Włochy: afera korupcyjna. Łapówki i ustawianie przetargów. Minister składa dymisję
72 godziny po wybuchu skandalu korupcyjnego we włoskim ministerstwie transportu i infrastruktury, do dymisji podał się jego szef Maurizio Lupi. Prasa twierdzi, że z powodu systemu łapówek i ustawiania przetargów koszt wielkich inwestycji w kraju był wyższy o 40 procent.
2015-03-20, 16:15
Posłuchaj
55-letni polityk, wywodzący się z katolickiego ruchu Comunione e Liberazione, jest oskarżany przez media - ale nie przez prokuraturę - o kontakty z grupą sterującą od 14 lat przetargami na wykonanie robót publicznych we Włoszech.
Dochodzenie prowadzone przez prokuraturę we Florencji, w wyniku którego aresztowano 4 osoby, w tym byłego szefa departamentu robót publicznych resortu transportu i infrastruktury, a później jego zewnętrznego konsultanta, oraz dwóch wygrywających wszystkie przetargi przedsiębiorców budowlanych, oparte jest w dużej mierze na podsłuchach telefonicznych. Wśród nagrań, którymi dysponują śledczy i które dotarły do mediów, są rozmowy z tymi osobami prowadzone przez byłego już ministra. Wynika z nich, że szef resortu był z nimi w doskonałej komitywie, a jego najbliżsi czerpali z tego korzyści materialne.
Dochodzeniem objęto łącznie 50 osób. Dotyczy ono powiązań korupcyjnych, towarzyszących realizacji przetargów na największe inwestycje w kraju, między innymi budowę tras kolei dużych prędkości i autostrad, nowych linii metra w Rzymie i Mediolanie oraz przygotowań do mediolańskiej światowej wystawy Expo.
Maurizio Lupi z początku odmawiał podania się do dymisji. Dopiero 20 marca, na zakończenie składanej w parlamencie informacji ze swej działalności, potwierdził decyzję o rezygnacji. Tym samym uniknął głosowania w sprawie wniosku opozycji o odwołanie go z funkcji ministra, które miało się odbyć 24 marca.
Gazety podały także, że syn ministra otrzymał cenny zegarek od przedsiębiorcy, realizującego wielkie inwestycje. Sam minister dostał zaś ubranie szyte na miarę.
REKLAMA
Do wszystkich tych zarzutów Maurizio Lupi odniósł się w wystąpieniu w Izbie Deputowanych. Zapewniał, że nie wywierał żadnych nacisków, by pomóc synowi w znalezieniu pracy. Przyznał jedynie, że za swój błąd uważa to, że nie poprosił syna, aby oddał podarowany mu zegarek. Tłumaczył, że obu biznesmenów poznał wiele lat wcześniej, zanim został ministrem.
Podkreślił, że ustępuje "po 72 godzinach, a nie po 72 dniach" i to mimo że - jak dodał - nie ma powodów do dymisji.
Maurizio Lupi podziękował też premierowi Matteo Renziemu za to, że nie prosił go o rezygnację ze stanowiska. Media ujawniły, że szef rządu czekał przez 3 dni aż minister sam podejmie taką decyzję.
JU/IAR/PAP
REKLAMA