Armenia: tysiące demonstrantów na ulicach Erywania
Manifestanci domagają się cofnięcia decyzji o podwyżce cen energii elektrycznej. Protestujący próbowali dostać się w pobliże siedziby prezydenta, ale drogę zagrodził im kordon policji. Odgrodzili się od funkcjonariuszy barykadami z koszy na śmieci.
2015-06-23, 20:00
Posłuchaj
W Erywaniu ponownie protesty - relacja Macieja Jastrzębskiego/IAR
Dodaj do playlisty
Demonstranci już w poniedziałek zebrali się przed pałacem prezydenckim. Przez całą noc policjanci próbowali nakłonić ich do rozmów z prezydentem Sierżem Sarkisjanem, ale bezskutecznie. Uczestnicy wiecu twierdzili, że głowa państwa wie, co ma zrobić, a jeśli nie, to niech poda się do dymisji.
W końcu o świcie we wtorek siły porządkowe zdecydowały się zaatakować. Policjanci użyli pałek, gumowych kul i armatek wodnych. Rannych zostało 7 demonstrantów i 11 policjantów. Do aresztów trafiło 237 osób.
Po kilku godzinach Ormianie ponownie zebrali się w centrum stolicy i ruszyli w kierunku pałacu prezydenckiego. Na drodze stanął im kordon policjantów wyposażonych w tarcze i pałki. Funkcjonariusze twierdzą, że nie dopuszczą do zamieszek.
CivilNet TV/You Tube
REKLAMA
Organizatorem protestu jest ugrupowanie o nazwie "Nie dla grabieży!". Jego przedstawiciele zapowiedzieli, że będą się domagać nie tylko rezygnacji z podwyżek cen, ale też uwolnienia osób zatrzymanych w poniedziałek.
Protesty armeńskich mediów
W czasie poniedziałkowej demosntracji poszkodowani zostali dziennikarze. Ubrani po cywilnemu mężczyźni bili ich, a także konfiskowali i niszczyli sprzęt.
Demonstranci oskarżają rząd prezydenta Serża Sarkisjana, że podnosząc taryfy na energię elektryczną, doprowadza ich do ubóstwa.
Podobne manifestacje odbyły się także poza stolicą, ale też zostały rozpędzone przez policję z użyciem siły - podał portal Arminfo. Przeciwko pikietującym w Giumri, drugim co do wielkości mieście Armenii, policja użyła armatek wodnych.
REKLAMA
Zgodnie z decyzją z 17 czerwca ceny elektryczności mają wzrosnąć od 1 sierpnia o ok. 16 procent. Armenia, jak zauważa agencja AFP, jest silnie uzależniona od gospodarki rosyjskiej, przeżywającej kryzys i odczuwającej skutki zachodnich sankcji.
PAP/IAR/iz
REKLAMA