Polska wezwała KE do wycofania projektu ws. delegowania pracowników
Wicepremier Mateusz Morawiecki potwierdził w Brukseli sprzeciw Polski wobec propozycji Komisji Europejskiej dotyczącej delegowania pracowników. Ta sprawa była jednym z tematów spotkania unijnych ministrów do spraw konkurencyjności.
2016-05-26, 21:50
Posłuchaj
Komisja chce, by osoby wysyłane do pracy do innych krajów otrzymywały takie same wynagrodzenia, co lokalni pracownicy. To sprawi, że firmy z Europy Środkowo-Wschodniej, które obecnie oferują tańsze usługi, przestaną być konkurencyjne. Przyznał to wicepremier Mateusz Morawiecki.
Najbardziej stracą polskie firmy, bo nasz kraj wysyła najwięcej pracowników za granicę. - To dla mnie wystarczy, żeby walczyć o ten temat, bo kiedy polskie firmy tracą, to nie podoba mi się to i powinniśmy ostro reagować - powiedział wicepremier.
Osłabienie konkurencyjności
Morawiecki powiedział, że zwrócił się o omówienie tej sprawy także przez unijnych ministrów gospodarki, ponieważ proponowane przez KE zmiany wpłyną także na konkurencyjność wspólnego rynku. Jego zdaniem propozycja KE nie służy "strategii prowzrostowej" UE i nie jest przykładem lepszego stanowienia prawa.
- Nie rozumiemy też, dlaczego tworzy się nowe przepisy, które osłabią konkurencyjność krajów zarówno wysyłających jak i przyjmujących pracowników delegowanych. W ogólnym interesie UE jest zwiększanie konkurencyjności jednolitego rynku europejskiego - powiedział Morawiecki podczas dyskusji na posiedzeniu Rady UE.
REKLAMA
Polska nie jest sama
Polska zmontowała ostatnio koalicję krajów niezadowolonych z projektu Komisji. Parlamenty z 11 krajów - m.in. Rumunii, Bułgarii, Litwy, Węgier, Łotwy i Czech - pokazały Brukseli żółtą kartkę i zgłosiły zastrzeżenia. Teraz Komisja musi ponownie przeanalizować swoją propozycję. Może ją zmienić, wycofać albo pozostawić bez zmian.
Na razie Komisja broni swoich pomysłów i argumentuje, że należy walczyć z dumpingiem socjalnym. Polska natomiast uważa, że różnice w wynagrodzeniach w Europie Środkowo-Wschodniej i Zachodniej to rezultat różnic w poziomie rozwoju gospodarczego, a nie przejaw nieuczciwej konkurencji.
Propozycję Komisji Europejskiej poparły Francja i Belgia, argumentując, że zapewni ona bardziej uczciwe warunki konkurowania usługodawców na rynkach państw UE, a także wzmocni prawa pracowników delegowanych.
Pracownicy drugiej kategorii?
Unijna komisarz ds. zatrudnienia Marianne Thyssen zapewniła, że uważnie przeanalizuje zastrzeżenia przeciwników zmian w dyrektywie o pracownikach delegowanych, ale broniła swojej propozycji. - W wielu krajach widać znaczne różnice w wysokości wynagrodzenia pracowników lokalnych i pracowników delegowanych z innych państw. To nieuczciwe zarówno dla pracowników, jak i usługodawców - powiedziała.
REKLAMA
- Pracownicy delegowani nie są pracownikami drugiej kategorii i nie powinni zarabiać znacznie mniej niż lokalni - dodała. Jej zdaniem firmy, które świadczą usługi w innych krajach unijnych i delegują tam swoich pracowników wcale nie stracą możliwości konkurowania niższym kosztem z firmami lokalnymi, bo składki na ubezpieczenie społeczne nadal będą płacone w kraju pochodzenia pracownika delegowanego.
Z Polski pochodzi najwięcej pracowników delegowanych w UE; w 2014 r. było to prawie 430 tysięcy na 1,9 mln (22,3 proc.). Najwięcej pracowników z Polski pracuje w sektorze budowlanym - 46,7 proc., przemyśle – 16,6 proc., edukacji, ochronie zdrowia i zajęciach socjalnych 13,9 proc. Najczęściej osoby delegowane są do Niemiec (56 proc. wszystkich Polaków), Francji (12 proc.), Holandii i Belgii.
IAR/PAP/fc
REKLAMA
REKLAMA