Zamach w Bangkoku. Monitoring zarejestrował prawdopodobnego sprawcę ataku
Tajlandzkie władze twierdzą, że zidentyfikowały podejrzanego o podłożenie bomby w Bangkoku. Zginęło ponad 20 osób, ponad sto jest rannych.
2015-08-18, 10:39
Posłuchaj
Sytuacja w kraju jest dynamiczna. Mieszkańcy są zaniepokojeni konsekwencjami - tak na temat zamachu w Bangkoku wypowiadał się w dzień zamachu polski turysta przebywający w Tajlandii, Robert Rybicki (źr. IAR)
Dodaj do playlisty
Tajlandzkie władze poinformowały, że są na tropie sprawcy poniedziałkowego zamachu. Trwają poszukiwania mężczyzny, którego na krótko przed wybuchem zarejestrowała kamera monitoringu.
Rzecznik policji Prawut Thavornsiri powiedział, że śmierć poniosły 22 osoby, a 123 zostały ranne. Wśród zabitych jest ośmiu obcokrajowców. Wśród zabitych jest trzech obywateli Chin - podała oficjalna agencja Xinhua. Zginęli także dwaj mieszkańcy Hongkongu, dwie osoby z Malezji i jedna osoba z Filipin. Wśród rannych jest wielu Chińczyków i Tajwańczyków.
Na głównych skrzyżowaniach stolicy i miejscach popularnych wśród turystów zaostrzono kontrole bezpieczeństwa.
źródło: CNN Newsource/x-news
Kolejna próba zamachu?
Tymczasem rano we wtorek miejscowa policja poinformował o małym ładunku wybuchowym wrzuconym do rzeki w centrum stolicy Tajlandii. Bomba eksplodowała w wodzie. Nie spowodowała żadnych zniszczeń, jednak policja w Bangkoku uważa, że gdyby ładunek wybuchł na powierzchni, mógłby spowodować duże straty.
REKLAMA
Funkcjonariusze zamknęli dla ruchu okolice przystani Sathorn, będącej popularną miejską mariną, a także często odwiedzanym miejscem przez chińskich turystów.
źródło: STORYFUL/x-news
Dzień po zamachu informacja o zmianach w rządzie
Premier Tajlandii Prayuth Chan-ocha powiedział we wtorek, że wybrał nowych członków swojego gabinetu i przedłożył listę z nazwiskami do zatwierdzenia królowi.
REKLAMA
"Przedłożyłem listę z nazwiskami i czekam na aprobatę króla" Ramy IX - powiedział dziennikarzom Prayuth, nie podając szczegółów co do nazwisk ani terminu przetasowań w rządzie.
Premier, który jako dowódca armii kierował w maju 2014 roku wojskowym zamachem stanu, został szefem rządu w sierpniu ubiegłego roku; powołał go na to stanowisko skompletowany przez siły zbrojne tymczasowy parlament. Od jakiegoś czasu Prayuth był krytykowany w związku z pogarszającą się sytuacją w gospodarce.
Prayuth Chan-ocha stał na czele Narodowej Rady Pokoju i Porządku, która przejęła władzę w Tajlandii w wyniku bezkrwawego przewrotu 22 maja 2014 roku. Dwa tygodnie wcześniej sąd odsunął od władzy ówczesną premier Yingluck Shinawatrę w związku z oskarżeniami o nepotyzm. Do zamachu stanu doszło po ponad siedmiu miesiącach coraz gwałtowniejszych antyrządowych protestów, głównie w Bangkoku, w których zginęło 28 osób, a setki zostały ranne
Wybuch przed świątynią. Zamach na turystykę?
Bomba eksplodowała podczas wieczornych godzin szczytu przed chętnie odwiedzaną przez Tajów oraz turystów, głownie z Azji Południowo-Wschodniej, hinduistyczną świątynią Erawan. Jest ona położona w pobliżu luksusowych hoteli, centrów handlowych, biur i szpitala. Po wybuchu powstał krater o średnicy dwóch metrów. Trwa śledztwo w tej sprawie.
Dziennik "Bangkok Post" podaje inną wersję, to jest, że doszło co najmniej do dwóch eksplozji. Najpierw wybuchł ładunek umieszczony przy słupie z liniami elektrycznymi i telekomunikacyjnymi. Później eksplodował kolejny, ukryty w motorze.
