Ekspert: głęboka niepewność co do działań Rosji
Dzisiaj bardzo trudno odczytać proces decyzyjny w Rosji. Uprawiamy kremlinologię – obserwując roszady na szczytach rosyjskiej władzy i bazując na bardzo skąpych źródłach informacji, często dezinformacji - tak mówi o sytuacji w Rosji Ernest Wyciszkiewicz, nowy szef Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia.
2016-05-30, 12:03
Ernest Wyciszkiewicz zaznacza, że trudno na tej podstawie przewidzieć z dużą dozą pewności, jak rozwinie się sytuacja w Rosji i w jaką stronę pójdą władze.
Nowy szef Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia ostrzegł, że Rosjanie testują obecnie nie
Powiązany Artykuł

Sezf MSZ o sankcjach: zależy nam na skutecznej presji na Rosję
tylko spójność Sojuszu Północnoatlantyckiego i Unii Europejskiej, ale również spójność wewnętrzną poszczególnych państw. - Nadchodzący szczyt NATO w Warszawie ma między innymi wysłać czytelny sygnał polityczny i wojskowy, że takie działania są skazane na porażkę - zaznaczył. Zauważył też, że rośnie nacisk na państwa zachodnie, by ustępować Rosji.
Według eksperta, sytuacja w Rosji pogarsza się, ale mimo trudności gospodarczych prezydent Władimir Putin i jego otoczenie potrafią wykorzystywać strach Rosjan przed powrotem do chaosu lat 90.- Popularność Putina w Rosji wiązała się ze znakomitą koniunkturą surowcową - mówił.
REKLAMA
(WIDEO: Mimo kryzysu gospodarczego w Rosji Władimir Putin nadal cieszy się wysokim poparciem społecznym, a rosyjskie elity mogą liczyć na wsparcie - mówi PAP szef CASE Christopher Hartwell. To zwykli Rosjanie najboleśniej odczuwają skutki kryzysu; Putin wie, że elity muszą być zadowolone - dodaje)
Cały wywiad:
PAP: Nie boi się pan zbrojnego konfliktu z Rosją? Myśli pan, że może do niego dojść?
Ernest Wyciszkiewicz: Nikt z nas tego nie wie i nie jest w stanie przewidzieć, ponieważ dynamika zdarzeń w Rosji i na świecie jest zbyt duża. Jeżeli ceny ropy naftowej utrzymają się niskim poziomie lub obniżą się jeszcze bardziej, jeśli nie dojdzie do reform strukturalnych w Rosji, jeżeli wyczerpią się zasoby i będzie wymuszona zmiana modelu ich redystrybucji, który stanowi podstawę systemu władzy, wówczas rosyjskie elity staną przed wyzwaniem adaptacji do nowych warunków.
Niewykluczone, że dojdzie wówczas do wewnętrznych konfliktów o dostęp do przywilejów, ujawnią się być może nowe podziały, kto wie czy władze ponownie nie poszukają źródeł legitymizacji w agresywnej polityce zagranicznej. Byłbym daleki od sugerowania scenariusza wojennego, choć niepokojący jest już sam fakt, że taki temat poruszamy. Tym, co sprawia, że o tym rozmawiamy, jest przede wszystkim głęboka niepewność i nieprzewidywalność rozwoju wydarzeń, które zachęcają do snucia katastroficznych scenariuszy.
REKLAMA
Dzisiaj bardzo trudno odczytać proces decyzyjny w Rosji. Uprawiamy kremlinologię – obserwując roszady na szczytach rosyjskiej władzy i bazując na bardzo skąpych źródłach informacji, często dezinformacji. Na tak wątłych podstawach nie można miarodajnie przewidywać tego, co czeka nas w przyszłości, jak rozwinie się sytuacja u naszego wschodniego sąsiada i w jakim kierunku pójdą władze.
