Niemcy: koniec kontroli internetu dla wywiadu USA. Pokłosie afery

Niemiecki wywiad ogranicza współpracę z amerykańską Agencją Bezpieczeństwa Narodowego. To reakcja na ostatnią aferę z udziałem Amerykanów, którzy z niemiecką pomocą mieli inwigilować europejskich polityków.

2015-05-07, 13:30

Niemcy: koniec kontroli internetu dla wywiadu USA. Pokłosie afery
Niemiecka stacja nasłuchowa nie będzie już przekazywać informacji Amerykanom. Foto: freeimages.com

Posłuchaj

Niemiecki wywiad ogranicza współpracę z NSA. Korespondencja Wojciecha Szymańskiego (IAR)
+
Dodaj do playlisty

Jak podają media w Niemczech Federalna Służba Informacyjna, czyli niemiecki wywiad, przestała przekazywać Amerykanom protokoły dotyczące kontroli ruchu internetowego. Chodzi o informacje zbierane w stacji nasłuchowej Bad Aibling w Bawarii. Wcześniej Niemcy zażądały od Amerykanów, aby ci dokładnie uzasadniali każdy wniosek o prowadzenie internetowej inwigilacji, ale służby zza oceanu odmówiły. Amerykanie mieli stwierdzić, że nie są w stanie dostarczyć takiego uzasadnienia w krótkim czasie.

Na początku maja niemieckie media ujawniły, że stacja w Bad Aibling przez lata była wykorzystywana do inwigilowania europejskich polityków m.in. we Francji, Austrii i Komisji Europejskiej. Działo się to na zlecenie Amerykanów, ale przy pomocy Niemców. Szpiegowano również międzynarodowe koncerny. W polu zainteresowania NSA miały znajdować się takie firmy jak EADS i Eurocopter. Sprawą zainteresował się niemiecki federalny prokurator generalny Harald Range, który bada, czy nie doszło do przestępstwa. 

Komisja niemieckiego Bundestagu zajmująca się służbami specjalnymi domaga się teraz ujawnienia listy osób i instytucji, przeciwko którym prowadzono operacje. Opozycja chce też upublicznienia przez rząd listy "selektorów" - wyznaczonych przez Amerykanów numerów telefonów, adresów komputerowych IP i haseł, używanych przez BND do kontrolowania połączeń w internecie. Niemiecki rząd na razie jednak mówi "nie". Najpierw chce skonsultować się w tej sprawie z Waszyngtonem.

W centrum krytyki znalazł się minister spraw wewnętrznych Niemiec Thomas de Maiziere. Polityk CDU i bliski współpracownik kanclerz Angeli Merkel oskarżany jest o brak reakcji na działania NSA oraz o rzekome wprowadzenie w błąd parlamentu. Odpowiadając w kwietniu na interpelację poselską, de Maiziere zapewniał, że nic nie wie o uprawianiu przez NSA szpiegostwa gospodarczego. Zdaniem opozycji minister dowiedział się o kontrowersyjnych działaniach służb amerykańskich już w 2008 roku, kiedy był szefem urzędu kanclerskiego.

REKLAMA

Szef MSW przesłuchiwany był ostatnio przez parlamentarną komisję ds. kontroli służb specjalnych. Po posiedzeniu powiedział, że udało mu się wyjaśnić wszystkie niejasności. - Z zarzutów nie zostało nic - oświadczył de Maiziere.

Współpracy z USA broni kanclerz Angela Merkel. Argumentuje, że kooperacja między służbami jest nieodzowna wobec zagrożenia ze strony międzynarodowego terroryzmu.

Impulsem do korekty współpracy z NSA były informacje przekazane blisko dwa lata temu przez byłego współpracownika CIA Edwarda Snowdena. W 2013 roku Amerykanin uciekł z USA do Hongkongu, a stamtąd do Rosji, gdzie uzyskał czasowy azyl, a potem zgodę na trzyletni pobyt. Przedtem ujawnił tajne informacje o masowym inwigilowaniu przez NSA zarówno obywateli USA, jak i obcokrajowców, w tym przywódców państw sojuszniczych.

IAR/PAP/fc

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej