Euro 2016. Boniek: pieniądze nie są czynnikiem, dla którego kadra dodatkowo się zmobilizuje
Zbigniew Boniek w drugiej części wywiadu dla PAP przed Euro 2016 wyraził nadzieję, że "nie postarzeje się w trakcie meczów grupowych o sto lat". Mówi również m.in. o premiowaniu piłkarzy i przyszłości Adama Nawałki.
2016-05-22, 13:28
Polska Agencja Prasowa: Śni się panu już pierwszy mecz reprezentacji Polski na Euro 2016 - z Irlandią Północną?
Zbigniew Boniek: Powiem szczerze - jestem spokojny. Zmieniliśmy polski futbol, a reprezentacja jest wypadkową wielu składowych, które w PZPN funkcjonują. Na jej awans pracowali wszyscy - nie tylko trenerzy i piłkarze. Teraz jedziemy do Francji, gdzie jako prezes chciałbym się cieszyć i być usatysfakcjonowany postawą mojej drużyny. Będę się temu przyglądał, mając nadzieję, że nie powtórzy się sytuacja z poprzednich wielkich turniejów, gdy prezesi PZPN w trakcie trzech grupowych meczów starzeli się o sto lat.
PAP: Na pewno nowością w porównaniu z tamtymi turniejami jest fakt, że reprezentacja przygotowuje się w Polsce. W przeszłości wyjeżdżała np. do Niemiec czy Austrii...
Z.B.: Kiedyś był pic i lans. Polegał m.in. na tym, że zatrudnialiśmy specjalistów od przygotowania fizycznego z zagranicznymi nazwiskami. Jechaliśmy gdzieś daleko, bo góry, bo to czy siamto. Opowiadaliśmy wiele różnych historii. Zamiast budować drużynę, szukaliśmy kolejnych piłkarzy, którzy mogą grać w naszej kadrze jako Polacy. My poszliśmy w inną stronę. Znaleźliśmy w Polsce piękny ośrodek. W Arłamowie jest wygodnie i fajnie.
PAP: Piłkarze wiedzą o co grają, jeśli chodzi o premie?
Z.B.: Już dawno. Spotkaliśmy się z nimi, ustaliśmy zasady.
PAP: To system motywacyjny?
Z.B.: Nie płacimy tak, jak było na Euro 2012, że zawodnicy zremisowali dwa mecze w grupie, nie weszli do kolejnej rundy i dostali premie. My się z piłkarzami umówiliśmy, że aby w ogóle mówić o premiach, musimy wyjść z grupy. A później będą oni uczestniczyć procentowo w tym, co PZPN zarobi od UEFA. Mówienie o szczegółach jest nie na miejscu - to nie interesuje kibiców, tylko dziennikarzy.
PAP: Chodzi o to, żeby nie było później niedomówień, pretensji...
Z.B.: Od czasu, gdy jestem prezesem, nikt nigdy nie narzekał, że mu czegoś zabrakło, coś było nieustalone w sprawie premii, biletów, itd. Poza tym, dla tej drużyny motywacja finansowa jest ostatnią, która ją interesuje. Oczywiście, chcą pieniądze za określony sukces, to przecież zawodowcy. Zapewniam jednak, że pieniądze nie są czynnikiem, dzięki któremu dodatkowo się zmobilizują.
PAP: Na Euro 2016 zabraknie Holandii, z którą zagramy towarzysko 1 czerwca w Gdańsku. Mistrzostwo Anglii zdobył w tym sezonie Leicester City. Niesamowite są ostatnie miesiące w futbolu...
Z.B.: Piłka jest nieprzewidywalna. Holandii nie ma wśród 24 drużyn na Euro 2016, choć podejrzewam, że w tej całej hierarchii jest szósta, może siódma. Ale w kadrze trzeba być skoncentrowanym, umieć zrobić stosowną atmosferę. Musi być odpowiedni trener, właściciele. Kadra jest jak 17. klub Ekstraklasy. Musi mieć swojego prezesa, sponsorów, trenera, masażystów, wszystko. Jeśli tak nie funkcjonuje, nie ma wyników. My potrafiliśmy nad tym zapanować i to dzisiaj przynosi efekty. Co będzie dalej, zobaczymy.
PAP: No właśnie, co z pracą trenera Nawałki po ME? Nie martwi się pan, że po udanym turnieju selekcjoner odejdzie z PZPN, bo dostanie lepszą ofertę?
Z.B.: Życzę mu, żeby po mistrzostwach zgłosił się do niego np. Real Madryt i zaproponował 10 milionów euro. Umówiłem się z Adamem, że spotkamy się dzień po turnieju. Nie podzielam opinii niektórych prezesów federacji i klubów, że trener wygra dwa mecze i już trzeba podpisać z nim umowę na następne pięć lat. Uważam, że na rynku jest wielu dobrych szkoleniowców, a my mamy najlepszego. W pełni sobie ufamy z Adamem nawzajem. Usiądziemy dzień po mistrzostwach, spojrzymy w oczy i zobaczymy, co dalej.
