Atom za ropę i Ukrainę, tajniki ugody z Iranem
Porozumienie Iranu z kilkoma mocarstwami do złudzenia przypomina niegdysiejszy pakt z Irakiem. Mówiono o nim w skrócie „ropa za żywność”. Tym razem najtrafniej należałoby powiedzieć: "atom za ropę i Ukrainę".
2015-04-04, 07:02
W Lozannie sześć mocarstw (USA, Wielka Brytania, Francja, Rosja, Chiny i Niemcy) zawarło wstępne porozumienie nuklearne z Iranem. Kompletny układ ma zostać uzgodniony do 30 czerwca. Zachód zarzuca Iranowi, że państwo to dąży do budowy broni atomowej. Teheran utrzymuje, że jego program jądrowy ma wyłącznie charakter cywilny. Prowizoryczna ugoda ma doprowadzić do rozwiązania tej fundamentalnej rozbieżności - o ile istotnie będzie realizowana. Mieliby nad tym czuwać międzynarodowi kontrolerzy.
Program pod egidą ONZ, rozpoczęty w 1995, roku miał za zadanie złagodzić dotkliwości sankcji nałożonych w odwecie za inwazję Iraku na Kuwejt. Z powodu embarga cierpieli bowiem przede wszystkim zwyczajni Irakijczycy, a nie agresywny reżim w Bagdadzie. Do 2003 roku wartość programu wyniosła 26 miliardów dolarów, choć kontrakty zawarto na 42 mld dolarów. ONZ wycofał jednak swój personel przed rozpoczęciem interwencji militarnej, którą przeprowadziła międzynarodowa koalicja z USA na czele. Wzięli w niej udział także polscy żołnierze. Jako powód inwazji podano posiadanie przez Irak broni masowego rażenia?
Teraz znów chodzi o to samo: zastopowanie prac nad bronią masowego rażenia i powstrzymanie ekspansjonistycznych zapędów władz w Teheranie.
Mariaż antagonistów
Gdy uważniej spojrzeć na zestaw państw, które doprowadziły do porozumienia z Iranem widać jak bardzo niezwykły to mariaż.
REKLAMA
Chiny są głównym rywalem gospodarczym Stanów Zjednoczonych w globalnej rozgrywce, zaś Rosja jest z nimi skonfliktowana wskutek wojennej awantury, jaką rozpętała na Ukrainie. Co więc połączyło antagonistów? Jak zwykle w takich przypadkach: interesy, które zepchnęły na drugi plan wzajemne animozje - przynajmniej na chwilę.
Oficjalnie światowe mocarstwa mówią, że chodzi o zażegnanie groźby dla międzynarodowego bezpieczeństwa, jaką stworzyłoby posiadanie broni nuklearnej przez teokratyczny reżim w Teheranie. W tle ramowego porozumienia są jednak także geopolityczne interesy potęg oraz ropa naftowa. To one sprawiły, że po tej samej stronie stołu negocjacyjnego znalazły się wspólnie Rosja, Chiny i Stany Zjednoczone, choć, na co dzień zażarcie walczą ze sobą o wpływy w wielu regionach świata, w tym na Bliskim Wschodzie i nad Zatoką Perską. W dodatku - zdołały doprowadzić do kompromisu, zamiatając pod dywan głębokie różnice.
USA odwraca się od Izraela?
Stany Zjednoczone, które przez oficjalną propagandę irańską nadal są określane jako "Wielki szatan" i wróg numer jeden, uznały ramowe porozumienie z Teheranem za historyczne osiągnięcie. Tuż po jego głoszeniu amerykański prezydent Barack Obama miał specjalne przemówienie na ten temat. W ślad za nim umowę wychwalał także szef dyplomacji USA John Kerry.
Waszyngton tak bardzo dążył do odmrożenia stosunków z Teheranem, że poparł ugodę na przekór Izraelowi, który jest przecież głównym sojusznikiem Ameryki na Bliskim Wschodzie.
REKLAMA
Inna rzecz, że wcześniej premier Izraela Benjamin Netanjahu pojechał do USA wbrew życzeniu prezydenta Baracka Obamy i namawiał Amerykę, by nie zawierała ona ugody z Iranem, bo kraj ten stwarza zagrożenie dla bezpieczeństwa międzynarodowego.
Skok chińskiego smoka na ropę
Kluczową rolę w osiągnieciu prowizorycznej na razie ugody mogły odegrać jednak nie Stany Zjednoczone, lecz Chiny. To im najbardziej zależy na relatywnie tanich dostawach ropy naftowej z Iranu. W ostatnich latach, działając bez większego rozgłosu i wykorzystując konflikt Waszyngtonu z Teheranem, Pekin uczynił z Iranu największego dostawcę ropy dla energochłonnej gospodarki Chin oraz stały się dlań najważniejszym partnerem w handlu.
