SPD pokazuje szefowi partii żółtą kartkę. Sigmar Gabriel walczy dalej (ANALIZA)

Zjazd w Berlinie miał dodać skrzydeł Sigmarowi Gabrielowi w walce z Angelą Merkel o fotel kanclerza Niemiec w wyborach do Bundestagu w 2017 r. Fatalny wynik w wyborach na szefa partii przekreślił te rachuby i postawił pod znakiem zapytania jego kandydaturę.

2015-12-13, 12:38

SPD pokazuje szefowi partii żółtą kartkę. Sigmar Gabriel walczy dalej (ANALIZA)
Sigmar Gabriel . Foto: PAP/EPA/MICHAEL KAPPELER

Posłuchaj

Janusz Reiter o przywództwie Angeli Merkel (Dwójka/Puls świata)
+
Dodaj do playlisty

Wynik głosowania, w którym tylko 74 proc. delegatów opowiedziało się w piątek za pozostaniem Gabriela na stanowisku przewodniczącego SPD, był dla niego ogromnym szokiem. Po ogłoszeniu wyników siedzący za stołem prezydialnym polityk zamarł na kilka sekund, jakby zastanawiając się, czy od razu nie zrezygnować ze stanowiska.

By zatrzeć fatalne wrażenia, najpierw członkowie władz partii, a następnie niemal wszyscy delegaci, wstali z miejsc i demonstracyjnie klaszcząc usiłowali dodać swojemu szefowi otuchy. Po długiej chwili Gabriel zdołał otrząsnąć się z letargu. Z właściwą dla siebie swadą przeszedł do zdecydowanej kontrofensywy.

Powiązany Artykuł

tusk merkel 2.jpg

- Najpierw głosować na kartce przeciw (mnie), a potem wstać i klaskać - to bez sensu - powiedział wytykając kolegom partyjnym hipokryzję. - Wiem teraz - dodał - że 25 proc. delegatów nie zgadza się z moją polityką - dodał. Jak zaznaczył, opowiada się za ograniczeniem liczby imigrantów przyjeżdżających do Niemiec, za zaostrzeniem środków bezpieczeństwa w kraju i jest przeciwko wprowadzeniu dodatkowego podatku od dużych majątków.

REKLAMA

Wiem - kontynuował - że dla niektórych towarzyszy taka polityka jest "niedostatecznie lewicowa". Ale, jak zastrzegł, "dostałem trzy czwarte głosów, co oznacza, że spór o kurs partii został rozstrzygnięty".

Dobra mina do złej gry, której Gabriel jest mistrzem, nie może jednak zatrzeć fatalnego wrażenia rezultatów głosowania. To najgorszy wynik 54-letniego polityka od czasu, gdy w 2009 roku stanął na czele partii. W dodatku, jest to drugi najgorszy wynik w głosowaniu na przewodniczącego w powojennej historii SPD. Mniej głosów dostał w 1995 roku Oskar Lafontaine - 62,6 proc., lecz wtedy miał w osobie Rudolfa Scharpinga kontrkandydata.

Niemieckie media są bezlitosne dla Gabriela. O jego "fiasku" pisze "Sueddeutsche Zeitung", o "ciężkiej porażce" "Frankfurter Allgemeine Zeitung", a o "kiepskim wyniku" "Die Welt". SPD pogrążyła się znów w kryzysie, wracając do czasów, gdy zjazdy były "polami bitwy, gdzie rozprawiano się z szefami partii" - pisze Najid Sattar z "FAZ". "SZ" zwraca uwagę na istnienie "genu samozniszczenia" w partii i pisze, że "SPD sama sobie strzeliła w obie nogi".

Gabriel, który w obecnym rządzie jest wicekanclerzem i ministrem gospodarki, prowadzi lewicową SPD w kierunku centrum, gdzie obecnie dominuje Merkel ze swoją CDU, zdając sobie sprawę, że tylko w ten sposób może wygrać wybory. Jednak lewe skrzydło partii rzuca mu kłody pod nogi uważając, że zdradza robotnicze, socjaldemokratyczne ideały.

REKLAMA

W niemal dwugodzinnym przemówieniu przed piątkowym głosowaniem Gabriel optował za pragmatyczną polityką. W sobotę bronił umów o wolnym handlu z USA i Kanadą, atakowanych przez lewicę jako paktowanie z imperialistami. Jako szef resortu gospodarki szef Gabriel uwzględnia w swojej polityce interesy przemysłu, także firm zbrojeniowych, a także koncernów energetycznych. Irytacje w Polsce wzbudziła jego niedawna wizyta w Moskwie, gdzie wraz z politykami rosyjskimi zastanawiał się, jak obejść kontrolę UE w celu szybkiego zbudowania gazociągu Nord Stream 2.

Opóźnia też proces odchodzenia gospodarki niemieckiej od węgla. To wszystko jest solą w oku dla lewego skrzydła SPD.

Szefowa socjaldemokratycznej młodzieżówki Juso, Johanna Uekermann, zarzuciła Gabrielowi podczas zjazdu hipokryzję. Jak powiedziała, może zrozumieć ludzi, którzy mówią "nie wierzę SPD, że zrobi to, co zapowiada".

Przed zjazdem Gabriel powiedział po raz kolejny publicznie, że w wyborach parlamentarnych za dwa lata zamierza ubiegać się o stanowisko kanclerza. Na zjeździe w Berlinie zapowiedział: "Chcemy znów rządzić Niemcami, a nie tylko współrządzić, rządzić z urzędu kanclerskiego". By potwierdzić swoją determinację, odwołał się do słów swojej córeczki, która - jak twierdzi - pyta go stale, gdy wychodzi z domu, jak długo jeszcze będzie jeździł do tej Merkel?" "Obiecałem jej, że tylko do 2017 roku" - powiedział.

REKLAMA

Pewną nadzieją dla SPD były ostatnio słabsze wyniki Merkel w sondażach, spowodowane rosnącą krytyką jej liberalnej polityki wobec imigrantów nie tylko przez dużą część społeczeństwa, lecz także przez przedstawicieli jej własnej partii.

Po kompromitacji na zakończonym w sobotę w Berlinie kongresie nie wiadomo, czy Gabriel będzie kandydował na kanclerza i czy partia poprze jego kandydaturę. Jeden z czołowych polityków dawnej SPD, towarzysz Willy'ego Brandta, Erhard Eppler ocenił, że Gabriel jest po zjeździe "poważnie osłabiony".

Szanse Merkel na zachowanie fotela kanclerza, jeżeli wystartuje w 2017 roku po raz czwarty, wzrosły. Opublikowany w piątek telewizyjny sondaż potwierdził utrzymującą się wielką przewagę między chrześcijańskimi demokratami CDU/CSU (39 proc.) a socjaldemokratami - 24 proc. Póki co, Merkel wysłała Gabrielowi SMS-a "Nie przejmuj się".

Z Berlina Jacek Lepiarz (PAP)/IAR/pp

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej