Misja Kruczka dobiega końca? Tak źle nie było od dawna

Czy między trenerem Łukaszem Kruczkiem a kadrą polskich skoczków jest jeszcze "chemia"? Od kiedy jest on trenerem, tak słabego początku sezonu jeszcze nie było.

2015-12-25, 19:00

Misja Kruczka dobiega końca? Tak źle nie było od dawna
Łukasz Kruczek. Foto: PAP/Grzegorz Momot

Był 23 lutego 2003 roku. Łukasz Kruczek oddał swój ostatni skok w zawodach międzynarodowych. Podczas konkursu Pucharu Kontynentalnego (druga liga zawodów) w niemieckiej Lausche uzyskał 83 metry i został sklasyfikowany na 45. miejscu. Po sezonie zakończył karierę zawodniczą i zaczął szkolić się w stronę „trenerki”.

Powiązany Artykuł

Kamil Stoch 1200.jpg
Fatalny występ polskich skoczków w Engelbergu

Skoczkiem był słabym, w całej swojej karierze w występach w Pucharze Świata zdobył łącznie 32 punkty. Przez siedem lat startów cztery razy wchodził do drugiej serii.

Wszyscy zastanawiali się jakim będzie trenerem. Reguły przecież nie ma (wielu wybitnych trenerów nigdy nie skakało, wielu znakomitych zawodników nie musi być dobrymi trenerami).

REKLAMA

Zaczął od roli asystenta, a uczyć miał go ówczesny trener Polaków Heinz Kuttin (najpierw w kadrze B, później w kadrze A). Nauczycielem był jednak słabym, pod wodzą Austriaka biało-czerwoni prezentowali się przeciętnie. W 2006 roku Kuttina zastąpił Hannu Lepistoe, a Kruczek pozostał przy boku Fina.

W końcu 28 marca 2008 roku Polski Związek Narciarski powierzył mu funkcję pierwszego trenera. Wielu osobom trudno było sobie wyobrazić go w roli szkoleniowca tak wielkiego mistrza jak Adam Małysz. Nie wyobrażał sobie tego chyba również sam Małysz, którego indywidualnym trenerem aż do końca kariery skoczka z Wisły był Lepistoe.

Nawet w Engelbergu źle

Początki zwykle bywają trudne i nie inaczej było również w przypadku Kruczka. Spośród jego podopiecznych, w klasyfikacji końcowej Pucharu Świata w sezonie 2008/2009, najwyżej sklasyfikowany zawodnik (Kamil Stoch) zajął 30. miejsce.

REKLAMA

Czytaj dalej
Apoloniusz Tajner 1200 F.jpg
"Nie ma tematu zwolnienia Kruczka"

Stopniowo trenerski „żółtodziób” zaczął sobie radzić coraz lepiej, Z sezonu na sezon skoczkowie zaczęli radzić sobie coraz lepiej. Kryzys przyszedł po czterech latach współpracy. Początek sezonu 2012/2013 był fatalny. W trzech konkursach indywidualnych polscy skoczkowie zdobyli łącznie zaledwie 21 punktów, w konkursie drużynowym w Kuusamo Polacy zajęli 11. - ostatnie miejsce. Kruczek zwołał zebranie, na którym poinformował zawodników, że jeśli ma to pomóc, to on poda się do dymisji. W odpowiedzi usłyszał, że zawodnicy chcą wyjść z kryzysu razem z nim.

Kruczek został i po trzech miesiącach osiągnął pierwszy duży sukces. Na mistrzostwach świata w Val di Fiemme w 2013 roku doprowadził Kamila Stocha do złotego medalu, a drużynę do trzeciego miejsca. Ten sezon w klasyfikacji generalnej PŚ Stoch zakończył na trzecim stopniu podium. Jeszcze lepiej było w następnym sezonie. Stoch został podwójnym mistrzem olimpijskim w Soczi, zgarnął też „Kryształową Kulę” za wygranie Pucharu Świata. Dwa lata z rzędu (2013,2014) został uznany Trenerem Roku w plebiscycie „Przeglądu Sportowego”. Trenerem roku 2015 już nie zostanie. I to nie tylko dlatego, że murowanym faworytem jest trener piłkarskiej reprezentacji Polski Adam Nawałka. Po prostu w sezonie 2014/2015 coś już w kadrze skoczków zaczęło się psuć.

