Szef MSZ Rosji ostrzega przed wzniecaniem rewolucji w Armenii
Rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow przestrzegł w czwartek Zachód przed próbą wzniecania "kolorowej rewolucji" w Armenii. W kraju tym od kilkunastu dni młodzi ludzie protestują przeciw rządowym planom zwiększenia opłat za energię elektryczną.
2015-07-02, 17:56
- Wiecie, w jaki sposób rozpoczęły się "kolorowe rewolucje" oraz ukraiński Majdan - powiedział Ławrow na szczycie młodzieży państw BRICS (w jej skład wchodzą Brazylia, Rosja, Indie, Chiny oraz RPA) w Moskwie.
- Obecna sytuacja w Armenii stanowi dla wielu pokusę, aby pobudzać antyrządowe nastroje, mimo że protesty mają charakter jedynie ekonomiczny - dodał.
Rosyjski minister twierdził, że państwa Zachodu zwracają szczególną uwagę na rolę młodzieży w kształtowaniu polityki państwowej, w tym poprzez udział w "pokojowych protestach".
Rosja z niepokojem przygląda się antyrządowym protestom na obszarze poradzieckim. Kreml od dawna dostrzega w "kolorowych rewolucjach" dążenie Zachodu do ingerowania w sprawy państw uznawanych przez Moskwę za wyłączną strefę rosyjskich wpływów.
Od 19 czerwca tysiące demonstrantów protestuje w Erywaniu przeciwko decyzji o podwyżce cen energii elektrycznej o ponad 16 procent od 1 sierpnia. Protestujący blokują prospekt Bagramjana, główną arterię stolicy. Demonstrantów kilkakrotnie rozpędzała policja, używając m.in. armatek wodnych.
Uczestnicy demonstracji zignorowali sobotnią propozycję prezydenta Serża Sarkisjana, że na czas audytu w Sieciach Elektroenergetycznych Armenii, należących do rosyjskiej firmy Inter RAO, rząd "weźmie na siebie ciężar" podwyżek.
Decyzja o podniesieniu opłat za energię elektryczną zapadła w połowie czerwca. Erywań uzasadniał podjęte działania spadkiem kursu armeńskiej waluty - drama.
Eksperci uważają jednak, że ceny prądy są tylko pretekstem do protestów. - Tym, co wyprowadziło tych młodych ludzi na ulice, była zapowiedź podwyżek cen prądu i co chwila podkreślają, że o nic więcej im nie chodzi - mówi Dawid Szachnazarian, jeden z najbardziej szanowanych w Armenii analityków tamtejszej polityki. - Ale istota protestu jest głęboko polityczna i dotyczy systemu, jaki zapanował i ugruntował się w naszym kraju, odkąd władzę na Kremlu objął Władimir Putin. Niby rozchodzi się o prąd, a tak naprawdę idzie w tym wszystkim o to, jak wyglądać będzie przyszłość i kształt Armenii - dodaje.
Powiązany Artykuł
Jego zdaniem Rosja chciałaby, żeby Armenia rozprawiła się z demonstrantami tak, jak postąpiono by z nimi w Moskwie. - To jest świat rosyjski i idzie teraz o to, czy Armenia będzie do niego należała, czy nie, albo ile wywalczy dla siebie niezależności - mówi Szachnazarian.
PAP, bk
REKLAMA
REKLAMA