Bary mleczne znikną przez absurdalne przepisy? Do dań z pieprzem państwo nie dopłaci

Bary mleczne są nieodłącznym elementem polskiej rzeczywistości. Pierwsze powstawały jeszcze przed wojną, potem upowszechniły się w Polsce Ludowej i nie zniknęły po transformacji. Teraz jednak może nadejść kres tych tanich, bo dofinansowanych przez państwo jadłodajni.

2015-03-12, 10:30

Bary mleczne znikną przez absurdalne przepisy? Do dań z pieprzem państwo nie dopłaci
Bar "Piast" w Zielonej Górze. Foto: fot. Wikimedia Commons/Mohylek/lic. CC

Posłuchaj

O przepisach dotyczących dofinansowania dań w barach mlecznych mówił w radiowej Jedynce gość Porannych rozmaitości: Kamil Hagemajer, właściciel sieci "Mleczarnia" /Justyna Golonko, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia/
+
Dodaj do playlisty

Od stycznia obowiązuje nowe rozporządzenie ministra finansów w sprawie rozliczania dotacji do posiłków sprzedawanych w barach mlecznych. Jest w nim wymieniona lista surowców, z których mogą być sporządzane subsydiowane posiłki. Na liście tej nie ma przypraw, dozwolona jest wyłącznie sól, a to oznacza, że potrawa z pieprzem czy natką pietruszki nie dostanie dotacji.

Skład potraw skrupulatnie sprawdzają urzędnicy. Jak mówi Kamil Hagemajer, właściciel sieci "Mleczarnia", sytuacja przypomina filmy Stanisława Barei.

- Intencją resortu finansów było wyprostowanie chaosu, który narósł wokół nieprecyzyjnego rozporządzenia i praw dotyczących finansowania barów mlecznych. Zamieniło się to jednak w sytuacje niczym z filmów Stanisława Barei, w których w barach mlecznych były sztućce na łańcuchach. W tej chwili na łańcuchach przytwierdzony do stolików jest pieprz, którego używać mogą wyłącznie klienci. Wówczas danie podlega dofinansowaniu. Jeżeli tego pieprzu do dania doda kucharka, to wówczas pieniądze, które państwo przeznacza na taki posiłek, należy zwrócić z odsetkami – mówi Kamil Hagemajer.

Chodzi o duże pieniądze

Sytuacja mogłaby być nawet śmieszna, gdyby nie chodziło o duże pieniądze. Już słychać o decyzjach urzędów skarbowych, że te bary mleczne, które używały produktów spoza listy, muszą zwracać dotacje, a to są często dziesiątki tysięcy złotych.

- Pieniądze są ważne, ale najważniejszy jest cel i idea, dla której te bary zostały stworzone. Nie należy zapominać, że bary służą tym osobom, które chcą poza domem skonsumować smaczny, dobrze skomponowany posiłek. Temu służy idea dofinansowania, żeby cena za taki posiłek była zdecydowanie niższa niż w barach czy restauracjach. Poza tym ustawodawca zadbał, żeby te posiłki były zdrowe. W barach mlecznych nie można używać półproduktów, mrożonek – mówi Kamil Hagemajer. – Jeżeli więc tego dofinansowania się pozbawimy, to klienci tak tłumnie odwiedzający bary mleczne w poszukiwaniu takiego jedzenie, będą zmuszeni zapłacić więcej, a przez to może być ich mniej – dodaje.

Klientami barów mlecznych nie są tylko osoby najbiedniejsze

Co ciekawe, klientami barów mlecznych wcale nie są tylko i wyłącznie osoby najbiedniejsze.

- Do barów mlecznych przychodzą osoby, które poszukują dobrego jedzenia, a ceny zachęcają do tego, żeby je odwiedzać. A wiadomo oszczędności przydarzą się każdemu – podkreśla Kamil Hagemajer.

Bary mleczne stały się swoistą atrakcją turystyczną

Bary mleczne stają się też swego rodzaju atrakcją turystyczną.

- Nasi goście przyprowadzają często gości z zagranicy, pokazując, że polskie jedzenie, polska formuła gastronomiczna może być atrakcyjna – mówi Kamil Hagemajer.

Ministerstwo finansów chce swoje błędy naprawić i nawiązać dialog z przedstawicielami branży, który ma doprowadzić do wypracowania optymalnych rozwiązań w zakresie dotowania barów mlecznych.

Sprawę wzięli w swoje ręce także internauci, którzy w ramach protestu przeciwko absurdom prawnym zachęcają do wysyłania do resortu finansów torebek z pieprzem.

Justyna Golonko, awi

/

Polecane

Wróć do strony głównej