Padła klacz w Janowie Podlaskim. Znamy wyniki sekcji zwłok
Agnieszka Kępka z Prokuratury Okręgowej w Lublinie powiedziała, że z informacji uzyskanych od lekarzy przeprowadzających sekcję wynika, iż przyczyną śmierci klaczy Amra było zatrucie organizmu.
2016-04-04, 21:38
Posłuchaj
Agnieszka Kępka z Prokuratury Okręgowej w Lublinie o przyczynie śmierci Amry (IAR)
Dodaj do playlisty
Amra, przebywająca w ramach dzierżawy w stadninie koni w Janowie Podlaskim, padła w nocy z piątku na sobotę. Według dotychczasowych ustaleń, klacz została przewieziona do kliniki koni SGGW w Warszawie i poddana operacji, ale nie udało się jej uratować.
- Wstępnie biegły stwierdził, że koń miał intoksykację organizmu wywołaną zastojem żylnym na podłożu prawdopodobnego skrętu okrężnicy - poinformowała Agnieszka Kępka.
Prokurator podkreśliła, że w sprawie padnięcia zwierzęcia prowadzone są intensywne działania. Dodała, że prokuratorzy w stadninie zabezpieczali próbki paszy i przesłuchiwali świadków.
Postępowanie prowadzone jest w ramach śledztwa wszczętego po śmierci poprzedniego konia w stadninie. Dotyczy ono także sprawy możliwych nieprawidłowości w gospodarowaniu stadniną.
REKLAMA
Minister rolnictwa chce zmian w zarządzie
Tymczasem minister rolnictwa i rozwoju wsi Krzysztof Jurgiel polecił w poniedziałek prezesowi Agencji Nieruchomości Rolnych podjęcie natychmiastowych działań naprawczych.
Jak czytamy w komunikacie resortu, według ministra, powinien zostać zmieniony zarząd stadniny w Janowie Podlaskim i niezwłocznie rozpisany konkurs na poszczególne stanowiska w zarządzie spółki.
W związku z padnięciem trzeciej klaczy, w tym drugiej należącej do tej samej właścicielki, dyrekcja stadniny koni w Janowie Podlaskim wystąpiła do Prokuratury Okręgowej w Lublinie o pilne wszczęcie kolejnego śledztwa.
Pod koniec lutego doszło do zmiany szefów stadnin koni arabskich w Janowie Podlaskim i Michałowie. Z tej pierwszej odwołano Marka Trelę, zastąpił go Marek Skomorowski.
REKLAMA
Nie będzie nadzoru Zbigniewa Ziobry
W sobotę Krzysztof Jurgiel zwrócił się natomiast do prokuratora generalnego o objęcie sprawy osobistym nadzorem. W oświadczeniu napisał, że "szczegółowe okoliczności zdarzeń oraz taka sama w każdym przypadku przyczyna zgonu, rodzą uzasadnione podejrzenie, że śmierć trzeciej klaczy to efekt celowego działania osób trzecich".
Zbigniew Ziobro poinformował w poniedziałek, że osobistego nadzoru nie będzie.
- We wtorek nad Prokuraturą Regionalną w Lublinie kierownictwo obejmie nowa szefowa. Wspólnie ze swoim zastępcą będą nadzorować to postępowanie - powiedział Zbigniew Ziobro.
Minister dodał, że ma zaufanie do swego wyboru personalnego, a także poinformował, że postępowanie jest prowadzone bardzo szeroko pod kątem różnych wersji wydarzeń, które mogły mieć miejsce w stadninie.
REKLAMA
- Będę rozmawiać z ministrem rolnictwa ws. sytuacji w stadninie koni w Janowie Podlaskim - zapowiedziała z kolei premier Beata Szydło.
- Po powrocie ze Szczecina jestem umówiona na rozmowę z panem ministrem Jurgielem, więc wtedy będę mogła coś więcej powiedzieć - dodała.
Zarzuty ze strony Platformy Obywatelskiej
Kto i dlaczego wysłał źrebną klacz Amrę z Janowa Podlaskiego do warszawskiej kliniki? To jedno z pytań, które postawiła ministrowi rolnictwa posłanka PO Joanna Kluzik-Rostkowska.
Polityk wystąpiła w poniedziałek na konferencji w Sejmie wraz z reprezentującą właścicielkę Amry, Shirley Watts, Ireną Cieślak i zootechnikiem Markiem Szewczykiem, byłym redaktorem naczelnym pisma "Koń Polski".