(WIDEO: Sankcje wobec Rosji powinny zostać utrzymane dopóki powody ich wprowadzenia nie znikną - mówi PAP Peter Doran z Center for European Policy Analysis. Jak dodaje, "tak długo, jak Rosja będzie nielegalnie okupować Krym i wschodnią Ukrainę, sankcje powinny obowiązywać").
PAP: Pozostaje tylko nadzieja, że mimo trudnej wewnętrznej sytuacji, spadku cen surowców, Rosja nie będzie podejmować agresywnych działań.
E.W.: Nadzieja powinna być uzupełniona o działania zaradcze. Pamiętajmy, że wielkie wojny wybuchały czasami z błahych i nieoczekiwanych powodów. Regularne wyłączanie w rosyjskich samolotach wojskowych transponderów, które pozwalają cywilnym samolotom widzieć je w powietrzu; czy też akrobacje lotnicze nieopodal natowskich okrętów każą zadać pytanie: co będzie jeśli zdarzy się wypadek? Jaka wówczas będzie reakcja NATO, Stanów Zjednoczonych czy Rosji? Tu już nie mówimy o celowej polityce, która zmierza do zbrojnego konfliktu, którego nikt w istocie nie chce, bo byłby wyniszczający dla obu stron. Tu pojawia się przypadek, który może wywołać nieoczekiwane konsekwencje.
REKLAMA
PAP: Tylko czy politycy o tym pamiętają?
E.W.: Wojskowi, a za nimi politycy z obu stron zdają sobie z tego sprawę. W polityce Rosji wobec Zachodu jest dużo blefu, napinania muskułów, psychologicznej gry, które mają jednak prowadzić do realnych politycznych ustępstw. Niestety, historia uczy nas, że taka gra może wymknąć się spod kontroli.
Zauważmy, że scenariusze eskalacji, a nawet wojny atomowej przedstawia najczęściej rosyjska machina propagandowa. Potem władze mogą w oficjalnych wystąpieniach ów przekaz łagodzić, ale efekt psychologiczny pozostaje - dodatkowo wzmacniany przez powtarzające się prowokacje na wodzie i w powietrzu oraz potężne ćwiczenia na lądzie. Rośnie niepewność i presja zachodnich społeczeństw na rządy, aby ów scenariusz uczynić nierealnym, czyli ustąpić. Rosjanie testują nie tylko spójność Sojuszu Północnoatlantyckiego i Unii Europejskiej, ale również spójność wewnętrzną poszczególnych państw. Nadchodzący szczyt NATO w Warszawie ma między innymi wysłać czytelny sygnał polityczny i wojskowy, że takie działania są skazane na porażkę.
PAP: I Rosja z Zachodem rozpocznie dialog na nowo?
E.W.: Problemem pozostanie Krym. Bo nikt na Zachodzie nie uzna jego aneksji i okupacji, dopóki nie będzie między Rosją a Ukrainą jakiegoś porozumienia pokojowego. Krym pozostanie zarzewiem kłopotów jeszcze na długie lata. Bez względu na to, kto będzie rządził po prezydencie Putinie. Nawet jeśli byłyby to środowiska postrzegane przez nas jako liberalno-demokratyczne. Otwarte dziś pytanie brzmi: czy kiedykolwiek jakaś siła polityczna, po dojściu do władzy, będzie w stanie ponieść koszty polityczne hasła "Krym jednak nie nasz"? To jest jeden z tych dylematów, który może się pojawić w związku z Krymem, choć on i tak jest o wiele lepszy niż dylemat między pokojem a wojną.
PAP: Polską racją stanu jest zatem bliska relacja z Zachodem - Unią Europejską i NATO.
