Zamiast do recyklingu śmieci nadal trafiają na dzikie wysypiska
Miała być rewolucja, są hałdy nieposegregowanych śmieci na dzikich wysypiskach - tak przynajmniej twierdzi część ekspertów zajmujących się gospodarką odpadami. I alarmują: zrealizowanie unijnych wymogów w tym zakresie do końca 2020 roku jest niemożliwe. Ministerstwo Środowiska opowiada: system działa, potrzeba jedynie trochę więcej czasu, aby samorządy wprowadziły w życie wszystkie przewidziane prawem rozwiązania.
2015-10-08, 08:42
Posłuchaj
Według resortu, na efekty nowelizacji ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach z 2013 roku, należy patrzeć nie przez pryzmat roku 2020, a celów pośrednich, które zostały w niej zapisane.
- Tuż po ogłoszeniu ustawy jedynie 34 procent gmin z tego celu się wywiązało, dwa lata później, w 2014 roku, było to już 90,1 procent - mówi Małgorzata Szymborska, dyrektor Departamentu Gospodarki Odpadami w Ministerstwie Środowiska.
Przedstawicielka resortu przyznaje jednocześnie, że do sukcesu reformy kluczowe jest stworzenie niezbędnej infrastruktury do selektywnej zbiórki i przetwarzania odpadów. Potrzeba jest także zmiana mentalność.
- Musimy zrozumieć, że materiał do recyklingu musi się do niego nadawać. Przekonujemy np. samorządy, że papier zbierany z innymi frakcjami po prostu nie nadaje się do przetworzenia – dodaje Małgorzata Szymborska.
REKLAMA
Przykład papieru to odpowiedź na propozycję części ekspertów, aby dzielić odpady jedynie na dwie części - mokrą, czyli resztki żywności i pozostałe, co miałoby zachęcić Polaków do segregowania śmieci.
Elektroniczny system ewidencji odpadów
Obecnie liderem w selektywnej zbiórce odpadów jest województwo dolnośląskie. Tam stanowią one 21,4 procent wszystkich śmieci. Najgorzej jest w województwie lubuskim – 5,2 procent.
- Musimy stworzyć system śledzenia odpadów, żeby one nam nie znikały. Tego od nas Unia też wymaga – systemu informatycznego do ewidencji odpadów, który będzie nam pokazywał jak jest naprawdę, a nie tak, jak jest nam to potrzebne, aby unikać kar unijnych – przekonuje dr Marek Goleń z Katedry Ekonomiki i Finansów Samorządu Terytorialnego Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie.
Mało pieniędzy, dzikie wysypiska i tajemnicze pożary
Ponadto, jak dodaje ekspert, sukces tzw. rewolucji śmieciowej zależy od wyeliminowania dwóch głównych patologii, z którymi mamy do czynienia obecnie.
REKLAMA
- Po pierwsze to, że opłata nie jest powszechna. Z moich ubiegłorocznych badań wynika, że przynajmniej 20 procent Polaków nie płaci za odpady. Druga poważna sprawa, to przedsiębiorcy, którzy powygrywali przetargi bardzo niskimi cenami i muszą sobie jakoś ten koszty rekompensować i powodują znikanie odpadów poprzez „deponowanie” ich w niedozwolonych miejscach. W tym roku mamy też plagę pożarów w magazynach składowania odpadów – dodaje dr Goleń.
Krytycznie o składowiskach odpadów w Polsce niedawno wypowiedziała się także Najwyższa Izba Kontroli. Ministerstwo Środowiska odpiera te zarzuty.
- Nikt nie powiedział z jakich lat są te odpady, jakiego rodzaju, czy na pewno są to odpady komunalne, czy nie są to śmieci po turystach, po różnego rodzaju działalnościach gospodarczych. Są gminy, które nie przejęły tzw. nieruchomości niezamieszkałych, tzn. zakładów pracy, czy hoteli. Te podmioty zobowiązane są same zawrzeć umowy i w sposób zgodny z przepisami pozbywać się odpadów - mówi Małgorzata Szymborska.
Polska zobowiązała się do końca 2020 roku, że przynajmniej 50 procent odpadów takich jak papier, szkło, metal, tworzywa sztuczne będzie poddawanych recyklingowi, a nie więcej niż 35 procent śmieci będzie składowanych na wysypiskach.
Błażej Prośniewski
REKLAMA
REKLAMA