Tomasz Arabski nie stawił się na procesie generała oskarżonego w związku z katastrofą smoleńską

Dzień przed 5. rocznicą katastrofy smoleńskiej w procesie oskarżonego w tej sprawie - byłego wiceszefa BOR generała Pawła Bielawnego miał zeznawać były szef kancelarii premiera w rządzie Donalda Tuska Tomasz Arabski, ale nie stawił się w sądzie.

2015-04-09, 13:53

Tomasz Arabski nie stawił się na procesie generała oskarżonego w związku z katastrofą smoleńską

Posłuchaj

Tomasz Arabski nie stawił się w warszawskim sądzie. Relacja Kseni Maćczak (IAR)
+
Dodaj do playlisty

Jak poinformował Sąd Okręgowy w Warszawie, Tomasz Arabski powiadomił rano, że przybycie uniemożliwiło mu odwołanie lotu do Polski z powodu strajku kontrolerów lotów we Francji. Sąd wyznaczy nowy termin jego przesłuchania.

Jak twierdził pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych mecenas Piotr Pszczółkowski, zeznania Tomasza Arabskiego mogłyby rozwiać wiele wątpliwości dotyczących odpowiedzialności wiceszefa BOR. - Bo chociaż sprawy w zakresie organizacji lotu i ochrony tego wydarzenia zostały rozdzielone to jednak zadania, jakie ciążyły na Kancelarii Prezesa Rady Ministrów bardzo interesują sąd orzekający w sprawie odpowiedzialności karnej generała Pawła Bielawnego - powiedział Piotr Pszczółkowski.

"Jeśli lotnisko jest nieczynne, nie ma żadnego zabezpieczenia lotu"

Były dowódca 36. specjalnego pułku lotnictwa transportowego przewożącego VIP-ów płk Ryszard R. i urzędnik z kancelarii premiera zamawiający te loty Miłosław K., którzy zjawili się w sądzie, zeznali, że dostali zapewnienia, iż 7 i 10 kwietnia 2010 r. lotnisko w Smoleńsku będzie czynne.

Ryszard R. (dziś w rezerwie - odwołano go z pułku po katastrofie smoleńskiej) jest podejrzany w śledztwie Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie w sprawie tej katastrofy o niedopełnienie obowiązków co do organizacji lotu w zakresie wyznaczenia i przygotowania załogi Tu-154. Powołując się na ten fakt, R. chciał odmówić zeznań, ale sąd pouczył go, że może tylko odmówić odpowiedzi na konkretne pytanie. Sąd dodał, że prawo do generalnej odmowy zeznań przysługiwałoby mu tylko wtedy, gdyby miał taki sam zarzut, jak Bielawny.

REKLAMA

R. zeznał, że w zamówieniach na lot od danego podmiotu państwowego musiało być określone miejsce lądowania samolotu. Nie przypomniał sobie by była sprawdzana możliwość lądowania na lotnisku Smoleńsk-Siewiernyj. - Wystąpiliśmy do MSZ o aktualne dane tego lotniska, sposobu podejść i odlotu - dodał.

Pytany, czy wiedział, że to lotnisko było nieczynne, odparł: "Nie pamiętam". - A mogło to mieć znacznie dla organizacji lotów? - dopytywał sąd. - Tak - padła odpowiedź. - A jakie? - indagował sąd. - Jeśli lotnisko jest nieczynne, to nie ma żadnego zabezpieczenia lotu - odparł R. - A co robi dowódca pułku, jeśli zamówienie dotyczy nieczynnego lotniska - dopytywał dalej sąd. R. odpowiedział: "Nie miałem takiej sytuacji w okresie swej służby; miałem zapewnienie, że to lotnisko będzie czynne i będą tam służby".

Dodał, że 36. pułk już wcześniej wykonywał loty na to lotnisko. -A czy z BOR się kontaktowaliście w tej sprawie? - pytał sędzia. - Nie pamiętam - odparł świadek. "BOR nie byłby nam potrzebny do oceny, jeśli chodzi o stronę typowo lotniczą" - dodał.

