Paryż powoli wraca do normalności, choć liczba turystów znacznie spadła
Półtora miesiąca po zamachach Paryż powoli wraca do normalności; choć liczba turystów znacznie spadła, restauracje pełne są paryżan, którzy - jak mówią - chcą żyć pełnią życia. Piorun nie uderza nigdy dwa razy w to samo miejsce - przekonują rozmówcy.
2015-12-30, 10:40
Na skutek zamachów terrorystycznych z 13 listopada, w których zginęło 130 osób, liczba turystów odwiedzających francuską stolicę drastycznie spadła. - Wychodzę z założenia, że piorun nie uderza nigdy dwa razy w to samo miejsce, poza tym zostały wprowadzone spore środki bezpieczeństwa - mówi PAP mężczyzna spotkany w jednej z paryskich restauracji. Przyznaje jednak, że będąc pod wieżą Eiffla miał wrażenie, że niedługo będzie tam więcej żandarmów niż turystów.
O tym, że turystów we francuskiej stolicy jest bardzo niewielu mówi prezes Związku Pracodawców Przemysłu Hotelarskiego Christian Navet. Wskazuje też, że w restauracjach jest mniej francuskich klientów. - Oczywiście przychodzą w porze obiadowej, bo muszą zjeść. Ale wielu z tych, którzy przychodzili wieczorami, już tego nie robi. Nie wychodzą z domu. Można szacować, że w porze obiadowej straty są rzędu 10 do 15 proc., ale wieczorem to już 25 proc. - mówi.
Jak dodaje, ci przedsiębiorcy, których klientami są głównie turyści, "zostali bardzo dotknięci tą sytuacją, bo turyści przestali przyjeżdżać do Paryża".
Mniejsza liczba turystów daje się we znaki m.in. hotelarzom
- Jeśli porównać listopad zeszłego roku do listopada tego roku, to straciliśmy ponad 60 tys. euro - mówi PAP właścicielka paryskiego Quality Hotel Abaca Messidor Evelyne Maes.
REKLAMA
Dodaje, że w grudniu "wrócili klienci biznesowi". - Są ostrożni i raczej nie zostaną dzień dłużej, by pozwiedzać Paryż, ale przyjeżdżają. Natomiast widzimy, że klienci turystyczni, ci z kraju, z Europy, jak i innych części świata, nie przyjeżdżają i nie rezerwują na najbliższe miesiące, to znaczy mamy dwa razy mniej rezerwacji na koniec roku niż rok temu w tym samym okresie - mówi Maes.
Różnicy w obrotach w swojej restauracji w związku z niedawnymi zamachami nie dostrzega z kolei właścicielka restauracji L'Atmosphère Flissi Souad. - Jesteśmy nad kanałem St. Martin, więc mamy tu duży ruch, poza tym restauracje, które znajdują się w okolicy, są tu już od wielu lat, więc mamy stałych klientów. Możemy też liczyć na ich wsparcie. Są obecni, mówią nam, że są z nami, przychodzą dla nas - podkreśla.
O powrocie do normalności mówi kolejny rozmówca. - Choć cały czas mamy ten miecz Damoklesa nad sobą, mamy zamiar dalej żyć pełnią życia - zapewnia mężczyzna.
Nie można dać się zastraszyć
- Należy żyć normalnie, wychodzić z domu, nie zmieniać swoich przyzwyczajeń. Ponieważ jeśli tak zrobimy, to tak jakbyśmy ulegli strachowi, panice i dali satysfakcję terrorystom - przekonuje kolejny.
REKLAMA
Młoda kobieta mówi: „Po prostu jestem Paryżanką, siedzenie w barowych ogródkach to dla mnie codzienność. Więc nie zmieniajmy swojego zachowania i patrzmy przed siebie".
Nazywany miastem świateł Paryż jest co roku odwiedzany przez 30 mln turystów z całego świata, co plasuje go w światowej czołówce najchętniej wybieranych celów podróży.
PAP, fko
REKLAMA
REKLAMA