Katastrofa pod Częstochową. Lewy silnik nie pracował, wątpliwości co do prawego
W samolocie ze skoczkami spadochronowymi, który w sobotę rozbił się w Topolowie, nie pracował lewy silnik - poinformował w Andrzej Pussak z Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych.
2014-07-08, 12:49
Posłuchaj
Na razie nieznana jest przyczyna, z powodu której silnik był niesprawny. Śledczy wyjaśniają tę sprawę.
- Są też wątpliwości co do działania prawego silnika - mówi Pussak.
O godzinie 13 wrak ma zostać wywieziony z miejsca katastrofy. Część jego elementów trafi do specjalistycznego laboratorium. Pozostałe przewiezione zostaną do zadaszonego miejsca jako dowód w sprawie katastrofy.
Awaria silnika była jedną z hipotez braną pod uwagę przez PKBWL jako przyczyna katastrofy.
- Mamy podejrzenia, choć to na razie tylko hipotezy, co do sprawności tych silników. - mówił w niedzielę Pussak. Wskazał, że chodzi o 300-konne jednostki napędowe produkcji firmy Lycoming.
Pytany o nieoficjalne informacje, jakoby piper, który uległ katastrofie, miał przed nią problemy z jednym z silników (m.in. problemy z uruchamianiem), Pussak zaznaczył, że "tajemnicą poliszynela jest, że samolot miał już w trakcie transportu ze Stanów Zjednoczonych międzylądowanie na Grenlandii, gdzie były kłopoty z silnikiem".
REKLAMA
TVP/x-news
Ekspert dodał, że "duży zakres zdjęć, które są w posiadaniu Komisji, świadczą o dużym i gęstym zadymieniu tych silników". - To symptom świadczący, że być może coś było z nimi nie tak - wyjaśnił. - Ustawienie łopat śmigła, zniszczenie tych łopat, kątów natarcia tych łopat i stan techniczny silnika sugerują, że Komisja idzie we właściwym kierunku - ocenił.
Przesłuchano jedynego ocalałego
W poniedziałek przesłuchano mężczyznę, który przeżył katastrofę. Według prokuratora, zeznania mężczyzny są bardzo cenne i szczegółowe. Miał dokładnie opisać sam moment katastrofy oraz akcję ratunkową. Przekazał także informacje o locie samolotu oraz okolicznościach przed tragicznym wydarzeniem. Jednak - jak podkreślał prokurator Ozimek- z uwagi na dobro śledztwa, nie może on zrelacjonować treści zeznań świadka. Na razie prokuratura nie będzie kontynuowała przesłuchania mężczyzny, a śledztwo pokaże, czy potrzebne będą kolejne zeznania.
REKLAMA
Prokurator przekazał również, że w poniedziałek rozpoczęły się sekcje zwłok ofiar katastrofy. Biegli lekarze pobierają próbki do badań genetycznych - jest to niezbędne do identyfikacji ciał. - Badania będą skomplikowane, bo zwłoki zostały w znacznej części spalone - dodał Ozimek.
Badania wraku
W niedzielę samolot został rozebrany w ok. 90. proc. Od wraku zostały oddzielone najbardziej newralgiczne - według PKBWL - elementy, czyli silniki i zespoły śmigieł z tzw. reduktorami. Specjalistom Komisji zależało na dostaniu się do zdeformowanego kokpitu maszyny, gdzie znajdują się elementy wyposażenia, z których część mogła rejestrować rejs tego samolotu i jego parametry.
Z wraku wydobyto też zniszczony sprzęt nagrywający uczestników lotu. Nie wiadomo jeszcze czy urządzenia te przed katastrofą były włączone i czy katastrofę mogły przetrwać nośniki danych. Podobny problem dotyczy dokumentacji samolotu, z której część, m.in. pokładowy dziennik techniczny, znajdowała się na pokładzie. Wrak jest bardzo zniszczony: niezależnie od uszkodzeń od uderzenia o ziemię, spłonął w ok. 80 proc.
REKLAMA
Specjaliści Komisji w ciągu 30 dni mają upublicznić tzw. raport wstępny ze swoich prac. Akcentują przy tym, że ich rolą nie jest orzekanie o winie, lecz znalezienie przyczyny zdarzenia i wskazanie właściwych działań profilaktycznych.
Największa katastrofa od lat
Jedynego uratowanego mężczyznę w stanie ciężkim, przewieziono do szpitala w Częstochowie.
Rzecznik Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Częstochowie Beata Marciniak powiedziała, że uratowany został 40-latek. Cały czas był przytomny, utrzymywał kontakt z personelem. Ma urazy m.in. złamanie ręki, złamanie żeber, uszkodzenie kręgosłupa na odcinku lędźwiowym, a także stłuczenie płuc. - Stan pacjenta rannego w wypadku lotniczym pod Częstochową poprawia się - poinformowała Beata Marciniak. 40-letni mężczyzna jest wydolny krążeniowo i oddechowo.
REKLAMA
TVN24/x-news
Samolot wystartował w sobotę ok. godz. 16. z podczęstochowskiego lotniska w Rudnikach, rozbił się ok. trzech kilometrów dalej, w miejscowości Topolów, w gminie Mykanów. Po katastrofie wrak palił się. W chwili przyjazdu strażaków na miejsce poza samolotem znajdowały się trzy osoby, które zdołał wyciągnąć z wraku mieszkający w pobliżu b. strażak.
- Z tych trzech wyciągniętych osób jedna przeżyła - i to na pewno jest jego zasługa - akcentował rzecznik śląskiej straży pożarnej Jarosław Wojtasik.
Zarówno strażacy jak i eksperci podkreślają, że to najtragiczniejsza katastrofa samolotu cywilnego, do której doszło w Polsce od wielu lat. 13 listopada 2011 r. w lesie w dzielnicy Miasteczka Śląskiego - Żyglinie, kilka kilometrów od drogi startowej portu lotniczego Katowice w Pyrzowicach rozbił się samolot Cirrus SR22, zginęły wszystkie wówczas cztery osoby - dwie kobiety i dwóch mężczyzn.
REKLAMA
TVP Info, IAR, PAP, bk
REKLAMA