Arabska wiosna cztery lata później
17 grudnia 2010 roku w krajach Bliskiego Wschodu rozpoczęły się protesty społeczne i konflikty zbrojne. Ich przyczyną było niezadowolenie obywateli z warunków życiowych, a także korupcja i nepotyzm kwitnące w strukturach władz poszczególnych krajów.
2015-01-04, 21:41
Posłuchaj
Ruch społeczny zapoczątkowany został w dramatycznych okolicznościach, gdyż w Tunezji jeden z ulicznych sprzedawców dokonał aktu samopodpalenia. W ten sposób chciał wyrazić swój sprzeciw wobec panującego systemu. Po tym wydarzeniu, w kolejnych państwach, dochodziło do krwawych demonstracji, które często kończyły się obaleniem kolejnych dyktatorów.
– Arabska wiosna nie była jedynie rewolucją polityczną. Jej sednem było to, że pozwoliła ona mieszkańcom Bliskiego Wschodu poczuć, że mogą mówić, wyjść na ulicę i w zdecydowany sposób wyrażać swoje poglądy. Dlatego jest to niezaprzeczalny sukces w warstwie społecznej, mimo tego, że nie ma pozytywnych wyników stabilizacji kwestii czysto politycznych – powiedział Jan Natkański, były ambasador w krajach arabskich.
Utracone nadzieje
Każdy przewrót społeczny ma na celu zmianę istniejącego ładu i sytuacji, w której znajdują się mieszkańcy konkretnego państwa. Podobnie było na Bliskim Wschodzie, gdzie ludzie wystąpili dlatego, że nie byli już w stanie żyć w cieniu szalejącego bezrobocia, rosnących cen żywności, a także ograniczania swobód obywatelskich. Jednak zdaniem Gościa PR24 Arabska Wiosna nie do końca spełniła pokładane w niej nadzieje.
– Najważniejszą kwestią dla młodych ludzi jest to, że po przewrocie nie poczuli oni szansy na znalezienie pracy i poprawę swojej sytuacji materialnej. W niektórych krajach ten właśnie fakt powoduje, że młodzi Arabowie, którzy byli siłą napędową powstania, wycofali się lub wycofują z dalszej działalności rewolucyjnej – dodał Rozmówca PR24.
REKLAMA
Zapraszamy do odsłuchania audycji Michała Żakowskiego!
PR24/db
Polecane
REKLAMA