Po co w rządzie pełnomocnicy? SLD chce wyjaśnień premier
Ile osób pracuje obecnie jako pełnomocnicy rządu i premiera, jakie są ich obowiązki oraz ile pieniędzy kosztuje ich utrzymanie? SLD oczekuje, że premier Ewa Kopacz odpowie na te pytania.
2014-12-23, 13:07
Posłanki Platformy Obywatelskiej Beata Małecka-Libera i Urszula Augustyn będą pełnomocniczkami premier w resorcie zdrowia oraz edukacji.
Rzecznik rządu Iwona Sulik mówiła w radiowej Trójce, że nowe osoby w ministerstwach mają realizować konkretne zadania, przy których będą współpracować z ministrami. - Minister i pełnomocnik muszą współdziałać dla realizacji określonych celów - wyjaśniła. Zakres zadań ma wyznaczyć szefowa rządu.
Z wyliczeń SLD wynika, że już teraz w rządzie Kopacz jest 19 pełnomocników. Rzecznik partii Dariusz Joński zapowiedział, że jeszcze we wtorek Sojusz złoży wniosek do premier, by poinformowała "dokładnie, ile takich osób pracuje". - Bo okazuje się, że pełnomocnik to nie jest jedna osoba, to są również całe biura, doradcy polityczni, to są również osoby zatrudnione w sekretariatach. Okazuje się, że budują się takie nowe ministerstwa przy ministerstwach - oświadczył Joński.
SLD chce wiedzieć, ile kosztuje praca tych osób i jaki jest zakres ich obowiązków. - Bo to wygląda tak, jakby PO chciała na siłę obejść ustawę i znaleźć zatrudnienie za dobre pieniądze dla swoich przyjaciół z Platformy, w tej chwili - przyjaciółek - stwierdził.
Według Jońskiego, średnia płaca pełnomocnika to 100 tys. zł rocznie. Ironizował, że być może Sejm powinien się zastanowić nad powołaniem pełnomocnika do zajmowania się Radą Ministrów. - Pełnomocnik do pani premier też mógłby być - dodał.
PAP/asop
REKLAMA