Rząd fachowców: jakie reformy musiałby przeprowadzić
Od dłuższego czasu słyszymy o premierze technicznym na czele rządu fachowców, który mógłby uzdrowić polską gospodarkę. O szansach takiego rządu mówił na antenie Polskiego Radia 24 Aleksander Łaszek, ekonomista fundacji Forum Obywatelskiego Rozwoju.
2014-07-12, 12:12
– Warunkiem skuteczności każdego rządu jest poparcie parlamentu, bo jeśli go nie ma , to każdy, nawet najlepszy plan zakończy się fiaskiem – mówi Łaszek.
W Polsce już było kilka prób rządów technicznych
Takim średnio udanym przykładem z naszej najnowszej historii może być rząd Marka Belki i bardzo dobry plan Hausnera, który zawierał bardzo dobrze pomyślane reformy, jednak brak poparcia w parlamencie spowodował, że zostały one wdrożone w bardzo ograniczonym stopniu.
Dlatego i dzisiaj ekonomista ma pewne wątpliwości, czy rząd bez silnego poparcia parlamentarnego byłby w stanie przeprowadzić głębsze reformy, które jego zdaniem są w tej chwili konieczne.
Rząd techniczny może się zająć podatkowym bałaganem
Sama idea rządu technicznego ma oczywiście pewne plusy - taki rząd może w opinii Aleksandra Łaszka porządkować drobniejsze rzeczy, np. uporządkować bałagan w systemie podatkowym, z którym od dawna nie możemy się uporać.
REKLAMA
Część problemów można tu rozwiązać za pomocą drobniejszych decyzji administracyjnych.
Na pytanie, dlaczego nie może tego zrobić, już dzisiaj sam minister finansów, ekonomista odpowiada, że być może minister bardziej skupiony na technicznych kwestiach bardziej by mógł, jednak obecnie potrzebujemy przede wszystkim przeprowadzenia głębszych reform ( także i w tym obszarze) , a te wymagają pełnego poparcia parlamentu.
Silna służba cywilna - pieśń przyszłości w Polsce
Praktycznym rozwiązaniem, sprawdzonym w wielu krajach rozwiniętych, byłoby stworzenie silnej służby cywilnej opartej na doświadczonej kadrze wielu resortów, co do tej pory nigdy się w Polsce nie udało.
Niestety los wielu fachowców z administracji państwowej jest policzony: od początku kadencji aktualnego rządu do jej końca, a potem ....zmiana warty.
– Winę za taki stan rzeczy ponosimy my sami, jako wyborcy - mówi gość Polskiego Radia - to efekt tego, na kogo głosujemy i czego potem od naszych wybrańców, czyli polityków wymagamy, a także jakie standardy w polityce promujemy.
Głosy wyborców zdobywają ci, którzy najładniej mówią i najwięcej obiecują
Smutna prawda jest taka, że niestety często głosujemy na tych, którzy najładniej mówią i najwięcej obiecują. Dlatego trzeba dbać o świadomość obywatelską, żeby ludzie zrozumieli np. że wyższe wydatki publiczne, to jednocześnie wyższe podatki. Trzeba cały czas uświadamiać społeczeństwo i pokazywać te wszystkie zależności występujące w gospodarce narodowej.
REKLAMA
– Po to właśnie powstał FOR, żeby pokazywać te zależności między obietnicami składanymi przez polityków, a tym, co się dzieje w realnej gospodarce - podkreśla Aleksander Łaszek.
Obietnice bez pokrycia
Demokracja polega między innymi na tym, że mamy prawo patrzeć politykom na ręce i egzekwować realizację składanych przez nich wcześniej obietnic, choć lepiej nie wszystkich, bo warto jednocześnie ostrzegać wyborców przed obietnicami bez pokrycia.
Co nie zmienia faktu, że na szczęście nie wszystkie obietnice składane w ferworze przedwyborczej walki są realizowane, bo część z nich mogłaby bardzo zaszkodzić naszej gospodarce - uważa ekonomista.
Takim niebezpiecznym przykładem mogłaby być realizacja obietnicy cofnięcia reformy wydłużającej wiek emerytalny w Polsce, która się ostatnio pojawiła. A przecież skutkiem tego kroku wstecz byłyby wyższe wydatki publiczne na emerytury dzisiaj, niższe emerytury w przyszłości, na skutek krótszego czasu pracy, a dłuższego okresu pobierania świadczeń i wolniejszy wzrost całej gospodarki. – W efekcie realizacji takiej przedwyborczej obietnicy stracilibyśmy wszyscy - przestrzega Aleksander Łaszek.
