TOURek Zimocha. Bart(d) kolarstwa nie dał się poszatkować
Etap z Nowego Sącza do Zakopanego rozwiał polskie nadzieje. Wyścigu nie wygra Polak.
2015-08-07, 10:10
Posłuchaj
Pewnie najlepszym z nich w klasyfikacji generalnej będzie Tomasz Marczyński. W czwartek stracił najmniej. Tylko niepełna 2 minuty do zwycięzcy.
Ponad pół godziny stracił Kamil Zieliński. W połowie etapu wiadomo było, że obrona żółtej koszulki nie będzie możliwa. Po poprzednim wyczerpującym etapie brakowało już sił. Zieliński oddal i koszulkę najlepszego górala.
Na podjeździe pod Gubałówkę nie tylko etap, ale i cały wyścig przegrał Michał Kwiatkowski. Przez wiele kilometrów V etapu wydawało mi się, że mistrz świata spokojnie da sobie radę. Był w czołówce. Ten etap pokazał jednak co w kolarstwie znaczy – zespół, grupa. Gdy ekipa Sky narzuciła tempo peleton został znacznie okrojony. Tempa nie wytrzymał i Michał Kwiatkowski. Nie ukrywa, że nie jest w mistrzowskiej formie. Chwile słabości określa od lat kolarski slogan „noga nie podaje.” Dochodzi jeszcze presja, oczekiwanie. W połączeniu z nienajlepszą dyspozycją fizyczną to jest najcięższy podjazd dla każdego kolarza. Taka „góra” była za trudna w czwartek i dla mistrza świata.
W końcówce etapu szalała grupa Astana. Jej tempo poszatkowało już peleton jak nóż cebulę każdego mistrza kuchni. Szybko, dokładnie. Astana ma wielkiego lidera - Fabio Aru. Bez pomocy kolegów z grupy nie można wygrywać kolarskich wyścigów.
REKLAMA
Pamiętam słowa Rafała Majki z ubiegłorocznego Touru. Słowa podziękowania dla całej ekipy Tinkoff, za pomoc na trudnych etapach. V etap TdP ograniczył kandydatów do zwycięstwa w klasyfikacji generalnej. Największe mają ci z mocnych zespołów. Grono marzących o sukcesie w całym wyścigu pomniejszy się pewnie i po VI etapie.
Kolarstwo to sport indywidualny, ale etap wokół Bukowiny może być pokazem siły jazdy drużynowej. Góry nie są straszne żadnemu kolarzowi. Zabójcze dla wielu jest tempo w jakim się na szczyty podjeżdża. Niezwykle interesujące byłoby więc zorganizowanie wyścigu, także wieloetapowego, w którym startowaliby tylko liderzy zawodowych grup. No może, najwyżej 2, 3 z każdego zespołu. Nie byłoby pomocników na trasie, kolarskich giermków. Miano mistrza trzeba by było zdobyć samemu. To byłoby romantyczne kolarstwo.
I dlatego tak zaimponował mi w Zakopanem Belg Bart de Clerq. Nie miał takiej pomocy jak Aru z Astany, czy Henao z grupy Sky, ale nie dał się poszatkować ich wcześniejszymi atakami. Sam pokazał klasę mistrza. Pokazał brawurę, odwagę i po indywidualnym ataku w przepięknym stylu wygrał pod Wielka Krokwią. Nowy lider Bart de Clerq stał się świetnym „Bardem” kolarstwa.
Tomasz Zimoch, Polskie Radio
REKLAMA
REKLAMA