Pacyfikacja kopalni „Wujek”
Dziś zaczynają się obchody 33. rocznicy pacyfikacji kopalni "Wujek". 16 grudnia 1981 doszło do masakry górników strajkujących przeciwko ogłoszeniu stanu wojennego. W wyniku starć z siłami milicji oraz wojskiem zginęło dziewięciu protestujących, a 21 zostało rannych.
2014-12-16, 15:53
Posłuchaj
Strajki rozpoczęły się krótko po wprowadzeniu stanu wojennego. Władza przez dłuższy czas przygotowywała się do krwawych rozwiązań i pacyfikacji.
Ślązak, historyk i świadek tamtych wydarzeń Jędrzej Lipski w Polskim Radiu 24 wspomniał to, co stało się stało 33 lata temu.
– Górnicy w kopalni żądali uwolnienia Janusza Ludwiczaka, przewodniczącego komisji zakładowej NSZZ Solidarność w kopalni Wujek. Został on aresztowany kilka dni wcześniej. SB przychodziło po niego dwukrotnie. Mimo podejmowanych prób, robotnikom nie udało się porozmawiać z przedstawicielami władz, dlatego strajk był kontynuowany – powiedział Jędrzej Lipski, TVP Historia.
Z relacji pracowników kopalni, którzy byli świadkami tych wydarzeń wynika, że rzucano petardami i strzelano bezpośrednio z rakietnic. Jędrzej Lipski dodał, że górnicy mieli świadomość, że mogą zginąć.
REKLAMA
– Wielu z nich poprosiło obecnego w kopalni księdza o udzielenie odpuszczenia win i rozgrzeszenia. Górnicy byli zatem przygotowani na najwyższą ofiarę – podkreślił Gość PR24.
Śledztwo w sprawie użycia broni palnej podczas pacyfikacji kopalni "Wujek" umorzono 20 stycznia 1982 roku. Prokuratura Garnizonowa w Gliwicach uznała, że milicjanci działali w obronie koniecznej.
Sprawa została wznowiona po upadku komunizmu. Prawomocny wyrok zapadł dopiero w 2008. Były dowódca plutonu specjalnego ZOMO Romuald Cieślak został skazany na 6 lat więzienia, dwaj jego podwładni na 4 lata.
PR24/OP
REKLAMA
REKLAMA