Tragiczny wybuch gazu w Gdańsku to wynik akcji UOP?
17 kwietnia 1995, w Gdańsku przy ul. Wojska Polskiego 39 wybuchł gaz. Zginęły 22 osoby. Do dokumentów rzucających nowe światło na tę sprawę dotarł historyk Sławomir Cenckiewicz.
2016-08-09, 21:50
Jak wynika z informacji zebranych przez naukowca, wybuch gazu został upozorowany przez UOP. Miało chodzić o wyprowadzenie z gmachu mieszkańców, by swobodnie przeszukać jedno z mieszkań.
Przy Wojska Polskiego 29 mieszkał płk. Adam Hodysz. Według Cenckiewicza, stronnicy Lecha Wałęsy z UOP w Gdańsku podejrzewali, że pułkownik przetrzymywał kopie dokumentów agenturalnych Wałęsy. - Przesadzili, budynek się zawalił i zginęli ludzie. Ale do mieszkania i tak weszli – miał powiedzieć Cenckiewiczowi jego informator.
Na dokumenty mogące potwierdzać tę tezę Cenckiewicz natrafił w aktach sprawy Zbigniewa Grzegorowskiego. Grzegorowski stanął przed sądem w związku ze zniknięciem z gdańskiego UOP akt obciążających Wałęsę. Po 16 latach został oczyszczony z zarzutów, choć sąd uznał, że do kradzieży akt doszło.
Grzegorowski, w swoim wniosku dowodowym z września 2005 roku napisał, że w mieszkaniu Hodysza, w czasie tragedii przy ulicy Wojska Polskiego, znalezione zostały dokumenty byłej służby bezpieczeństwa. Według Grzegorskiego, UOP miał te informacje od swojego agenta.
REKLAMA
Cenckiewicz twierdzi, że kiedy pracował nad sprawą Wałęsy i przygotowywał książkę "SB a Lech Wałęsa" spotkał się z kilkoma osobami – urzędnikami miejskimi, pracownikami tajnych służb, strażakami, a nawet byłym wiceministrem spraw wewnętrznych, którzy mieli mówić: "wybuch gazu w Gdańsku był operacją UOP, zaś ofiary niezamierzonym wypadkiem przy pracy".
Stara Oliwa/You Tube
Prokuratura badająca przyczyny wybuchu gazu uznała, że sprawcą katastrofy był mieszkaniec z parteru, który również zginął w eksplozji.
REKLAMA
polskieradio.pl/i
REKLAMA