Autoryzacja – zły polski zwyczaj?

Autoryzacja to zły zwyczaj, którego nie ma nigdzie na świecie poza Polską. Dorosły człowiek, a już na pewno osoba publiczna, odpowiada za swoje słowa i powinna je ważyć – stwierdził w Polskim Radiu 24 Zbigniew Lazar. Dodatkowo świadomość, że wypowiedzi w wywiadach są zmieniane, mocno nadwyręża wizerunek. Czy autoryzacja to manipulacja?

2014-10-22, 11:39

Autoryzacja – zły polski zwyczaj?
. Foto: PAP/Jakub Kamiński

Posłuchaj

22.10.14 Zbigniew Lazar: „Autoryzacji w zaawansowanych demokracjach nie ma. Asekuracją dziennikarzy są nagrania i zdjęcia (…)”
+
Dodaj do playlisty

Radosław Sikorski udzielił niefortunnego wywiadu dla amerykańskiego portalu Politico. Utrzymywał w nim miedzy innymi, że Władimir Putin miał zaproponować premierowi Tuskowi rozbiór Ukrainy. Sikorski tłumaczył się potem, że wywiad nie został autoryzowany. Tymczasem w Stanach Zjednoczonych nie ma obowiązku ani zwyczaju autoryzacji wywiadów. Czym jest autoryzacja tłumaczył w Polskim Radiu 24 mec. Michał Błeszyński, radca prawny.

Art. 14 ust. 2 prawa prasowego mówi o tym, że dziennikarz nie może osobie udzielającej informacji odmówić autoryzacji dosłownie cytowanej odpowiedzi, o ile nie była ona uprzednio opublikowana. Autoryzacja dotyczy wypowiedzi danej, konkretnej osoby i ma zapobiegać przypisywaniu komuś niewypowiedzianych przez niego słów. W ramach autoryzacji niedopuszczalne jest ingerowanie w komentarze redakcyjne. Trzeba jednak zawsze zastrzec to, że chce się autoryzować tekst – powiedział rozmówca PR24.

Autoryzacja: dinozaur PRL-u

Niestety autoryzacja staje się niekiedy polem manipulacji przez osobę udzielającą wywiad. Politycy często chcieliby w ten sposób wycofać się z udzielonych odpowiedzi i zmienić zdanie. Należy zaznaczyć, że obecnie funkcjonujące prawo prasowe pochodzi z czasów PRL. Być może sprawa Sikorskiego powinna być pretekstem do wprowadzenia stosownych zmian w prawodawstwie prasowym.

– Prawo o autoryzacji to jeden z dinozaurów postkomunistycznych i nie wiadomo czemu służy. Teoretycznie chodzi o obronę dóbr osobistych. Jednak autoryzacja to broń obopólna. Dziennikarzowi z reguły nie zależy na przekręcaniu słów polityków czy narażeniu się prezesowi czy biznesmenowi poprzez zmianę sensu ich wypowiedzi. Zamiast autoryzacji lepiej byłoby używać weryfikacji. Zasada jest prosta: to każdy, kto udziela wywiadu musi dobrze zastanawiać się nad tym, co mówisz i jak się wyrażasz – to wręcz obowiązek każdego odpowiedzialnego człowieka, a szczególnie osoby publicznej – stwierdził Zbigniew Lazar, specjalista od wizerunku publicznego.

REKLAMA

Gość PR24 dodał również, że autoryzacja choć powinna dotyczyć spraw technicznych, jak zapis norm, liczb, specjalistycznych informacji, to nie powinna dotyczyć wypowiedzianych opinii. Zaznaczył również, że politycy nie mają niekiedy świadomości, że każde słowo raz wypowiedziane staje się własnością publiczną. Z drugiej strony nikt nie jest nieomylny i dzięki autoryzacji może usunąć niefortunny błąd czy nieporozumienie. Na pewno jednak trzeba pamiętać o tym, że nie można wykorzystywać autoryzacji do usuwania kłamstwa, konfabulacji i wypowiedzi opartych na nieprawdziwych faktach.

PR24/Dominika Dziurosz-Serafinowicz

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej