Bułgaria: znów wybory parlamentarne, drugie w ciągu 16 miesięcy
W Bułgarii rozpoczęło się w niedzielę rano przedterminowe głosowanie do 240-miejscowego parlamentu. Sondaże exit polls spodziewane są około godz. 18 czasu polskiego.
2014-10-05, 08:00
Posłuchaj
W niedzielnych wyborach ponad 6,8 mln uprawnionych do głosowania Bułgarów będzie wybierać między 18 partiami, siedmioma koalicjami oraz trzema niezależnym kandydatami. Kandydatów jest łącznie 6047. Wśród nich znalazło się 98 agentów dawnej bezpieki okresu komunistycznego. Ustawodawstwo bułgarskie nie zakazuje bowiem pełnienia funkcji publicznych po stwierdzeniu faktu współpracy.
Najwięcej szans na zwycięstwo według sondaży ma centroprawicowy GERB (Obywatele na rzecz Europejskiego Rozwoju Bułgarii) byłego premiera (2009-2013) Bojko Borysowa. Może on otrzymać od 31 do 36 proc. głosów.
Drugie miejsce, z wynikiem 19-21 proc., prawdopodobnie zajmie lewicowa koalicja, która w obecnych wyborach występuje pod nazwą Bułgarska Partia Socjalistyczna - Lewicowa Bułgaria. Trzecią pewną parlamentarną siłą z ok. 12-14 proc. poparcia będzie zrzeszający turecką mniejszość Ruch na rzecz Praw i Swobód (DPS).
Według sondaży do parlamentu może wejść od pięciu do ośmiu partii, co uczyni powołanie rządu zadaniem trudnym i wymagającym kompromisów. Część analityków nie wyklucza wręcz sytuacji patowej i powtórki wyborów za kilka miesięcy.
Przewiduje się, że frekwencja wyniesie ok. 60 proc.
Do rozpisania przedterminowych wyborów doszło w wyniku rozpadu rządzącej lewicowo-liberalnej koalicji Bułgarskiej Partii Socjalistycznej i DPS. Koalicja rządziła z trudem przez 14 miesięcy, gdyż dysponowała dokładnie połową miejsc w 240-osobowym parlamencie i potrzebowała wsparcia ze strony nacjonalistycznej partii Ataka, źle postrzeganej przez elektorat obu koalicjantów. Zwolennicy lewicy nie aprobowali również uzależnienia od tureckiego Ruchu, co stało się przyczyną jej dotkliwej porażki w czasie majowych wyborów do Parlamentu Europejskiego.
Sprawa Gazociągu Południowego
O przedterminowych wyborach do parlamentu zadecydowało niezadowolenie społeczne i brak pomysłu ustępującego rządu na reformy. Ubiegły rok to pasmo kompromitujących dla rządu afer - mówił IAR ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich Tomasz Dąborowski. Jak wyjaśnia analityk, jedną z nich jest objęcie ważnej posady w służbach bezpieczeństwa przez magnata medialnego. Zdaniem Tomasza Dąborowskiego, czarę goryczy przelały kontrowersje wokół budowy gazociągu South Stream. - Komisja Europejska wszczęła postępowanie karne przeciwko Bułgarii w związku z nieprawidłowościami przy tym przetargu - dodaje.
W opinii eksperta, po wyborach politycy będą zabiegali o to, by wznowić realizację Gazociągu Południowego. Jednak - jak wyjaśnia Tomasz Dąborowski - Bułgaria jest tu między młotem i kowadłem, niewiele od niej zależy, a spór o przyszłość rurociągu przenosi się na płaszczyznę unijno-rosyjską. Ekspert jest zdania, że zabiegi o budowę gazociągu wynikają z tego, że to korzystna inwestycja dla państw tego regionu, a nie przypodobanie się Moskwie. - Wśród bułgarskich polityków są także tacy, którzy sprzeciwiają się zbytniemu zbliżeniu z Rosją - dodaje Tomasz Dąborowski. Jak tłumaczył IAR ekspert, faworyt najbliższych wyborów, partia GERB, będąc u władzy doprowadziła do zamrożenia części projektów realizowanych z Rosją. - Sofia będzie starała się więc zachować balans między Brukselą, Stanami Zjednoczonymi, a Moskwą - mówi analityk. Zdaniem eksperta, bułgarskie elity obawiają się, że kryzys w relacjach unijno-rosyjskich odbije się także na Bułgarii. .
PAP/IAR/agkm
REKLAMA
REKLAMA