Ekstraklasa: niemoc Legii i Lecha, Zawisza trafił "szóstkę" [PODSUMOWANIE KOLEJKI]
27. kolejka Ekstraklasy powiedziała bardzo wiele o tym, jak wygląda sytuacja w trwających rozgrywkach. Wyścig Legii Warszawa i Lecha Poznań o mistrzostwo Polski prowadzony jest w żółwim tempie, a kolejna wygrana skazanego na spadek Zawiszy Bydgoszcz nie zaskakuje już nikogo.
2015-04-14, 12:00
Posłuchaj
Walka o mistrzostwo Polski przypomina w tej chwili żółwi wyścig. Już przed startem rozgrywek większość ekspertów przewidywała, że losy tytułu rozstrzygną między sobą Legia Warszawa i Lech Poznań. Mistrz i wicemistrz Polski rzeczywiście mają widoczną przewagę nad resztą stawki, jednak przynoszą swoim kibicom masę rozczarowań.
Zmarnowana szansa Lecha Poznań
Pierwszy raz od dawna drużyna Macieja Skorży mogła wskoczyć na miejsce lidera rozgrywek. Po tym, jak Legia Warszawa przegrała z Lechią Gdańsk, przed "Kolejorzem" otworzyła się wielka szansa na to, by zrównać się w tabeli z mistrzem Polski i przeskoczyć go dzięki lepszemu bilansowi meczów bezpośrednich.
Kibice na trybunach w Poznaniu obejrzeli jednak słaby mecz swojego zespołu. Korona Kielce natomiast pokazała, że nie bez powodu obok Zawiszy Bydgoszcz jest jedynym zespołem, który w tym roku nie przegrał spotkania. Piłkarze Ryszarda Tarasiewicza mierzą w czołową ósemkę i jeśli będą utrzymywać formę, mogą osiągnąć swój cel.
Po meczu w Poznaniu oni także mogą mówić o niewykorzystanej szansie - gdyby pokazali lepszą skuteczność, mogli pokusić się o wywiezienie z trudnego terenu nawet kompletu punktów. Rzutu karnego nie wykorzystał jednak Porcellis, a od 58. minuty kielczanie musieli gonić wynik, do siatki trafił bowiem Lovrencsics.
REKLAMA
Korona wyrównała i do końca spotkania utrzymała ten wynik.
Lech, zamiast pozycji lidera, został najlepszą drużyną rozgrywek w innej klasyfikacji - zremisował już 11. spotkanie w tym sezonie, więcej niż jakikolwiek inny zespół.
Legia Warszawa także się nie popisała, przegrywając już 8 mecz od startu rozgrywek - tyle samo ma 8. w tabeli Górnik Zabrze. Jeszcze przed startem sobotniego spotkania z Lechią Gdańsk było wiadomo, że przeciwnik mistrza Polski ma patent na warszawiaków - w ostatnich latach regularnie urywał im punkty.
Sytuację gościom na PGE Arenie, na której zasiadło ponad 30 tysięcy kibiców, skomplikował Ondrej Duda, który jeszcze w pierwszej połowie zobaczył czerwoną kartkę i skazał swój zespół na grę w osłabieniu przez większość spotkania.
REKLAMA
Słowak ostatnio był w słabszej dyspozycji, nie błyszczał tak jak jesienią i po meczu wziął winę za porażkę na siebie. To jednak wiele nie zmienia. Kibice Legii mieli podstawy do tego, by być w podłych nastrojach. Stracili kolejne punkty w tym sezonie, a dodatkowo prawdopodobnie będą musieli radzić sobie bez swojego najbardziej kreatywnego zawodnika w 3 następnych meczach.
Bramkę na wagę 3 punktów dla Lechii w końcówce spotkania zdobył Makuszewski.
Legia musi wrócić na właściwy tor, by przed podziałem punktów wciąż zajmować pozycję lidera. W kolejnym meczu zagra z Zawiszą Bydgoszcz, absolutną rewelacją Ekstraklasy w tym roku. I w Warszawie nikt nie ma wątpliwości co do tego, że będzie to trudne spotkanie.
REKLAMA
Źródło: Legia.com/x-news
Wygrane Zawiszy nie dziwią już nikogo
GKS Bełchatów rozpoczął dobrze mecz z tegorocznymi rycerzami wiosny. Arkadiusz Piech szybko wpisał się na listę strzelców i wyglądało na to, że piłkarze Mariusza Rumaka mogą mieć problemy z odniesieniem kolejnego zwycięstwa. Potrafili jednak zdecydowanie odmienić losy spotkania.
