Wątpliwy sukces negocjacji w Mińsku
Wstrzymanie walk od 15 lutego, wycofanie ciężkiej artylerii, prawdopodobnie też zmiana ukraińskiej konstytucji. To postanowienia wielogodzinnych negocjacji w Mińsku, które prowadzili przywódcy Ukrainy, Rosji, Niemiec i Francji.
2015-02-12, 14:37
Posłuchaj
Po 16 godzinach rozmów szczegóły porozumienia przedstawił prezydent Rosji, Władimir Putin. Zakłada ono przerwanie walk do 15 lutego oraz wycofanie ciężkiej artylerii z linii walk. Putin zaapelował też do Ukrainy o reformę konstytucji w punkcie dotyczącym mniejszości narodowych. Natomiast prezydent Petro Poroszenko oznajmił, że w ciągu 19 dni dojdzie do wymiany wszystkich jeńców.
Jednak większość międzynarodowych ekspertów i polityków nie ma złudzeń, że kolejne porozumienie z Mińska jest wygraną Rosji.
Sceptycznie do wyników rozmów w stolicy Białorusi odniósł się w Polskim Radiu 24 także Paweł Usow z Centrum Analiz i Prognoz Politycznych, który ocenił, że to nie pierwsze i nie ostatnie takie porozumienie. Zdaniem eksperta, Donbas jest dla Rosji zbyt ważnym narzędziem prowadzenia polityki.
– Odzyskanie przez Ukrainę kontroli nad granicą w Donbasie jest niemożliwe, ponieważ region jest dla Rosji kartą przetargową i placem realizacji jej polityki. Jeśli Moskwa nie uzyska połączenia lądowego z Krymem, to reżim Putina odniesie porażkę polityczną i ekonomiczną, ponieważ Krym „zawali się” finansowo i humanitarnie. Natomiast programem maksimum Kremla jest federalizacja Ukrainy – wyjaśniał gość PR24.
REKLAMA
Paweł Usow zwrócił także uwagę na postawę europejskich przywódców w negocjacjach z Rosją.
– Dla zachodnich przywódców gry polityczne są ważniejsze niż rozważanie konfliktu zbrojnego z Rosją. Unia Europejska nie jest gotowa do zaostrzenia kursu wobec Moskwy. Bruksela pokazuje, że coś robi, ale te negocjacje odsuną tylko rozwiązanie konfliktu na kolejne kilka lat – ocenił komentator.
Rozmowy w Mińsku z korzyścią dla Łukaszenki
Na spotkaniu przywódców Francji, Niemiec, Ukrainy i Rosji w Mińsku skorzystał prezydent Aleksandr Łukaszenka. Białoruś stała się centrum międzynarodowego dialogu na rzecz pokoju na Ukrainie. Tym samym dyktator z Mińska zaczął się liczyć w europejskiej polityce.
Szef redakcji programów informacyjnych Telewizji Biełsat, Alaksiej Dzikawicki wskazał w Polskim Radiu 24, że w tej chwili nic nie jest w stanie zagrozić pozycji Aleksandra Łukaszenki na Białorusi. Gość PR24 dodał, że przywódcy zachodni mieli możliwość wywarcia presji na reżim białoruski, ale nie zrobili tego.
REKLAMA
– Nie wysłano żadnego sygnału choćby w kwestii uwolnienia więźniów politycznych. Dla Łukaszenki nie byłby to żaden problem, ponieważ rola ONZ-owskiego człowieka w niebieskim kasku jest dla niego bardzo istotna – powiedział dziennikarz.
Polskie Radio 24/gm
Polecane
REKLAMA