Stoch zakończył sezon na 9. miejscu (stracił początek ze względu na kontuzję), oprócz niego w „40” był jeszcze tylko Piotr Żyła. Już wtedy zaczęto się zastanawiać skąd wzięła się słabsza forma naszych „orłów”. Kruczek obronił się brązowym medalem w drużynie na MŚ w Falun. Po sezonie w rozmowie z portalem PolskieRadio.pl prezes PZN Apoloniusz Tajner zapewniał, że posada trenera nie jest zagrożona.

Kruczek kontynuuje więc swoją pracę, ale wyniki go nie bronią. O ile można było się przyzwyczaić, że Polacy zazwyczaj powoli się rozkręcają i początek sezonu mają słaby (wyjątkiem był 2013 rok, kiedy w loterii wietrznej inauguracyjne zawody wygrał Krzysztof Biegun, a w pierwszej „10” było czterech biało-czerwonych), to wyniki uzyskane przez skoczków w ostatni weekend w Engelbergu muszą dawać do myślenia.

REKLAMA

Stoch nie wie co się dzieje

Tam zazwyczaj Polacy dobrze się czuli i wracali do gry. Kamil Stoch „kręcił” się w okolicy podium, w 2013 roku pierwszy konkurs wygrał Jan Ziobro przed Stochem (w finałowej „30” oglądaliśmy sześciu reprezentantów Polski, a czterech skończyło w czołowej „10”), w drugim konkursie Stoch triumfował, Ziobro był trzeci, a do drugiej serii ponownie awansowało sześciu skoczków. Teraz jednak wypadli fatalnie. 33 punkty zdobyte przez wszystkich naszych panów przez weekend to w Englebergu najgorszy wynik od siedmiu lat (gorzej było tylko w 2008 roku - pierwszym Kruczka w roli trenera).

Powiązany Artykuł

Łukasz Kruczek 1200 F.jpg
Kruczek podał skład na start Turnieju Czterech Skoczni

Fatalnie spisuje się nawet Stoch, który w ostatnich latach często „ratował skórę” trenerowi. To też bardzo wymowny fakt, że sukcesy indywidualne pod wodzą Kruczka odnosi tylko skoczek z Zębu. W poprzednim sezonie nikt z naszych oprócz niego nie stanął na podium. Znamienne jest też to, że Dawid Kubacki, który latem osiągał rewelacyjne rezultaty zaczął je osiągać po zmianie trenera na Macieja Maciusiaka. Kruczek nie potrafił wcześniej znaleźć sposobu na wydobycie potencjału tego zawodnika.

- Mimo słabych wyników nie można stwierdzić, że popełnione zostały jakieś błędy w przygotowaniach zawodników. Choć pewnie gdyby można było się cofnąć niektóre rozwiązania byłyby inaczej zastosowane - mówił szkoleniowiec po konkursie w Engelbergu.

REKLAMA

W „bawełnę” nie owijał też Stoch, który otwarcie przyznał, że nie wie co się dzieje. - Nie był to udany konkurs. Jest katastrofa. Nie mam pojęcia, co się dzieje. Miało być fajnie, miało być coraz lepiej, bo czułem, że wszystko jest na dobrej drodze. Nie chcę mówić, że jest coraz gorzej, ale jest dalej kiepsko.

To wszystko każe zastanowić się, czy na linii trener - zawodnicy coś się nie wypaliło. Coraz więcej wskazuje na to, że Kruczek przestaje panować nad sytuacją. Czy będzie w stanie jeszcze wykrzesać z zawodników to co w nich najlepsze? Dowiemy się pewnie niedługo, bo jeśli podczas styczniowych konkursów w Zakopanem, na skoczni którą zawodnicy znają najlepiej, wciąż będą balansować na granicy awansu do drugiej serii, będzie to jasny sygnał, że pewna formuła się wyczerpała.

Foto Olimpik/x-news

Bartosz Orłowski, PolskieRadio.pl

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej