Teczki "Bolka". Eksperci sądowi zbadają ich autentyczność
Oryginały dokumentów dotyczących tajnego współpracownika SB dotarły z Instytutu Pamięci Narodowej do krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych. Badania grafologiczne mają potrwać od trzech do pięciu miesięcy.
2016-05-20, 17:33
Posłuchaj
Lech Wałęsa przesłuchany przez prokuratorów IPN. Relacja Karola Darmorosa (IAR)
Dodaj do playlisty
- Mówimy tylko o teczce tw "Bolek", ponieważ tylko jej autentyczność została zakwestionowana przez samego Lecha Wałęsę. A zatem w tej sprawie ewentualnego fałszowania dokumentów toczy się śledztwo i właśnie te ekspertyzy Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie mają rozstrzygnąć jak było naprawdę z tymi dokumentami - powiedział wiceprezes IPN doktor Paweł Ukielski.
IPN przesłuchuje w charakterze świadka Lecha Wałęsę >>>
Teczki tajnego współpracownika pseudonim "Bolek" to ponad 750 stron. - Mamy do czynienia z bardzo licznymi dokumentami. Udało się zgromadzić też dosyć pokaźny materiał porównawczy. Instytut im. Sehna ma uprawnienia do wydawania ekspertyz o charakterze sądowym, a zatem najwyższym możliwym charakterze. To, co zostanie wydane przez sam Instytut będzie już opinią wiążącą w postępowaniu sądowym - tłumaczy doktor Paweł Ukielski.
Zobacz, co zawiera teczka TW Bolka >>>
REKLAMA
Ekspertyza została zlecona w związku ze śledztwem prowadzonym przez białostocki pion śledczy IPN. Toczy się ono w sprawie podejrzenia poświadczenia nieprawdy przez funkcjonariuszy SB w dokumentach "Bolka". Śledztwo wszczęto po wypowiedziach Lecha Wałęsy, kwestionujących autentyczność teczek.
W połowie lutego w domu wdowy po Czesławie Kiszczaku IPN zabezpieczył sześć pakietów archiwaliów. Wśród nich znalazły się teczka pracy i teczka personalna tajnego współpracownika bezpieki o pseudonimie "Bolek". Materiały zawierają między innymi zobowiązanie do współpracy z SB podpisane "Lech Wałęsa", a także donosy na pracowników Stoczni Gdańskiej i pokwitowania odbioru pieniędzy od bezpieki.
Śledztwo ws. "Bolka"
Śledztwo ws. podejrzenia poświadczenia nieprawdy przez funkcjonariuszy SB w dokumentach "Bolka" prowadzi białostocki pion śledczy IPN. Wszczęto je po pierwszych wypowiedziach Lecha Wałęsy o sfałszowaniu akt z teczki, m.in. pokwitowań odbioru pieniędzy.
Powiązany Artykuł
Akta Czesława Kiszczaka
16 lutego prokuratorzy IPN dokonali przeszukania w domu wdowy po gen. Czesławie Kiszczaku, gdzie zabezpieczono sześć pakietów dokumentów, w tym teczkę personalną i pracy TW "Bolka". Prezes IPN Łukasz Kamiński ujawnił, że jest tam m.in. odręcznie napisane zobowiązanie do współpracy z SB, podpisane: Lech Wałęsa "Bolek", a według opinii eksperta archiwisty z IPN dokumenty są autentyczne. Kamiński zapowiedział, że dokumenty te będą poddane badaniom, m.in. z dziedziny pisma porównawczego.
22 lutego IPN udostępnił teczki "Bolka" dziennikarzom i historykom. Są w nich m.in. liczne doniesienia "Bolka" wobec poszczególnych osób, notatki funkcjonariuszy SB ze spotkań z nim z lat 1970-1976 r. oraz pokwitowania odbioru pieniędzy od SB. Większość tych dokumentów - których jest kilkadziesiąt - jest napisana odręcznie.
W decyzji z czerwca 1976 r. o rozwiązaniu przez SB współpracy z "Bolkiem" jako powód podano jego "niewłaściwe zachowanie się" jako współpracownika mimo kilkakrotnych ostrzeżeń, niechęć do współpracy oraz fakt, że 30 kwietnia 1976 r. został zwolniony z pracy w stoczni za wystąpienia krytykujące jej władze. Odnotowano, że za przekazywane informacje "Bolek" był wynagradzany w sumie kwotą 13 100 zł. "Wynagrodzenie brał bardzo chętnie" - dodano.
