Tusk kandydatem na szefa Rady Europejskiej? "Dla mnie priorytetem jest Polska"
- Im będę bardziej powściągliwy w deklaracjach, tym łatwiej będzie mi prowadzić negocjacje – powiedział premier Donald Tusk po zakończeniu szczytu w Brukseli.
2014-07-17, 18:23
Posłuchaj
- W czasie mojego dłuższego spotkania sprzed tygodnia z kanclerz Merkel moje ewentualne kandydowanie nie było przedmiotem rozmowy. Kanclerz Merkel nie jest promotorką mojej kandydatury i nie namawia mnie do objęcia tego stanowiska, przy całej naszej wzajemnej życzliwości - powiedział premier.
Poinformował też, że minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski jest kandydatem na szefa unijnej dyplomacji.
Kryzys na Ukrainie: serwis specjalny >>>
- Wiadomo, że oprócz zgłoszonego przez Polskę Radosława Sikorskiego, w roli faworyta występuje włoska minister spraw zagranicznych. Determinacja wielu państw w tej sprawie jest zauważalna. Jeśli chodzi o szefa Rady Europejskiej, żadne nazwisko jako kandydata się nie pojawiło - powiedział Tusk.
Jednolite stanowisko ws. Rosji
- Z umiarkowaną satysfakcją przyjąłem decyzję o kolejnych sankcjach wobec Rosji – w ten sposób premier odniósł się do nowych unijnych sankcji dla Rosji.
- W sprawie Ukrainy udało się po raz kolejny ustalić jednolite stanowisko, bez jakichś szczególnych konfliktów – powiedział Tusk. - Ono jest oczywiście bardzo powściągliwe i odpowiada mniej więcej temu, w jaki sposób prowadzone są rozmowy z Rosją i Ukrainą w imieniu Europy, a więc z jednej strony za wszelką cenę chce się uniknąć eskalacji konfliktu i prowokowania Rosji, a drugiej strony jest imperatyw wsparcia Ukrainy wobec aktów agresji na jej terytorium - dodał.
TVN24/x-news
Zdaniem Tuska sukcesem Unii jest zwłaszcza to, że uzgodnione kary mają tym razem dotyczyć nie tylko osób, ale i firm. - Na pewno te działania będą odczuwalne przez Rosję, wydaje się, że reakcja giełdy rosyjskiej bardzo wyraźnie na to wskazuje. Przedsiębiorstwa rosyjskie bardzo poważnie zareagowały na pakiet przygotowany przez Stany Zjednoczone i dzisiaj przez Unię Europejską - powiedział polski szef rządu.
Unia przykręca kurek
UE zapowiedziała w środę, że rozszerzy sankcje na rosyjskie firmy, wspierające destabilizację Ukrainy i zawiesi finansowanie przez Europejski Banki Inwestycyjny oraz Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju nowych projektów, realizowanych w Rosji. Według dokumentu końcowego szczytu, przywódcy państw członkowskich uznali, że warunki, postawione pod koniec czerwca prorosyjskim separatystom na Ukrainie oraz Rosji i mające doprowadzić do złagodzenia napięć, nie zostały w większości spełnione.
TVN24/x-news
Unia ma również rozważyć możliwość nałożenia sankcji na osoby i firmy, które "aktywnie udzielają materialnego i finansowego wsparcia dla rosyjskich decydentów, odpowiedzialnych za aneksję Krymu i destabilizację Ukrainy". Według dyplomatów, nowe sankcje mogą objąć np. te rosyjskie firmy, które inwestują na zajętym przez Moskwę Krymie.
Unia zwróciła się też do Europejskiego Banku Inwestycyjnego o wstrzymanie finansowania dla nowych projektów realizowanych w Rosji. Postanowiono, że także w ramach struktur Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju państwa członkowskie mają dążyć do wstrzymania nowych projektów z Federacją Rosyjską. W zeszłym roku Rosja otrzymała z funduszy EBOR-u kredyty wys. ok. 1,8 mld euro, z kolei pożyczki na projekty dotyczące rosyjskiego sektora publicznego z EBI sięgają około 300-500 mln euro rocznie.
Amerykanie surowsi
Dalej niż Unia w sankcjach wobec Rosji poszły w środę Stany Zjednoczone, które wprowadziły restrykcje wobec koncernu Rosnieft i własnego banku Gazpromu, jak też innych dużych banków oraz firm energetycznych i zbrojeniowych. Amerykańskie sankcje rozszerzono ponadto na szereg wyższych przedstawicieli władz Rosji, w tym zastępcę przewodniczącego Dumy Państwowej, ministra do spraw Krymu i szefa Federalnej Służby Bezpieczeństwa. Wspomniane przedsiębiorstwa i osoby pozbawiono możliwości osiągania jakichkolwiek korzyści za pośrednictwem systemu finansowego Stanów Zjednoczonych.
pp/PAP/IAR
REKLAMA
REKLAMA