R. nie odpowiedział na pytanie, kto był odpowiedzialny za przygotowanie lądowania 7 i 10 kwietnia na Siewiernym.

REKLAMA

W odczytanych zeznaniach ze śledztwa R. mówił, że o wyposażeniu lotniska w Smoleńsku miał informacje od ambasady RP w Moskwie, przekazane jeszcze w 2009 r. W 2010 r. pułk wystąpił o dodatkowe dane, ale nie było "żadnej nowej informacji". "Przed 10 kwietnia nikt z pułku nie kontaktował się z obsługą lotniska w Smoleńsku, ale po 7 kwietnia załoga lądująca z premierem potwierdziła dane o lotnisku" - zeznał świadek.

Mec. Piotr Pszczółkowski - pełnomocnik oskarżyciela posiłkowego, którym w tej sprawie jest Jarosław Kaczyński - powiedział mediom, że na zeznania R. (jak ocenił - "dość ogólne") istotny fakt miał wpływ, że ciążą na nim zarzuty. - Jak każda osoba podejrzana niekoniecznie zawsze musi chcieć w pokładach swej pamięci grzebać głęboko - dodał.

"Kwestie, czy lądować uzgadniał zawsze organizator lotu"

Drugi świadek Miłosław K. - jeden z byłych podwładnych Arabskiego - zeznał, że sporządzał finalne zamówienie dla 36. pułku co do lotu premiera 7 kwietnia 2010 r. do Smoleńska. Dodał, że nie było wymiany informacji co do tego lotniska miedzy KPRM a pułkiem. Mówił, że miał informacje, iż lotnisko w Smoleńsku będzie czynne. Powiedział też, że szefowi BOR nie były przekazywane "szczególne wymagania" co do tej wizyty.

Świadek nie pamiętał, od kiedy samoloty 36. pułku latały na to lotnisko. - Nie pamiętam, by kiedykolwiek były jakieś kłopoty z wykorzystaniem tego lotniska - mówił K. w śledztwie. Nie rozważał on też możliwości wyboru innego lotniska. Dodał, że kwestie, czy lądować na danym lotnisku, uzgadniał zawsze "organizator lotu z jego realizatorem".

REKLAMA

Co do lotu prezydenta z 10 kwietnia, K. zeznał, że były zmieniane godziny wylotu i Tu-154, i Jaka-40 z dziennikarzami.

Proces odroczono do 4 maja, kiedy będą zeznawać kolejni świadkowie.

"BOR powinno było uznać stopień zagrożenia wizyty za "wysoki"

Generał Paweł Bielawny jest oskarżony o nieprawidłowości przy ochronie wizyt VIP-ów w Smoleńsku w 2010 roku. Bielawny nie przyznaje się do zarzutów, za które grozi mu do pięciu lat więzienia.

Paweł Bielawny jest oskarżony o niedopełnienie obowiązków "związanych z planowaniem, organizacją i realizacją zadań ochronnych, podejmowanych przez Biuro Ochrony Rządu, co skutkowało znacznym obniżeniem bezpieczeństwa ochranianych osób".

REKLAMA

W częściowo jawnym uzasadnieniu aktu oskarżenia prokurator Józef Gacek przytaczał wnioski z opinii dwóch biegłych, którzy uznali, że sposób organizacji i realizacji działań ochronnych był niezgodny z ówczesnymi zasadami BOR. Z opinii wynika także, że oskarżony odpowiada m.in. za brak rozpoznania przez Biuro lotniska w Smoleńsku oraz sprawdzenia tras przejazdu prezydenta. A także za brak oficera BOR, który czekałby na prezydenta Lecha Kaczyńskiego, brak wiedzy o lotniskach zapasowych, nienależyte przeprowadzenie analizy zagrożeń i wiele innych nieprawidłowości.

Biegli uznali, że Lech Kaczyński był "niepopularny w Rosji" i m.in. z tego powodu BOR powinno było uznać stopień zagrożenia jego wizyty za "wysoki", a nie za "średni".

10 kwietnia 2010 roku, o godz. 8.41, samolot Tu-154M z delegacją na obchody 70-lecia zbrodni katyńskiej rozbił się pod Smoleńskiem. Zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński, jego żona i wielu wysokich rangą urzędników państwowych i dowódców wojskowych.

Zobacz specjalny serwis poświęcony katastrofie smoleńskiej>>>

REKLAMA

IAR,kh

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej