Funkcjonariusze podsłuchiwali dziennikarzy piszących o "aferze podsłuchowej"?
Komendant główny powołał specjalną grupę, która ma sprawdzić, czy funkcjonariusze BSW czyli tzw. policji w policji, podsłuchiwali dziennikarzy.
2015-12-28, 14:42
Specgrupa ma sprawdzić, czy policjanci z Biura Spraw Wewnętrznych (BSW) w ciągu ostatniego półtora roku podsłuchiwali dziennikarzy zaangażowanych w ujawnienie taśm w aferze podsłuchowej.
- Będziemy przede wszystkim przyglądali się pracy operacyjnej BSW. Sprawdzimy, na ile zasadne było wykorzystywanie różnego rodzaju technik operacyjnych i czy nie doszło do podsłuchiwania dziennikarzy - powiedział p.o. rzecznika komendanta głównego policji mł. insp. Marcin Szyndler.
AFERA PODSŁUCHOWA - czytaj więcej >>>
- W szczególności sprawdzimy, na ile uprawnienia dotyczące stosowania technik operacyjnych przez BSW w zakresie podsłuchów były stosowane zgodnie z przepisami i czy nie doszło do nadużyć - doprecyzował rzecznik KGP. Nie ujawnił innych szczegółów sprawy.
Wcześniej w poniedziałek minister spraw wewnętrznych Mariusz Błaszczak skomentował m.in. informacje portalu "Kulisy24", że przez pół roku po wybuchu "afery taśmowej" w 2014 roku autorzy publikacji w tygodniku "Wprost" i ujawnienia nielegalnych nagrań byli inwigilowani przez policję.
- Jeżeli potwierdzą się te fakty, jeżeli rzeczywiście byli inwigilowani dziennikarze, to by świadczyło o złamaniu prawa - oznajmił Błaszczak. - Rozmawiałem z komendantem głównym policji insp. Zbigniewem Majem i oczekuję wyjaśnień w tej sprawie - dodał szef MSWiA.
x-news.pl, TVN24
Afera podsłuchowa wybuchła 14 czerwca 2014 roku po publikacji w tygodniku "Wprost" stenogramów z nielegalnie podsłuchanych rozmów polityków.
Nagrań dokonywano w kilku warszawskich restauracjach, a wśród kilkudziesięciu podsłuchiwanych byli m.in. urzędujący i byli ministrowie, przedsiębiorcy i prezes Narodowego Banku Polskiego.
Śledztwo w sprawie "afery podsłuchowej" prowadzi warszawska prokuratura. Zarzuty postawiono czterem osobom: biznesmenom Markowi F. i Krzysztofowi R. oraz dwóm pracownikom restauracji, w których dokonywano nagrań.
PAP, kk
REKLAMA