Dodatkowo, naszej gospodarce ubyłoby rąk do pracy, bo nasze społeczeństwo bardzo szybko się starzeje, nowych osób wchodzi na rynek pracy mniej, niż ubywa na nim starych. Przy okazji, jak zaznacza nasz ekspert, wbrew obawom wielu sceptyków, że starsi pracownicy będą zabierać miejsca pracy młodym (absolwentom szkół ), te dwie grupy nie konkurują ze sobą o etaty bezpośrednio, bo są to dwa różne segmenty rynku pracy i w praktyce nie zdarza się, że zwalnia się z pracy osobę w wieku np. 64 lat, a na jej miejsce automatycznie "wskakuje" osoba świeżo po studiach.
Natomiast niezależnie od postępującej, wolno ale jednak poprawy sytuacji na krajowym rynku pracy, poważnym problemem jest wciąż niska aktywność zawodowa Polaków tzn., że wśród osób w wieku produkcyjnym wciąż relatywnie mało osób pracuje (na tle innych krajów).
Przyczyny tego zjawiska są różne, ale jedną z nich jest niestety obecna relacja poziomu płac do poziomu świadczeń socjalnych (zasiłków), która powoduje, że wielu osobom często nie opłaca się podjęcie nisko płatnej pracy, która dodatkowo jest jeszcze wysoko opodatkowana.
Stąd skutecznymi środkami na uzdrowienie sytuacji na polskim rynku pracy powinny być zdaniem ekonomisty FOR :
1. reforma świadczeń socjalnych tak, żeby bodźce do podejmowania pracy były silniejsze (bardziej opłacalne) niż do ustawiania się w kolejce po zasiłek,
2. reforma finansów publicznych i podatków - w tym zwolnienie z podatku dochodowego osób najmniej zarabiających.
3. stworzenie lepszych warunków do prowadzenia działalności gospodarczej zachęcających do tworzenia miejsc pracy (zmniejszając składki na ZUS) ,
Przy czym koszty niższych wpływów z PIT -u i CIT-u można by zrekompensować wyższymi wpływami z podatku VAT .
Demotywacyjna rola podatków
Warto pamiętać o tym, że każdy podatek działa na motywację ludzi ( lub ich demotywuje ), obrazowo tłumaczy to ekonomista FOR. :
PIT - im więcej pracuję, tym więcej podatku płacę , tym więcej zniechęca mnie to do pracy,
CIT - im więcej inwestuję, tym więcej podatku płacę, tym bardziej zniechęca mnie to do inwestycji,
VAT - im więcej konsumuję, tym więcej płacę podatków, tym bardziej zniechęca mnie to do konsumpcji
A przecież rozwój gospodarki w długim horyzoncie czasowym zależy od tego, ile ludzie pracują i ile inwestują , stąd prosty wniosek, że PIT i CIT nie są najlepszymi podatkami, natomiast zniechęcający do konsumpcji VAT jest w opinii ekonomisty, najmniej szkodliwym podatkiem.
Nasze reformy powinny zatem prowadzić do stopniowego zmniejszania opodatkowania pracy i kapitału i zwiększania opodatkowania konsumpcji.
REKLAMA
Dodatkową korzyścią takiego przewartościowania podatków byłoby zachęcenie Polaków do gromadzenia większych oszczędności, bowiem kolejną bolączką polskiej gospodarki od ponad 20 lat jest właśnie niska stopa oszczędności.
A im mniej oszczędzamy tym mniej mamy środków dla przedsiębiorców na inwestycje, to dlatego polskie firmy tak mało inwestują. Z kolei bez inwestycji w umowne: nowoczesne maszyny, nie mamy co marzyć o wysokim wzroście gospodarczym i o wysokiej wydajności pracy, zaś od wydajności pracy zależy wysokość naszych zarobków - konkluduje Aleksander Łaszek.
A my dodajmy, że tak właśnie działa ten przyczynowo-skutkowy mechanizm narodowej gospodarki, w którym wystarczy na początek poluzować niektóre śrubki ( PIT i CIT), a inne ( VAT) przykręcić, to dopiero nabierzemy rozpędu.
Halina Lichocka
REKLAMA