3 bramki w strzelone w 10 ostatnich minut pierwszej połowy dały im solidną zaliczkę, do której w drugiej połowie dołożyli jeszcze jedno trafienie. O zaskoczeniu trudno jednak mówić, ponieważ bydgoszczanie wygrali właśnie szósty mecz z rzędu. Cud w wykonaniu Mariusza Rumaka właśnie staje się faktem.
Kibice Zawiszy mogą żałować, że zespół po rundzie jesiennej nie zajmował choćby miejsca blisko grupy mistrzowskiej. Ze zdobyczą punktową, którą może pochwalić się w tym roku, drużyna aktualnie mogłaby włączyć się do walki o mistrzostwo Polski.
REKLAMA
Bardzo ważny mecz wygrał Ruch Chorzów. Pewne zwycięstwo 3:0 z Cracovią pozwoliło piłkarzom Waldemara Fornalika wydobyć się ze strefy spadkowej. Na przedostatnie miejsce w tabeli spadł GKS Bełchatów. Tym samym w lidze wyłoniło się dwóch nowych faworytów do tego, by w przyszłym roku grać na zapleczu Ekstraklasy.
Zawisza w meczu z GKS-em Bełchatów pokazał, że zespoły te w tym momencie dzieli różnica klasy. Po meczu z Legią piłkarzy z Bydgoszczy czeka starcie z Cracovią - już ten mecz może sprawić, że zespół Mariusza Rumaka opuści strefę spadkową, a znajdą się w niej właśnie Cracovia i GKS Bełchatów.
Fatalny rok Śląska trwa
Bez zwycięstwa w tym roku w dalszym ciągu pozostaje Śląsk Wrocław. Tadeusz Pawłowski może cieszyć się z jednego powodu - jest nim to, że w rundzie jesiennej drużynie udało się zgromadzić tyle punktów, że spadek do grupy walczącej o utrzymanie raczej jej nie grozi.
Z drugiej strony jednak, przewaga nad Pogonią Szczecin i Koroną Kielce wynosi zaledwie 5 punktów, lepiej więc, by piłkarze z Dolnego Śląska zaczęli wreszcie punktować, jeśli nie chcą jeszcze bardziej zawieść swoich kibiców. W meczu z Piastem Gliwice Śląsk doznał kolejnej porażki z zespołem z dolnej części tabeli, a antybohaterem meczu został rezerwowy Krzysztof Danielewicz. Zawodnik potrzebował siedmiu minut, by z dwoma żółtymi kartkami udać się do szatni, skazując swój zespół na grę w dziesięciu przez ostatnie pół godziny meczu.
REKLAMA
Słabo na wiosnę prezentują się także piłkarze Wisły Kraków i Górnika Zabrze, którzy zmierzyli się w piątkowy wieczór. Był to mecz niewykorzystanych sytuacji, który toczył się pod dyktando gości. Górnik udowodnił już, że potrafi wygrywać na wyjazdach, jednak w tym przypadku zespoły musiały zadowolić się podziałem punktów. Ładną debiutancką bramkę strzelił dla gości Grendel, ale kibicom pozostał niedosyt - bramek w tym spotkaniu mogło być dużo więcej, ale obie drużyny marnowały naprawdę dobre sytuacje.
Nowego bohatera ma za to Pogoń Szczecin. Pod nieobecność Marcina Robaka błysnął Łukasz Zwoliński, który zdobył dwa gole dla "Portowców" w meczu z trzecią drużyną Ekstraklasy, Jagiellonią Białystok. Świetny występ młodego napastnika był ozdobiony bramką przepięknej urody.
Wygląda na to, że "efekt nowej miotły" zadziałał po raz kolejny, ale Czesław Michniewicz, który po prawie dwóch latach wrócił na trenerską ławkę, będzie musiał przełożyć to na ustabilizowanie formy i awans do czołowej ósemki.
Deser w 27. kolejce był wyjątkowo mizerny. Górnik Łęczna i Podbeskidzie Bielsko-Biała zafundowały swoim fanom jedyny w tej kolejce mecz, w którym nie padła żadna bramka. Lepsze okazje do tego, by sięgnąć po zwycięstwo, mieli piłkarze Leszka Ojrzyńskiego, ale Maciej Korzym w końcówce meczu zmarnował wymarzoną sytuację.
REKLAMA
27 kolejka Ekstraklasy:
GKS Bełchatów 1-4 Zawisza Bydgoszcz
Górnik Łęczna 0-0 Podbeskidzie Bielsko-Biała
REKLAMA
Lechia Gdańsk 1-0 Legia Warszawa
Piast Gliwice 2-0 Śląsk Wrocław
Pogoń Szczecin 2-0 Jagiellonia Białystok
REKLAMA
Wisła Kraków 1-1 Górnik Zabrze
Paweł Słójkowski, PolskieRadio.pl
REKLAMA