Kryzys migracyjny. 50 polskich strażników granicznych patroluje granicę serbsko-węgierską
Polscy pogranicznicy - wraz z policjantami z Węgier, Słowacji, Czech i węgierskimi żołnierzami - od 5 listopada patrolują granicę wzdłuż, której ciągnie się ogrodzenie z drutu żyletkowego.
2015-11-21, 18:11
- Główna fala uchodźców już przeszła, ale ciągle ktoś próbuje przedostać się przez ogrodzenie. Każdego dnia znajdujemy po kilka nowych uszkodzeń. Cudzoziemcy próbują się przedostawać indywidualnie lub grupowo. Czasem są to sami mężczyźni, czasem całe rodziny - powiedział płk SG Artur Bazydło, który jest koordynatorem kontyngentu Polskiej Straży Granicznej i bierze udział w misji. Jak przyznał, bywa że cudzoziemcy próbują przedostać się na własną rękę, zdarzają się jednak grupy prowadzone przez przemytników.
- Mamy ze sobą 15 samochodów terenowych, w tym trzy pojazdy PJN (przewoźne jednostki nadzoru) wyposażone w kamery termowizyjne dalekiego zasięgu. Dzięki nim widoczność, w zależności od pogody, sięga od dwóch do nawet ośmiu kilometrów. Bierzemy też udział w patrolach pieszych. Zawsze z nami jest węgierski policjant. Do naszych zadań należy m.in. zatrzymywanie osób, które nielegalnie próbują przekraczać granicę, ale to Węgrzy je następnie sprawdzają - wyjaśnił.
Polscy strażnicy graniczni nie tylko zapobiegają nielegalnym próbom przekroczenia granicy, obserwują też newralgiczne miejsca i sytuację w obszarze przygranicznym. Wykorzystują do tego m.in. sprzęt noktowizyjny. - Wszyscy funkcjonariusze, którzy tu przyjechali, na co dzień pracują na zielonej granicy (na zewnętrznych odcinkach unijnej granicy). Tu wykonują te same zadania co w Polsce - wskazał płk Bazydło.
Jak wygląda dzień na misji? - Jeśli jest to dzienna zmiana, wstajemy o godzinie 5, później jemy śniadanie i mamy odprawę. Planujemy taktykę, przydzielany jest nam sektor działania, sprzęt. Podobnie jest w przypadku zmiany nocnej. Wtedy odprawa jest wieczorem. Na odprawach przekazywane są też informacje o tym, co działo się podczas poprzedniej zmiany. Chodzi o ocenę sytuacji - wytłumaczył pułkownik. W patrolach jest od dwóch do sześciu osób - zależy to m.in. od rejonu pełnienia służby.
Po dwóch dniach służby, polskim pogranicznikom - podobnie jak ich kolegom z innych państw - przysługują dwa dni odpoczynku. - Chyba, że coś się dzieję i potrzebne jest wsparcie. Na miejscu mamy do dyspozycji m.in. siłownie, saunę i teren do ćwiczeń - wymienił funkcjonariusz.
Co jest najtrudniejsze? Jak przyznał płk Bazydło przede wszystkim sama współpraca z osobami, z którymi wcześniej się nie pracowało. - Układa się ona bardzo dobrze, możemy pod każdym względem liczyć na nich. Węgrzy pomagają nam we wszystkich kwestiach, ale jest to coś nowego. To jest pewne wyzwanie - zaznaczył.
Misja Polaków ma związek z kryzysem migracyjnym, z którym boryka się obecnie Unia Europejska. Uciekinierzy - głównie z Afryki i Bliskiego Wchodu - napływają przez Morze Śródziemne, a ostatnio także przez Bałkany Zachodnie.
W połowie września rząd w Budapeszcie zamknął granicę z Serbią i zbudował wzdłuż niej ogrodzenie z drutu żyletkowego, patrolowane przez policję i wojsko. Działania te zostały skrytykowane w wielu państwach unijnych.
Decyzja o wsparciu węgierskiej policji przez polskich pograniczników została potwierdzona w połowie października podczas spotkania przywódców państw Grupy Wyszehradzkiej.
Na Węgry wyjechali funkcjonariusze z pięciu oddziałów Straży Granicznej: Morskiego OSG, Warmińsko-Mazurskiego OSG, Podlaskiego OSG, Nadbużańskiego OSG i Bieszczadzkiego OSG, oraz ze Sztabu Komendanta Głównego SG, Nadwiślańskiego OSG i Ośrodka Szkoleń Specjalistycznych SG.
PAP, kk
REKLAMA
REKLAMA