REKLAMA
Zdaniem rządu zamach miał zaszkodzić krajowej gospodarce i był wymierzony w cudzoziemców. "Sprawcy chcieli zniszczyć tajlandzką gospodarkę i turystykę, ponieważ do zajścia doszło w sercu dzielnicy popularnej wśród turystów" - powiedział minister obrony Prawit Wongsuwan agencji Reutera.
Turystyka generuje ok. 10 proc. PKB Tajlandii, a władze liczyły, że kraj w tym roku odwiedzi rekordowa liczba gości z zagranicy. W 2014 r. liczba zwiedzających drastycznie spadła z powodu wielomiesięcznych protestów i zamachu stanu.
Władze Tajlandii: to nie przypomina taktyki z południa
Wybuch bomby przed hinduistyczną świątynią w centrum Bangkoku, w którym w poniedziałek zginęły 22 osoby, nie przypomina pod względem taktyki ataków separatystów na południu Tajlandii - powiedział we wtorek szef armii. - Nie pasuje to do incydentów na południu Tajlandii. Tego rodzaju bomby nie są używane na południu - powiedział szef wojska i wiceminister obrony generał Udomdej Sitabutr w wywiadzie telewizyjnym.
W trzech południowych prowincjach Tajlandii trwa islamska rebelia, w wyniku której od stycznia 2004 r. zginęło ponad 6,5 tys. osób, głownie cywile. Separatyści rzadko jednak atakują poza swymi regionami.
REKLAMA
źródło: RUPTLY/x-news
Żadna organizacja nie przyznała się do eksplozji, do której doszło w poniedziałek wieczorem na ruchliwym skrzyżowaniu w tajlandzkiej stolicy. Władze nie obarczyły żadnej grupy odpowiedzialnością za wybuch, który ich zdaniem miał zaszkodzić gospodarce.
Szef policji Somyot Poompanmuang powiedział, że był to bezprecedensowy atak, w którym użyto tzw. rurobomby - ładunku złożonego z trzech kilogramów trotylu, umieszczonego w rurze i owiniętego białym materiałem. Według policji, na którą powołują się lokalne media, bombę zostawiono na ławce za ogrodzeniem wokół świątyni. Wcześniej informowano, że ładunek był umieszczony na motocyklu.
Junta wojskowa chce przejąć władzę w Bangkoku?
W maju ub. roku rządy w kraju przejęła armia, odsuwając od władzy rząd cywilny po kilku miesiącach protestów przeciw poprzedniemu gabinetowi. W ostatnich miesiącach w kraju narastało napięcie, spowodowane zapowiedzią junty, że być może nie rozpisze wyborów parlamentarnych przed 2017 r. i zamierza wprowadzić do konstytucji zapis, pozwalający jej na zastąpienie demokratycznie wybranego gabinetu przez "nadzwyczajne rządy".
REKLAMA
Poniedziałkowy wybuch był trzecim i najpoważniejszym atakiem bombowym od objęcia władzy przez wojskowych.
Ostatni większy zamach bombowy w Bangkoku miał miejsce w noc sylwestrową 2006 r. Seria eksplozji podczas miejskich obchodów w różnych częściach miasta spowodowała śmierć co najmniej trzech osób i obrażenia u kolejnych kilkudziesięciu. Do zamachu doszło kilka miesięcy po odsunięciu Thaksina Shinawatry od władzy; pojawiły się spekulacje, niewyjaśnione do dzisiaj, że za atakami stali zwolennicy obalonego premiera.
Źródło: CNN Newsource/x-news
Polskie MSZ apeluje o ostrożność
REKLAMA
W związku z zamachem w Tajlandii MSZ apeluje do polskich obywateli o ostrożność. Ministerstwo Spraw Zagranicznych radzi, by unikać miejsc zgromadzeń publicznych.
Osobom przebywającym w Tajlandii zaleca się śledzenie informacji i doniesień mediów na temat bezpieczeństwa oraz stosowanie się do zaleceń biur podróży, władz lokalnych oraz służb porządkowych. Ponadto MSZ zaleca rejestrację miejsca swojego pobytu w systemie podróży Odyseusz na stronach ministerstwa.
Ambasada Polski w Bangkoku monitoruje sytuację.
PAP/IAR/agkm
REKLAMA
REKLAMA