REKLAMA
Joanna Kluzik-Rostkowska podkreśliła, że stadnina w Janowie jest przygotowana do odbierania porodów klaczy i przyjmuje ich kilkadziesiąt rocznie. Jej zdaniem, transport Amry był bardzo ryzykowny.
Posłanka PO oczekuje od ministra rolnictwa odpowiedzi, czy jest prawdą, że początkowo kliniki nie chciały przyjąć klaczy, obawiając się konsekwencji i dopiero jego osobista interwencja sprawiła, że Amra znalazła się w Warszawie.
Joanna Kluzik-Rostkowska pytała też, kto zdecydował o tym, żeby również "w pośpiechu" ta klacz ze źrebięciem wróciła do Janowa Podlaskiego. Posłanka powiedziała, że kłopoty zaczęły się po dobie, klacz wróciła do Warszawy, jednak mimo operacji trzeba było ją uśpić.
Brak pytań o przewiezienie klaczy?
Według Ireny Cieślak, Shirley Watts nie miała okazji by wyrazić zgodę na przewiezienie klaczy na poród do Warszawy, gdyż nikt jej o zgodę nie zapytał. Jej zdaniem właścicielka została poinformowana wtedy kiedy Amra była już w Warszawie.
REKLAMA
Irena Cieślak powiedziała, że Shirley Watts należała się odrobina szacunku, a została potraktowana - jak się wyraziła - "per noga". Jej zdaniem jest ona "hodowcą z krwi i kości" i gdyby została zapytana, to nie wyraziłaby zgody na transport klaczy.
"Ludzie-pasjonaci"
Marek Szewczyk odniósł się do sugestii ministra rolnictwa Krzysztofa Jurgiela, że "padnięcie klaczy, powodujące olbrzymie straty dla Skarbu Państwa i uderzające w prestiż cieszącej się wielką renomą stadniny to efekt celowego działania osób trzecich".
Zdaniem Marka Szewczyka, prawdopodobieństwo, że ktoś celowym działaniem doprowadziłby do skrętu okrężnicy jest praktycznie zerowe, a podejrzewanie kogoś z załogi Janowa jest dla tych ludzi bardzo krzywdzące.
- To są ludzie, którzy kochają to co robią, to są ludzie-pasjonaci, w związku z tym, podejrzewać ich, że ktoś to zrobił celowo, jest jednym wielkim świństwem - stwierdził znawca koni.
REKLAMA
Według Joanny Kluzik-Rostkowskiej, minister Jurgiel powinien przyznać, że odwołując starych szefów stadnin w Janowie Podlaskim i Michałowie popełnił błąd i zamiast "kombinować szukając winy w mitycznych osobach trzecich" po prostu przywrócić ich i wtedy wszystko wróci do normy.
Zgodnie z opinią lekarza weterynarii ze Szpitala Koni Służewiec S.C., na którą powołał się Marek Szewczyk, nie ma żadnego sposobu, aby celowo i bezpośrednio wywołać skręt okrężnicy u konia.
Lekarz stwierdził jednocześnie, że przewożenie wysokoźrebnej klaczy na kilka dni przed porodem do kliniki i następnie przewiezienie jej z powrotem kilka dni po porodzie mogło wtedy wywołać u niej skręt okrężnicy.
Nie pierwszy przypadek
W podobnych okolicznościach i z podobnych powodów jak u Amry 17 marca padła klacz Preria, która również w ramach dzierżawy przebywała w Stadninie Koni Janów Podlaski.
REKLAMA
Jak informowała wtedy Agencja Nieruchomości Rolnych, stało się to "w wyniku nagłego zachorowania".
Z kolei w październiku 2015 r. w podobnych okolicznościach, z powodu skrętu jelit, padła inna utytułowana klacz janowskiej stadniny - Pianissima.
Klacze - Preria i Amra - należały do stadniny koni Halsdon Arabians, której właścicielką jest stała bywalczyni dorocznej aukcji koni arabskich Pride of Poland w Janowie Podlaskim Shirley Watts, żona perkusisty zespołu Rolling Stones. Oba konie zostały niegdyś kupione przez Watts właśnie na aukcjach w Janowie.
W stadninie w Janowie Podlaskim - jak podają media - są jeszcze dwie klacze ze stadniny Halsdon Arabians, które mają się wyźrebić w maju i czerwcu. Ich właścicielka zapowiedziała, że po wyźrebieniu zabierze klacze z Janowa.
REKLAMA
Źródło: TVN24/x-news
mr
REKLAMA