Afera biletowa w PZPN: Greń: ta decyzja to barometr wyborczy
Piłkarski działacz z Podkarpacia Kazimierz Greń uważa, że decyzja delegatów zjazdu PZPN dotycząca kwestii jego zawieszenia była barometrem wyborczym. - Pokazali to, co im się dzisiaj nie podoba - powiedział.
2015-06-09, 18:17
Posłuchaj
Kazimierz Greń po Walnym Zgromadzeniu PZPN (IAR)
Dodaj do playlisty
Delegaci na Walne Zgromadzenie Sprawozdawcze PZPN zdecydowali we wtorek, że Greń, bohater tzw. afery biletowej, nie będzie zawieszony w prawach członka zarządu piłkarskiej centrali do czasu zakończenia postępowania dyscyplinarnego przed organami związku. W głosowaniu oddano 104 ważne głosy. Za dalszym zawieszeniem szefa Podkarpackiego ZPN było 63 delegatów, a 41 przeciw, więc wniosek nie uzyskał wymaganej większości 2/3.
- To oznacza, że jestem w dalszym ciągu członkiem zarządu PZPN, wybranym na tę kadencję. Nie podskakuję jednak do góry, nie cieszę się. Po prostu delegaci swoją mądrością pokazali to, co im się dzisiaj nie podoba. Powiem tak - to jest barometr wyborczy. Wiadomo, dla kogo - stwierdził Greń.
Na początku kwietnia wszczęto wobec niego podstępowanie dyscyplinarne z powodu naruszenia norm etyczno-moralnych. Kilka dni wcześniej miał on pod stadionem w Dublinie sprzedawać pochodzące z puli podkarpackiego związku bilety na mecz eliminacji Euro 2016 Irlandia - Polska (1:1) za cenę wyższą od nominalnej. Greń zaprzecza oskarżeniom.
REKLAMA
Nie wie czy się odwoła
Działacz z Podkarpacia został 10 kwietnia, na swój wniosek, zawieszony w prawach członka zarządu PZPN (co czasu zjazdu). Z kolei na początku czerwca Komisja Dyscyplinarna PZPN zdyskwalifikowała go na 10 lat. Orzeczenie nie jest prawomocne. Greniowi przysługuje prawo apelacji do Najwyższej Komisji Odwoławczej.
- Czekamy teraz na uzasadnienie Komisji Dyscyplinarnej. W dalszym ciągu go nie otrzymaliśmy, choć wcześniej tempo było ekspresowe. Co tydzień byłem ściągany do Warszawy. Odrzucono wszystkie wnioski, które składaliśmy. Sprowadzenie i konfrontację świadka, billingi telefoniczne. Czy będę się odwoływał? Najpierw muszę otrzymać uzasadnienie, wtedy podejmę decyzję - podkreślił.
Podczas wtorkowego zjazdu Greń, w trakcie długiego i emocjonalnego wystąpienia, pokazał delegatom slajdy. Na jednym z nich, jak twierdził, jest orzeczenie irlandzkiego sądu oddalające oba zarzuty przeciwko niemu.
REKLAMA
Greń idzie do sądu?
- Wykorzystamy to w odpowiednim momencie i miejscu. Czy w sądzie cywilnym? Ja chcę z czegoś żyć, zrujnowano mnie. Czy pokażę ten dokument również w procesie odwoławczym w PZPN? Proszę na razie nie pytać. To wszystko jest świeże. Nie mówię ani tak, ani nie. Muszę usiąść, skonsultować - przyznał.
Greń na razie nie ujawnia swoich planów w polskiej piłce. Uważa jednak, że wtorkowe głosowanie ma znaczenie.
- To był dla kogoś barometr wyborczy. Wiadomo, co jest w tej grze. Tu nie chodzi o bilety. Nawet gdybym nimi handlował, to powinienem dostać upomnienie, naganę, a nie wykluczenie. Jeszcze jest Najwyższa Komisja Odwoławcza, a za rok Walne Zgromadzenie PZPN. Ono ma najwyższą władzę. Jeżeli nawet ktoś dostał 10 lat dyskwalifikacji, Walne Zgromadzenie może to cofnąć - zakończył.
REKLAMA
bor
REKLAMA