PAP: Nie obawia się pan o bezpieczeństwo na Euro 2016?
Z.B.: Dzisiaj niebezpiecznie jest teoretycznie wszędzie, ale nie można się poddać, lecz wyciągnąć z tego wnioski. Przede wszystkim ci, którzy odpowiadają za takie sprawy, powinni wiedzieć, jak z tym walczyć. My możemy tylko walczyć sportowo na boisku. Natomiast z naszej strony zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy. Nawet wybór La Baule. To odosobnione miejsce, gdzie wszystko będzie obstawione. Są komórki, które dbają o bezpieczeństwo i my z nimi współpracujemy. Mamy nadzieję, że będzie dobrze.
PAP: Lista uczestników mistrzostw Europy 2016 przypomina doskonale panu znany mundial 1982 w Hiszpanii. Wtedy, podobnie jak teraz, była np. Irlandia Północna, Węgry, Austria, Belgia. Reprezentacje tych krajów jeszcze w połowie lat 80. grały świetnie, ale później przeżywały kryzys, zwłaszcza te dwie pierwsze.
Z.B.: Rzeczywiście, jest kilka drużyn, których nie było przez lata na wielkich imprezach. Szczególnie Irlandia Północna i Węgry miały wielki kryzys, teraz wróciły. Silna, po latach przerwy, jest Austria. O Belgach sporo mówi się, że są bardzo mocni, ale oni jeszcze niczego nie wygrali. Zgadzam się jednak, że można dostrzec analogię z MŚ 1982. To może być naprawdę fajny turniej. Na pewno nie będzie łatwo. Jesteśmy przygotowani na szaloną walkę.
PAP: W 2004 roku, przy okazji jubileuszu swojego 50-lecia, UEFA wydała broszurę zawierającą nazwiska wszystkich uczestników mistrzostw Europy. Nie ma tam pana nazwiska, zresztą wówczas nie było żadnego Polaka. Pana kariera obfitowała w wiele sukcesów, ale nigdy nie grał pan w ME. Czuje pan żal?
Z.B.: Nie. Kiedyś mistrzostwa Europy były rozgrywane w zupełnie innym systemie. Najpierw cztery drużyny, później osiem. Było bardzo ciężko awansować, a czasami niewiele nam brakowało. Jestem w takim wieku, że nie zastanawiam się, czy mi tego brakuje. Byłem na trzech mundialach, zdobyłem najważniejsze trofea klubowe - krajowe i międzynarodowe. Nie wszystko mogło się udać...
PAP: Mistrzostwa we Francji kończą się 10 lipca, tymczasem już pięć dni później ma ruszyć Ekstraklasa. Niektórym piłkarzom, nawet jeśli dostaną urlopy, może być ciężko...
Z.B.: A jak wytłumaczyć, że do 10 lipca trwa turniej we Francji, a już od 28 czerwca zaczynają się kwalifikacje do klubowych rozgrywek UEFA?
PAP: Na początku grają drużyny ze słabszych lig.
Z.B.: Tak, ale za chwile zaczynają grać te ciut-ciut lepsze, czyli również my. Gdybyśmy grali znacznie lepiej, byłoby inaczej. Żeby było jasne - to nie PZPN ustala terminarz rozgrywek. Rozumiem jednak Ekstraklasę SA. Bo jeśli nie zrobi inauguracji 15 lipca, a później gra bez przerwy, to nie zdąży do 20 grudnia. W systemie z 37 kolejkami nie ma innej możliwości. Bo co niby zrobić? Jesteśmy słabi jako piłka klubowa. Gdybyśmy zaczynali od 3.-4. rundy eliminacji Ligi Mistrzów, to moglibyśmy ruszyć z ekstraklasą na początku sierpnia. Naprawdę nie jest łatwo znaleźć rozwiązanie przy tylu kolejkach i tym, jak wcześnie zaczynamy eliminacje w europejskich pucharach.
PAP: A co z meczem o Superpuchar Polski? Jak go zrobicie tydzień przed ligą?
Z.B.: W ostatnich 10 latach to była impreza konieczna, której nikt nie potrafił zorganizować. Czasami nawet jej nie było. My mieliśmy dwa ostatnie mecze o Superpuchar fantastyczne. Dla nas to otwarcie sezonu w Polsce, co nie znaczy, że oba zespoły muszą grać w najsilniejszych składach. Skoro liga rusza 15 lipca, to my musimy zagrać tydzień wcześniej. W trakcie sezonu lub na koniec nie będziemy robić Superpucharu. Albo zrobimy 8-9 lipca, albo wcale. Nic się nie stanie. Nie zrobimy chałtury, nie wciśniemy tego pucharu między 12. i 13. kolejkę.
ps
REKLAMA
REKLAMA