Uwaga na pułapki przy zakupie mieszkania
Lion’s Bank przestrzega przed popełnieniem kosztownych błędów przy zakupie własnego „M”. Po pierwsze chcąc zostać właścicielem mieszkania trzeba posiadać niemało gotówki. Wbrew pozorom nie wystarczy 10 procent wkładu własnego, bo w trakcie całego procesu zakupu pieniądze będą potrzebne, aby zapłacić podatek, wynagrodzić za pracę sąd, notariusza czy pośrednika - wymienia Bartosz Turek, analityk Lion's Banku
2015-10-08, 21:00
Posłuchaj
- Mówi się powszechnie o tym, że trzeba mieć 10 procent w gotówce, aby kupić mieszkanie, a tak naprawdę, gdy się doda te wszystkie koszty dodatkowe, to może się okazać, że trzeba mieć 20 procent w gotówce, aby kupić mieszkanie. Oczywiście, mówimy tutaj, o takiej górnej granicy. Jeśli ktoś negocjuje, czy to z pośrednikiem, czy z notariuszem, bo z notariuszem też można negocjować stawkę za jego wynagrodzenie, to per saldo można zapłacić znacznie mniej. Ale żeby ze spokojem przeprowadzić transakcję, to warto mieć nawet 20 procent ceny mieszkania w gotówce – mówi.
Zadatek a zaliczka
Z pierwszą przestrogą nierozerwalnie łączy się kwestia pieniędzy przekazywanych sprzedającemu przy podpisywaniu umowy przedwstępnej. W umowie może być ona nazwana zaliczką albo zadatkiem. Tymczasem różnica jest ogromna.
- W przypadku zaliczki, jeżeli nie dojdzie do transakcji z winy kupującego, a kupujący wpłacił zaliczkę, to ta zaliczka zostanie mu zwrócona. Jeżeli jednak zapłacił zadatek, to zadatek sprzedający będzie mógł sobie zachować te pieniądze. Zadatek też może mieć plus dla kupującego, jeżeli ten boi się, że sprzedający znajdzie kupującego, który da więcej za mieszkanie. Jeżeli kupujący wpłaci wysoki zadatek, a sprzedający zrezygnuje z tej transakcji, to będzie musiał zapłacić podwójną wysokość zadatku – tłumaczy ekspert.
Koszty utrzymania
Porównując konkretne oferty mieszkań trzeba też odpowiedzieć na pytanie – jakie będą comiesięczne koszty utrzymania takiej nieruchomości. Bo może się okazać, że mieszkanie droższe przy niższych opłatach administracyjnych bardziej się opłaca.
- Jako właściciele mamy dwa koszty: koszt utrzymania nieruchomości i ratę kredytową. Należy patrzeć na te zobowiązania globalnie. Przykład z życia: mieszkanie dwupokojowe na warszawskim Ursynowie, znalazłem ofertę, gdzie miesięczne koszty utrzymania, niewielkiego, 50 metrowego mieszkania wynosiły aż 850 zł. W okolicy można znaleźć też takie oferty, gdzie za podobny metraż, trzeba będzie płacić opłaty administracyjne w kwocie 500 zł miesięcznie. Ta różnica – 350 zł miesięcznie – to jest tyle ile byśmy zapłacili miesięcznej raty za 30 letni kredyt na kwotę 80 tysięcy złotych. Warto wszystko porównywać, bo może się okazać, że oferta droższa o 10-20 tysięcy złotych bardziej się opłaca, gdyż później koszty utrzymania są znacznie niższe – podkreśla.
REKLAMA
Dodatkowe wydatki
Jak mówi Bartosz Turek, wszystkie dodatkowe koszty poza kredytowe są bardzo ważne, tymczasem niewielu Polaków o nich myśli podczas zakupu własnego M.
- Dodatkowych kosztów może być bardzo dużo, i nie patrzmy tylko na ratę kredytu. Bardzo często jest tak, że porównujemy tylko raty kredytu za nieruchomość. A powinniśmy wziąć pod uwagę koszty dojazdu, które często są bardzo wysokie, i bardzo dużo czasu poświęconego co miesiąc na takie dojazdy. Jeżeli mówimy o domach, należy pamiętać, o kosztach utrzymania, bo to często są kwoty idące w tysiące złotych w skali roku. Jeżeli kupimy nieruchomość lepiej ocieploną, to możemy zaoszczędzić kilka tysięcy złotych rocznie. Naprawdę należy zwrócić szczególną uwagę na koszty związane z byciem właścicielem – zaznacza.
To ważne szczególnie kiedy stopy procentowe zaczną rosnąć, a kredyt drożeć. W efekcie zadłużając się na 30 lat i 300 tys. zł, trzeba się liczyć z miesięczną ratą na poziomie 1350 zł. Warto przypomnieć, że przed serią obniżek stóp (w 2012 roku) taki sam kredyt wiązał się z koniecznością opłacania miesięcznej raty na poziomie prawie 2000 zł.
Elżbieta Szczerbak, fko
Polecane
REKLAMA