Protest PiS w sprawie wyborów do PE wpłynął do Sądu Najwyższego
- W proteście złożonym przez pełnomocnika komitetu wyborczego Prawa i Sprawiedliwości jest sześć zarzutów - powiedziała Teresa Pyźlak z zespołu prasowego Sądu Najwyższego.
2014-06-04, 18:03
Posłuchaj
PiS twierdzi, że w czterech przypadkach komisje wyborcze po zakończeniu liczenia głosów nie wywiesiły protokołów. Uważa też, że z jednego z warszawskich lokali wyniesiono 400 ostemplowanych kart poza budynek, w którym odbywało się głosowanie.
Partia utrzymuje także, że niewłaściwie kwalifikowano głosy jako nieważne i niezgodnie z prawdą podawano informacje, że dany kandydat nie otrzymał żadnych głosów. Twierdzi też, że błędnie kwalifikowano głosy oddane drogą korespondencyjną oraz że przynajmniej w jednym lokalu członek komisji wyborczej sfałszował kartę.
WYBORY DO PARLAMENTU EUROPEJSKIEGO - serwis specjalny >>>
40 protestów
Do godz. 16 do Sądu Najwyższego wpłynęło łącznie 40 protestów wyborczych. W poniedziałek minął termin ich składania, jednak decyduje data na stemplu pocztowym. Sąd Najwyższy ma 90 dni na ich rozpatrzenie.
Cztery protesty zgłosili wyborcy informujący, że oddali głos na określonego kandydata, tymczasem z protokołów głosowania w danych komisjach wynika, że na tych kandydatów nie oddano żadnego głosu.
Jeden z protestów dotyczy pozbawienia prawa do głosu. W spisie wyborców w jednym z lokali wyborczych pod nazwiskiem wyborcy był podpis świadczący o wydaniu karty do głosowania, jednak nie był to podpis właściwego wyborcy, co potwierdziła wezwana na miejsce policja. Komisja odmówiła jednak wyborcy wydania innej karty do głosowania.
Trzy osoby zgłosiły protesty, gdyż w konsulacie we Lwowie, w którym na podstawie zaświadczenia chciały oddać głos, ze względu na sytuację polityczną wybory się nie odbyły. Wyborcy przed wyjazdem do Lwowa upewnili się, że w tamtejszym konsulacie można oddać głos. Na miejscu otrzymali informację, że mogą zagłosować w ambasadzie w Kijowie.
Inny z protestów wyborczych pochodzi od wyborcy, który chciał zagłosować w areszcie śledczym. Gdy zdecydował się na to ok. godz. 19 poinformowano go, że komisja zakończyła już prace i nie ma takiej możliwości. Protest zgłosił także skazany na dożywocie przebywający w zakładzie karnym. Mimo że odbył karę pozbawienia praw publicznych na 10 lat, ten fakt nie został odnotowany i nie mógł oddać głosu.
Protest wyborczy
Protest przeciwko ważności wyborów może wnieść wyborca, którego nazwisko w dniu wyborów było umieszczone w spisie wyborców w jednym z obwodów głosowania, przewodniczący właściwej komisji wyborczej i pełnomocnik wyborczy.
Sąd Najwyższy rozpatruje protest w składzie trzech sędziów w postępowaniu nieprocesowym. Sąd ocenia, czy protest jest zasadny. Jeśli SN uzna zasadność protestu, wówczas ocenia, czy przestępstwo przeciwko wyborom lub naruszenie przepisów miało wpływ na wynik wyborów.
Na podstawie sprawozdania z wyborów przedstawionego przez Państwową Komisję Wyborczą oraz po rozpoznaniu protestów Sąd Najwyższy w składzie całej Izby Pracy, Ubezpieczeń Społecznych i Spraw Publicznych rozstrzyga o ważności wyborów. Jest na to 90 dni od dnia wyborów. SN może zdecydować o przeprowadzeniu ponownych wyborów.
Zobacz galerię: DZIEŃ NA ZDJĘCIACH>>>
IAR, PAP, kk
REKLAMA
REKLAMA