REKLAMA
"Nieźle je podrobili"
- Nie może być żadnych materiałów mojego pochodzenia - zapewniał w lutym b. prezydent. Z tego, co patrzę na te papierki, to nieźle je podrobili - twierdził. Musieli wykazywać, że współpracuję, i pisali za mnie donosy, by brać na moje konto pieniądze - dodał. B. lider "Solidarności" oświadczył też, że jest przekonany, że "to wszystko jest sfałszowane" przez tajne służby PRL, m.in. na podstawie tego, co "wpadało na rewizji". Potem mówił, że gdyby donosił SB, to przyznałby się do błędu. - Obrażono mnie wobec całego świata, w związku z tym ambicja moja mówi: "Na to pozwolić nie możesz". Dlatego jak sprawdzę i jestem w stanie udowodnić, to wtedy idę do sądu - dodał.
TVN24/x-news
Instytut wysłał Lechowi Wałęsie oficjalne powiadomienie o możliwości zapoznania się z nową dokumentacją o nim. Według ustawy o IPN, każdy ma prawo do wniesienia do dokumentów IPN na swój temat własnych uzupełnień, sprostowań, uaktualnień, wyjaśnień oraz dokumentów. - Dane już zawarte w dokumentach nie ulegają zmianie - stanowi ustawa. - Lech Wałęsa nie ma zaś prawa zastrzec dostępu do dokumentów udostępnianych obecnie przez IPN, bo przysługuje to tylko osobom, które nie współpracowały ze służbami PRL - mówił Rafał Leśkiewicz, szef archiwów IPN.
RPO Adam Bodnar w liście do prezesa IPN pisał, że działania IPN związane z udostępnieniem akt "Bolka" mogły naruszać konstytucyjne prawo do autonomii informacyjnej Wałęsy. Kamiński odpisał, że wstrzymanie udostępniania akt "Bolka" do czasu skorzystania przez osobę, której dotyczą, z przysługujących jej uprawnień "stanowiłoby oczywiste i jaskrawe naruszenie prawa". Zaznaczył, że jako były prezydent Wałęsa jest osobą publiczną i każdy obywatel - na podstawie ustawy lustracyjnej - ma prawo dostępu do dotyczących go dokumentów w IPN.
W 2000 r. Sąd Lustracyjny orzekł, że Lech Wałęsa złożył prawdziwe oświadczenie lustracyjne, iż nie był agentem służb specjalnych PRL. Lecha Wałęsę lustrował sąd z urzędu jako kandydata w wyborach prezydenckich. IPN nie może wnieść o wznowienie tego postępowania w związku z ujawnieniem nowych dokumentów. Ustawa lustracyjna przewiduje bowiem, że po 10 latach od wyroku nie można wznowić postępowania lustracyjnego na niekorzyść osoby lustrowanej. O sądową autolustrację może zaś wnieść sam Wałęsa. Indagowany, czy wystąpi o swą lustrację, Wałęsa odparł: "Jak będzie taka potrzeba, to tak".
REKLAMA
"Nie ogranicza swobody badań naukowych"
Według IPN wyrok Sądu Lustracyjnego "nie ogranicza swobody badań naukowych ani swobody wypowiedzi. Tym bardziej, że od jego wydania znane są nowe dokumenty, które nie były przedmiotem badań sądu w postępowaniu lustracyjnym".
Zdaniem wydanej w 2008 r. przez IPN książki pt. "SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii" autorstwa Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka, nie wiadomo, na jakiej podstawie sąd w 2000 r. wysnuł wnioski, że autentyczna teczka "Bolka" nigdy nie istniała, a szef MSW Antoni Macierewicz w 1992 r. dysponował aktami sfałszowanymi przez SB. Sąd replikował wtedy, że wniosek, iż Macierewicz dysponował w 1992 r. aktami sfałszowanymi przez SB, sąd wysnuł na podstawie opinii grafologicznej z listopada 1990 r. stwierdzającej, że własnoręczne "doniesienie" z dnia 12 stycznia 1971 r. i dwa pokwitowania odbioru pieniędzy z lutego 1971 r. i czerwca 1974 r. nie zostały sporządzone przez Wałęsę.
IAR,PAP,IPN,kh
REKLAMA