Air Asia: fiasko akcji wydobywczej, kadłub opadł na dno
Nie powiodła się pierwsza próba wydobycia kadłuba samolotu malezyjskich linii AirAsia, który 28 grudnia spadł do Morza Jawajskiego. Airbus A320 leciał z indonezyjskiego miasta Surabaja do Singapuru. W katastrofie zginęły 162 osoby.
2015-01-24, 16:11
W sobotę indonezyjskim służbom udało się podnieść kadłub maszyny prawie do powierzchni morza, ale potem z balonów, którymi go unoszono, uszło powietrze i kadłub opadł z powrotem na dno. Pracę kilkudziesięciu nurków przy wydobywaniu wraku utrudnia silny prąd morski i słaba widoczność.
Przedstawiciel indonezyjskiej agencji ratownictwa Suryadi Bambang Supriyadi powiedział w sobotę, że kokpit samolotu AirAsia znajduje się w odległości ok. 500 metrów od kadłuba, na głębokości 30 metrów i że nie wyklucza się, iż są tam zwłoki kapitana i drugiego pilota. Mają to sprawdzić nurkowie. Wciąż poszukuje się zwłok ofiar katastrofy. Dotychczas wydobyto 69 ciał. Podejrzewa się, że wiele zwłok jest jeszcze w kadłubie samolotu.
Trwa już analiza czarnych skrzynek samolotu AirAsia. Przedstawiciel Narodowej Komisji Bezpieczeństwa Transportu Nurcahyo Utomo podkreślił w tym tygodniu, że nic nie wskazuje, by katastrofa była aktem terroryzmu. Ujawnił, że w kokpicie słychać tylko głosy kapitana i drugiego pilota. Ustalono na razie, że A320 wznosił się nienormalnie szybko, po czym zaczął spadać i znikł z radarów. Według singapurskiej gazety "Today" samolot nagle stracił siłę nośną. Piloci próbowali temu zaradzić. Na nagraniach z ich kabiny słychać syrenę alarmową i rozmowy członków załogi. Ustalenie przyczyn katastrofy może zająć nawet rok.
Raport indonezyjskich służb meteorologicznych wskazuje, że "pogoda była podstawowym czynnikiem", który doprowadził do tragedii. Jedną z rozważanych możliwości jest to, że doszło do oblodzenia silników i ich uszkodzenia.
REKLAMA
Podczas tragicznego lotu pilot za zgodą kontroli lotów zmienił kurs, żeby ominąć front burzowy. Wkrótce potem zwrócił się o zgodę na zwiększenie wysokości do 38 tysięcy stóp (ponad 11 580 metrów). Zgody tej nie otrzymał od razu, ponieważ w pobliżu leciały na tym pułapie inne maszyny. Gdy kilka minut później kontrola lotów zezwoliła mu na zwiększenie wysokości najpierw do 34 tys. stóp (ponad 10 360 metrów), pilot już nie odpowiedział.
IAR/PAP/fc
REKLAMA