Charków: tysiące przymusowych przesiedleńców z Donbasu. Miejscowi mają problem
Obwód charkowski przyjął do tej pory największą liczbę uchodźców i przesiedleńców - ze względu na bliskość administracyjnej granicy z ogarniętym konfliktem zbrojnym Donbasem.
2014-12-23, 15:39
Posłuchaj
Tysiące przybyszy z obwodu donieckiego i ługańskiego to niemały problem dla mieszkańców Charkowa.
Wolontariusze zajmujący się pomocą dla przesiedleńców podkreślają, iż proces integracji przybyszów z miejscową ludnością nie jest łatwy.
Kłopotem nie jest nawet brak środków pomocowych, ale odmienność mentalna uchodźców z Donbasu.
REKLAMA
Aleksiej Ałmazow - szef grupy wolontariuszy „Stacja Charków” zauważa, iż Charków ma stare tradycje kupieckie. Dlatego wtym mieście zawsze panowały uczciwe stosunki między ludźmi, szczególnie w sferze biznesu. Ktoś, kto był nieuczciwy, nie mógł się tu zakorzenić.
Natomiast w Donbasie za wartość uznawano przebiegłość i oszustwo. - Z dumą mówiono: o, jak ja cię oszukałem - twierdzi Ałmazow. Taka odmienność standardów życia społecznego nie sprzyja szybkiej integracji mieszkańców Donbasu z ludnością obwodu charkowskiego.
To właśnie dlatego - zdaniem wielu wolontariuszy z Charkowa - miejscowi obawiają się wynajmowania przybyszom mieszkań lub przyjmowania ich do pracy. Jednocześnie jednak skłonni są przekazywać im zarówno żywność i ubrania, jak też pomoc finansową.
KRYZYS NA UKRAINIE - serwis specjalny >>>
REKLAMA
Wśród darczyńców pomagających uchodźcom jest też Polska. W Charkowie właśnie trwa dystrybucja darów przywiezionych z naszego kraju przez konwój humanitarny. Przed punktem wydawania pomocy zlokalizowanym przy ulicy Czerwony Październik w Charkowie ludzie tłoczyli się od rana. Starsza kobieta wyjaśnia: - Przyjechaliśmy tu w lipcu. Nie możemy wyjechać. Nie mamy pieniędzy, nie mamy niczego. Czekam, by okazano nam pomoc.
Najczęstsze słowa, które słychać wśród uchodźców, brzmiały: „Chcemy pokoju - tylko pokoju”.
JU/IAR
REKLAMA