Smoleńscy prokuratorzy nie odpowiedzą za niedopełnienie obowiązków
Wojskowy Sąd Okręgowy w Poznaniu utrzymał w mocy decyzję prokuratury o umorzeniu śledztwa w sprawie niedopełnienia obowiązków przez polskich prokuratorów wojskowych w Smoleńsku w 2010 roku. Zażalenie złożył pełnomocnik części rodzin ofiar mec. Piotr Pszczółkowski.
2014-05-13, 20:44
Sąd uznał, że w trakcie pracy prokuratorów w Smoleńsku mogło dojść do uchybień, ale nie doszło do przestępstwa. Decyzje podejmowane przez prokuratorów nie były, w ocenie sądu, podejmowane w złej wierze.
Śledztwo w sprawie niedopełnienia obowiązków zostało wszczęte w listopadzie 2012 r. po doniesieniu złożonym przez mec. Pszczółkowskiego. Według niego wojskowi prokuratorzy, którzy brali udział w pracach po katastrofie smoleńskiej na terenie Rosji, mieli nie dopełnić obowiązków, gdyż nie wnioskowali o udział i nie brali udziału w sekcjach zwłok, a także nie przeprowadzili tych sekcji po przetransportowaniu ciał ofiar do Polski.
- Doświadczeni prokuratorzy wojskowi powinni zdawać sobie sprawę z tego, że brakiem swoich działań dają nieograniczone możliwości kreowania poprawności wyników badań stronie państwa obcego. Powinni zachować nie formalną poprawność, ale zdrowy rozsądek zmierzający do tego, by weryfikować wszystkie czynności rosyjskie - powiedział Pszczółkowski.
Błędy a przestępstwo
Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Poznaniu w październiku 2013 roku  umorzyła śledztwo wobec stwierdzenia, że przestępstwa nie popełniono. 
 Sąd uznał, że decyzję prokuratury wojskowej należy utrzymać w mocy. Jak  podkreślił, nie można stwierdzić, by jakiekolwiek decyzje prokuratorów w  Smoleńsku podejmowane były w złej wierze. Dotyczy to również decyzji o  nieprzeprowadzaniu ponownych sekcji zwłok ofiar katastrofy w Polsce.
- Sąd nie zamierza przekonywać, że w toku śledztwa, w czasie pierwszych  czynności podejmowanych na terenie FR i w Polsce wszystko było  prawidłowo i bezbłędnie. Jednak czym innym są błędy czy uchybienia,  zachowania nie do końca profesjonalne, a czym innym popełnienie  przestępstwa. Nie jest tak, że każde, nawet stwierdzone po czasie,  uchybienie, błąd, brak, stanowi przestępstwo - uznał sąd w  uzasadnieniu. 
 - Aby mówić o przestępstwie, musi być konkretny obowiązek, który  prokurator umyślnie ignoruje. W ten sposób funkcjonariusz publiczny ma  działać na szkodę interesu publicznego lub jednostki. Nie ma podstaw do  stwierdzenia, że to działanie (prokuratorów) było działaniem na  szkodę - stwierdził sąd.
Podkreślił, że obieg informacji między prokuratorami pracującymi w Rosji i Polsce był "mało profesjonalny". - Ale od tego mało profesjonalnego obiegu informacji do przestępstwa jest bardzo daleka droga - dodał sąd.
Wątpliwości pozostają
W sądzie byli krewni ofiar katastrofy smoleńskiej, wśród nich syn Anny  Walentynowicz. - Jestem przekonany, że gdyby polscy prokuratorzy  przeprowadzili sekcję zwłok po sprowadzeniu ofiar do kraju, nie doszłoby  do sytuacji, która ma miejsce obecnie, że nie wiem, gdzie spoczywa moja  mama. Z całą pewnością stwierdzam, że w grobie rodzinnym jej nie ma -  powiedział przed sądem Janusz Walentynowicz. 
 Prokurator, wnosząc o oddalenie zażalenia, podkreślił, że prawo nie  nakazuje przeprowadzenia ponownej sekcji zwłok. Według prokuratury,  przeprowadzenie takich czynności mogłoby mieć sens jedynie w przypadku  zastrzeżeń do merytoryczności przeprowadzenia sekcji przez stronę  rosyjską. Takich zastrzeżeń w chwili podejmowania decyzji o  niepowtarzaniu sekcji w Polsce nie było. 
 Sąd przyznał, że nie ma prawnego obowiązku powtarzania sekcji zwłok po  przewiezieniu ciał do Polski. Nie było też podstaw do kwestionowania  faktu, że sekcje zostały wykonane w prawidłowy sposób w Rosji. 
 - Nie akceptuję oceny, że w takiej sprawie tak liczne uchybienia są  uznane za nieistotne, bo ktoś miał się kierować dobrą wiarą czy dobrymi  chęciami - powiedział Pszczółkowski po ogłoszeniu decyzji sądu. 
 W sali sądowej był również szef zespołu parlamentarnego ds. katastrofy  smoleńskiej Antoni Macierewicz (PiS). - Cały bieg sprawy po dzień  dzisiejszy jest konsekwencją ówczesnego niedopełnienia obowiązków przez  prokuratorów. To właśnie dlatego, że wówczas prokuratorzy nie dokonali  oględzin miejsca zdarzenia, oględzin zwłok a później nie uczestniczyli w  sekcjach zwłok, nawarstwiły się błędy, niedopatrzenia a później  zaniechania. Skutkowały one niezdolnością ustalenia podstawowych faktów,  bądź błędami w ich ustaleniu - powiedział Macierewicz.
Za niedopełnienie obowiązków przez funkcjonariusza publicznego grozi kara do trzech lat więzienia; za utrudnianie lub udaremnianie postępowania karnego - pięcioletnie więzienie.
Po ogłoszeniu decyzji przez sąd większa część publiczności na znak protestu wyszła z sali.
Zobacz serwis specjalny: KATASTROFA SMOLEŃSKA >>>
10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku doszło do katastrofy samolotu, na pokładzie którego delegacja z Polski leciała na uroczystości związane z rocznicą zbrodni katyńskiej. Na pokładzie maszyny był między innymi: prezydent Lech Kaczyński, z żoną, grupa posłów i senatorów, prezes NIK, prezes NBP, duchowni i wojskowi, a także grupa rodzin oficerów zamordowanych przez NKWD w 1940 roku. W sumie leciało nim 96 osób. Nikt nie przeżył.
mr