Ekspert krytycznie o nalotach koalicji w Jemenie: bez działań na lądzie to ślepa uliczka
Arabska koalicja w Jemenie, zwalczająca szyickich rebeliantów Huti, którzy wystąpili przeciwko prezydentowi, nie ma strategii, zaś w ogarniętej chaosem Libii jest - wbrew pozorom - szansa na ugodę - mówi znawca świata muzułmańskiego prof. Jean-Pierre Filiu.
2015-05-12, 15:09
- Jak dotychczas arabska koalicja w Jemenie nie ma strategii. Przy braku strategii same ataki wojskowe nie mogą przynosić oczekiwanych rezultatów. A nawet (...), gdy mają miejsce tylko bombardowania z powietrza, bez jakichś działań na ziemi, to jest to ślepa uliczka - ocenia wykładowca w Instytucie Nauk Politycznych, słynnej Sciences Po w Paryżu.
Filiu uważa, że "jedyną drogą zejścia ze ścieżki jemeńskiej jest - jak to ujął - neutralizacja głównego czynnika eskalacji konfliktu, a więc byłego dyktatora Alego Abd Allaha Salaha".
„Wojna zastępcza”
Powiązany Artykuł
Według wielu ekspertów walki w Jemenie stały się swego rodzaju "wojną zastępczą" między sunnicką Arabią Saudyjską, wspierającą rząd prezydenta Abd ar-Raba Mansura al-Hadiego i szyickim Iranem udzielającym pomocy rebeliantom. Zdaniem politologów interwencja w Jemenie państw Zatoki Perskiej pod wodzą Rijadu jest próbą obrony pozycji saudyjskiego królestwa, jako regionalnego hegemona, przed rosnącymi wpływami Teheranu.
REKLAMA
- Nie jest to ani konflikt szyicko-sunnicki, ani wojna zastępcza Arabii Saudyjskiej i Iranu, chociaż mamy ostatnio wrażenie, że właśnie o to chodzi - mówi Filiu.
Rezolucja RP
Jak zaznacza ekspert, sprawę z tego zdaje sobie ONZ, ponieważ ostatnia rezolucja Rady Bezpieczeństwa ONZ wskazuje, że Ali Abd Allah Salah i jego rodzina stanowią główną przeszkodę na drodze do pojednania w Jemenie. - Musimy więc zneutralizować go poprzez - jak to ujął - działania polityczne i jeśli te działania przeciwstawi się jemu lub innym w Jemenie, to być może arabska koalicja będzie wiedziała dokładnie, co robić lub w kogo uderzać, bo na razie jest to strzelanie na oślep – oceniał.
Krwawe walki
Według najnowszych danych ONZ w toku obecnych walk w Jemenie zginęło ponad 1000 osób, w tym 551 cywilów, ok. 3 tys. ludzi zostało rannych, a 250 tys. było zmuszonych do porzucenia stałych miejsc zamieszkania. Z informacji organizacji broniącej praw człowieka Human Rights Watch (HRW) wynika, że koalicja najprawdopodobniej użyła w Jemenie amerykańskich bomb kasetowych, zakazanych przez większość krajów świata.
Tymczasem z optymizmem i nadzieją ekspert i wieloletni dyplomata w krajach arabskich odniósł się do sytuacji w Libii, która od 2011 r. pogrążona jest w chaosie. Profesor Filiu uważa, że możliwe jest wewnątrzlibijskie pojednanie.
REKLAMA
RUPTLY/x-news
Warunki pojednania
Według niego libijski proces ugody między dwoma rywalizującymi ze sobą rządami w Trypolisie i Tobruku mógłby być realizowany na sposób libijski. - Każda strona chce swoją część tortu (kraju), ale nie tę samą i to napawa optymizmem - wyjaśnia. Dodaje, że "generalnie nie ma niczego nie do pogodzenia między wizjami obu koalicji". - Obie koalicje są bowiem mieszane: po obu stronach są nacjonaliści, islamiści i regionaliści - wskazuje.
- Oczywiście jestem przygnębiony, gdy patrzę na rozmiar zniszczeń i strat, ale tak długo, jak Libijczycy z Libijczykami będą rozmawiać, jest sposób na wyjście z kryzysu - ocenia Filiu. - Mamy dwa rządy, ONZ już mediowała między nimi w sprawie wypracowania jakiejś formuły, co spowodowało napięcia w obu koalicjach. To jest dobre, ponieważ obie koalicje będą musiały usiąść do stołu i zneutralizować swoich własnych ekstremistów - dodaje.
pp/PAP
REKLAMA
REKLAMA