Kto najwięcej straci na rosyjskim embargu?
Rosyjskie sankcje dotkną połowy unijnego eksportu produktów rolno-spożywczych, ale straty wynikające z embarga będą niższe niż przewidywano. Komisja Europejska szacuje je na ponad 5,2 miliarda euro. Najbardziej ucierpią Litwa, Polska i Niemcy.
2014-08-11, 10:58
Posłuchaj
Kolejnymi poszkodowanymi w sprawie rosyjskiego embarga są Holandia, Dania, Hiszpania, Finlandia, Belgia i Francja. Unijny eksport do Rosji w roku 2013 wyniósł 11 miliardów euro, a obecnie wedle szacunków zmniejszy się o 5,2 miliarda euro. Jak się okazuje straty Wspólnoty są mniejsze niż przewidywano, ponieważ Kreml obłożył sankcjami import tylko wybranych produktów.
– Nie ma jeszcze mowy o pełnej wojnie handlowej, ponieważ nie wszystkie instrumenty współpracy gospodarczej zostały nią objęte. Na razie sankcjami objęte mamy bardzo wyselekcjonowane grupy towarowe i sektory gospodarcze. Rosyjskie embargo objęło w sumie 32 państwa, także spoza Europy – mówił w PR24 dr Andrzej Polaczkiewicz, ekonomista.
Traci Polska, traci Unia
Branża produktów rolno-spożywczych była jednym z najprężniej rozwijających się sektorów polskiej gospodarki w dziedzinie eksportu. Rosyjskie embargo pozbawia zysków nie tylko Polski, lecz całej Unii Europejskiej, ponieważ polski eksport owoców i warzyw do Rosji był jednym z największych w Europie.
– W wymiarze czysto statystycznym polskie straty sięgną około 1 miliarda euro, co wynosi 1/10 eksportu produktów rolno-spożywczych całej Unii Europejskiej na rynek rosyjski. Polska obejmuje wolumen 10 proc. i jest to wielkość, która padnie ofiarą zakazu. Nie wiemy jednak, czy tak się stanie rzeczywiście. Embargo to bardzo skomplikowana procedura – wskazywał Gość PR24.
REKLAMA
Zyska obywatel?
Zakaz eksporty towarów rolno-spożywczych do Rosji spowoduje ich nadwyżkę na rynku krajowym. W praktyce oznacza to spadek cen żywności. Jednak rynek krajowy to jedno, a dla zachowania dodatniego bilansu ekonomicznego konieczne jest poszukiwanie nowych rynków zbytu.
– Na świecie nie zarabia się artykułami rolno-spożywczymi, ale stanowią one element walki politycznej. Każda szanująca się gospodarka żyje z produktów głęboko przetworzonych. Nie obwieszczajmy jednak tak radośnie światu, że jesteśmy jabłkową potęgą. Ujawniamy w tym momencie, ile rzeczy zaniedbaliśmy w zakresie logistyki i połączenia z innymi rynkami – wyjaśniał dr Andrzej Polaczkiewicz.
PR24/GM
Polecane
REKLAMA