E.W.: Polska jest Unią Europejską i Polska jest Sojuszem Północnoatlantyckim. Powinniśmy o tym pamiętać nawet na poziomie języka i odejść wreszcie od kliszy, że jesteśmy jakimś nowym członkiem tych międzynarodowych organizacji. W Sojuszu jesteśmy już od 17 lat, w Unii od 12 lat. Polska jest integralną częścią obu organizacji, czerpie z tego korzyści i oferuje korzyści innym partnerom. Polską racją stanu jest szukanie optymalnych warunków dla rozwoju państwa, gospodarki i społeczeństwa. UE i NATO tworzą takie optymalne warunki, mimo wewnętrznych napięć, które przecież towarzyszą procesom integracyjnym od zawsze.
REKLAMA
To, jak Rosja i jej elity postrzegają Polskę, jest w dużej mierze funkcją naszego miejsca we wspólnocie europejskiej i transatlantyckiej, w szczególności naszej zdolności do kształtowania polityki UE i NATO. Dzięki temu możemy delikatnie zmieniać zapisaną w DNA rosyjskich elit politycznych skłonność do rozmowy z najsilniejszymi - Berlinem, Paryżem lub Londynem - ponad głowami innych. Możemy też podważać lubianą przez Rosję logikę "koncertu mocarstw", która ma podnosić jej znaczenie i dezawuować wpływ średnich i mniejszych państw.
PAP: W latach 2010-2011, gdy powstawało Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia, wydawało się, że porozumienie Polaków z Rosjanami jest bliskie. Po katastrofie smoleńskiej Rosja odtajniała m.in. akta śledztwa katyńskiego i przekazywała je do Polski. Między historykami i dyplomatami z Polsko-Rosyjskiej Grupy ds. Trudnych trwał ożywiony dialog dotyczący spornych kwestii historycznych.
E.W.: Polacy i Rosjanie już nie raz udowadniali, że potrafią ze sobą rozmawiać i dobrze współpracować. Owszem, już wtedy w 2010 roku także płynęliśmy w dwóch różnych łódkach i może nie do końca w tym samym kierunku, ale gdzieś daleko na horyzoncie była przed nami ta sama przystań. Okazało się jednak, że to myślenie cechował chyba nadmierny idealizm.
Rosyjski system polityczny od wielu lat, i to jeszcze na długo przed dojściem do władzy Władimira Putina, skupił się nie na wdrażaniu, lecz na imitacji mechanizmów demokratycznych. Nonsensem jest nazywanie Rosji za czasów Borysa Jelcyna Rosją demokratyczną, ponieważ ewolucja dzisiejszego systemu władzy w Rosji zaczęła się w 1993 roku wraz z "rozstrzelanym" parlamentem (kryzys konstytucyjny w Rosji - PAP).
Ostatecznie Jelcyn uratował swoją władzę wyłącznie dzięki umowie zawartej z oligarchami. Doszło do głębokiego kryzysu finansowego i gospodarczego, który skutecznie zniechęcił większość Rosjan do - w ich mniemaniu - demokracji, choć tak naprawdę wówczas w Rosji demokracji nie było. Z kolei popularność Putina w Rosji wiązała się ze znakomitą koniunkturą surowcową. Była ona źródłem legitymizacji jego władzy, ponieważ pozwoliła na rzeczywiste podniesienie poziomu życia obywateli i zaspokajanie ich potrzeb konsumpcyjnych. Ludzie poczuli różnicę między chaosem i nędzą za Jelcyna, a szybkim rozwojem gospodarczym w czasach jego następcy.
REKLAMA
PAP: Dzisiaj mamy do czynienia z sytuacją odwrotną. Ceny surowców spadły i budżet Federacji Rosyjskiej musi być ograniczany.
E.W.: W Rosji idzie ku gorszemu, ale to nie oznacza, że będą z tego jakieś nowe konsekwencje polityczne czy społeczne. Rosyjskie elity władzy trzymają się mocno i skutecznie przestrzegają przed ryzykiem powrotu do chaosu lat 90., sugerując, że każda zmiana musi niechybnie kraj uwsteczniać.
Pełny tekst wywiadu na www.dzieje.pl
Rozmawiał Norbert Nowotnik (PAP)
PAP/agkm
REKLAMA
REKLAMA