Jednak włodarze azjatyckiego giganta musieli dostrzec, że - w sytuacji obowiązywania zachodnich sankcji oraz drastycznych obniżek cen ropy - irańska gospodarka coraz bardziej się dusi i może jej grozić załamanie. Według Międzynarodowego Funduszu Walutowego, wskutek sankcji, dochody Iranu z ropy naftowej i gazu ziemnego spadły o 100 proc. w ciągu ostatnich trzech lat.
Pod presją dżihadystów
Teheran też był bardziej skłonny do rokowań, w obliczu kłopotów gospodarczych i swego rosnącego zaangażowania w konfliktach zbrojnych w Iraku, Syrii oraz w Jemenie. Najważniejszym interesem Iranu w regionie jest obecnie zwalczanie Państwa Islamskiego. Sunniccy dżihadyści spod jego znaku uznają szyitów za swoich wrogów, jako odszczepieńców "prawdziwego" islamu.
REKLAMA
Dlatego Irańczycy znaleźli się nagle po tej samej stronie barykady, co "Wielki szatan". Irańscy oficerowie wręcz dowodzili lądową operacją przeciw dżihadystom w rejonie irackiego Tikritu, którą z powietrza wspierały przede wszystkim samoloty bojowe USA.
Porozumienia nie zmącił nawet konflikt w Jemenie, gdzie szyickich stronników Iranu, którzy zorganizowali rebelię zaatakowała sunnicka Arabia Saudyjska.
Zbijanie ceny ropy?
Część analityków sektora energetycznego, np. Fadel Gheit, z Oppenheimer, &Co. przewiduje, że jeśli - w efekcie porozumienia z Lozanny - sankcje przeciwko Iranowi będą znoszone, to zwiększone dostawy irańskiej ropy pomnożą nadpodaż tego surowca, co jeszcze bardziej obniży jego cenę na światowym rynku. Zdaniem irańskiego ministra ropy naftowej Bidżana Zanganeha, po zniesieniu sankcji Iran mógłby podwoić swój eksport ropy w ciągu zaledwie dwóch miesięcy.
Nawet, jeżeli to szacunek na wyrost, pewne jest, że zwiększone wydobycie nie pozostałoby bez wpływu na cenę. Z punktu widzenia Waszyngtonu i Pekinu to bardzo dobrze. Lecz dlaczego na taki scenariusz gotowa jest pójść Rosja, która już dziś dusi się wskutek spadku cen gazu ziemnego i ropy naftowej, będących głównym źródłem jej dochodów budżetowych?
REKLAMA
Iran za Ukrainę?
Na pierwszy rzut oka, porozumienie z Iranem zaszkodzi Rosji, więc powinna ona zrobić wszystko, by je zablokować. Czy wobec tego dążący do odbudowy imperialnych ambicji Moskwy prezydent Władimir Putin jest już słaby, że nie ma siły się przeciwstawić Barackowi Obamie? A może Kreml prowadzi wyrafinowaną grę dyplomatyczną, licząc, że per saldo może z niej wyjść zwycięsko?
Jako drugi po USA największy eksporter broni, Rosja ma nadzieję na otwarcie irańskiego rynku po zniesieniu sankcji. Interfax pisze, że Moskwa zamierza sprzedać ajatollahom swoje zmodernizowane systemy rakiet przeciwlotniczych S-300. W 2010 roku Rosja pod naciskiem Zachodu zrezygnowała z kontraktu wartego 800 mln dolarów.
Ponadto, Rosjanie chcą wesprzeć swego partnera w rejonie Zatoki Perskiej, jakim jest Iran. Tym bardziej, że podtrzymuje on trwanie reżimu Baszara al-Asada w pogrążonej w wojnie domowej Syrii, kolejnym kraju, do którego Rosja tradycyjnie sprzedawała dużo broni i uznawała za swego sojusznika.
Warto przeanalizować pierwsze reakcje osób odpowiedzialnych za rosyjską politykę zagraniczną na porozumienie Iranu z mocarstwami. - Rezultat jest zachęcający - oznajmił ostrożnie szef dyplomacji Siergiej Ławrow. Znacznie więcej wyjawił Konstantin Kosaczow, szef komisji spraw zagranicznych Rady Federacji, czyli izby wyższej rosyjskiego parlamentu. Napisał w serwisach społecznościowych, że wszystkie strony kompromisu są wygrane, bowiem dowodzi on, że "działają międzynarodowe mechanizmy współpracy". - To bardzo pozytywna informacja, która daje nam nadzieję nie tylko w kwestii irańskiej, ale i w wielu innych, w tym na Bliskim Wschodzie i w Europie (Ukraina) - napisał Kosaczow.
REKLAMA
Innymi słowy, Rosja wyciągnęła do USA gałązkę oliwną w sprawie Iranu licząc, że w zamian uzyska zrozumienie dla swoich zamierzeń wobec Ukrainy.
Juliusz Urbanowicz
REKLAMA