Ekstraklasa: Besnik Hasi - kosztowna pomyłka Legii Warszawa. Kto podniesie mistrza Polski z kolan?

Brak stylu, fatalny start Ekstraklasy, bolesna klęska w Lidze Mistrzów i załamanie nastrojów w drużynie i na trybunach - 107 dni pracy Besnika Hasiego przyniosło Legii Warszawa regres. Poskładanie drużyny i powrót na właściwy tor nie będzie łatwym zadaniem, ktokolwiek obejmie zespół.

2016-09-19, 19:35

Ekstraklasa: Besnik Hasi - kosztowna pomyłka Legii Warszawa. Kto podniesie mistrza Polski z kolan?
Besnik Hasi pożegnał się z Legią Warszawa w atmosferze całkowitej klęski. Foto: PAP/Bartłomiej Zborowski

Posłuchaj

Wieloletni piłkarz Legii Tomasz Sokołowski podkreśla, że zatrudniając Hasiego władze Legii podjęły wysokie ryzyko, a albański trener nie sprawdził się w tej roli (IAR)
+
Dodaj do playlisty

Setne urodziny Legii Warszawa zapowiadały się wyśmienicie - mistrzostwo kraju, Puchar Polski, przygotowania do kolejnego podejścia do Ligi Mistrzów - wszystko wydawało się zmierzać w dobrą stronę. Po okresie świętowania przyszedł jednak poważny kryzys.

Humorów po zakończeniu udanego poprzedniego sezonu nie popsuło odejście trenera Stanisława Czerczesowa, którego odbierano w Warszawie z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony widać było, że wyciągnął z części piłkarzy maksimum, dostosował taktykę do zawodników, których miał do dyspozycji. Wymagał ogromnego zaangażowania, wiele mówiono o rządach twardej ręki, ale przynosiło to efekty.

Rosjanin nie miał jednak świetnych relacji z władzami klubu, jak i z dziennikarzami. Szkoleniowiec często zachowywał się wyniośle, łatwo było wyprowadzić go z równowagi. Można było też domyślać się, że praca w Legii jest dla niego jedynie odskocznią w drodze do wyższych celów. Trudno jednak cokolwiek mu zarzucić, biorąc pod uwagę to, że wywiązał się ze wszystkich zadań, które miał przed sobą postawione.

Wywoływał sporo kontrowersji, jego decyzje kilka razy budziły oburzenie wśród kibiców, jak chociażby w przypadku meczu z Lechią Gdańsk w końcówce ubiegłego sezonu, kiedy szkoleniowiec wystawił znacznie słabszy skład, chcąc skupić się na kolejnym spotkaniu z Pogonią Szczecin, którego wygranie dawało Legii tytuł. Pokerowa zagrywka, ale skuteczna.

REKLAMA

Po odejściu Czerczesowa nie było płaczu i rozdzierania szat, ale w ostatnich tygodniach znalazło się wiele powodów do tego, by poczuć tęsknotę za Rosjaninem. I właściwie trudno się dziwić, patrząc na to, jak prezentowała się Legia Besnika Hasiego. W galerii sław miejsca dla niego nie będzie, za to w kategorii najgorszych trenerów "Wojskowych" Hasi zapisuje się aż nazbyt wyraźnie.

Średnia punktów na mecz? 1,17 (trudne do porównania z 2,14 Czerczesowa czy 2,02 Henninga Berga), co tylko pokazuje, w jak fatalnym położeniu znalazł się klub.

Zatrudnienie Albańczyka było pomysłem Michała Żewłakowa, który przez lata występował w Belgii, gdzie Hasi prowadził przez ponad 2 lata Anderlecht. W mediach pisano o tym, że to głównie dzięki dyrektorowi sportowemu udało się doprowadzić negocjacje do końca, a szkoleniowca chciały u siebie Nantes czy Trabzonspor. Z perspektywy czasu zespoły te mogą cieszyć się, że najbardziej zdeterminowany był mistrz Polski.

REKLAMA

- Wymagam wiele od zawodników i współpracowników, lubię dyscyplinę taktyczną. Wiem, że kibice Legii oczekują od nas wielkiego zaangażowania. Jestem pewien, że potrafię to zagwarantować - mówił tuż po podpisaniu kontraktu. 107 dni - tyle utrzymał się na stanowisku. Wiadomo, jakie są oczekiwania wobec takiego zespołu jak Legia. Cele także są jasno nakreślone, bo klub chce dominować na krajowym podwórku i odegrać jakąś rolę w europejskich pucharach. I to nie rolę dostarczyciela punktów.

Tymczasem Hasiemu nie udało się zrealizować żadnej ze swoich zapowiedzi. Jego Legia to Legia bez stylu, bez transferów zawodników, którzy z miejsca weszliby do zespołu i zagwarantowali mu jakościowy skok. Bez koncepcji budowy drużyny.  Za jego kadencji drużyna odpadła z Pucharu Polski, przegrała Superpuchar Polski, po dziewiątej kolejce Lotto Ekstraklasy z dorobkiem 9 punktów zajmuje 14. miejsce w tabeli.

Sukces jest jeden, za to taki, na który stołeczny klub czekał 21 lat i który miał być spełnieniem marzeń - mowa oczywiście o Lidze Mistrzów. Problem w tym, że Legia, mimo łatwych rywali, przebrnęła przez eliminację z wielkim bólem, męcząc się niemiłosiernie. Awans jest faktem, jednak można było odnieść wrażenie, że zespół przechodzi kolejnych rywali siłą rozpędu, a nie za sprawą umiejętności trenera. Nie ma większego ryzyka w stwierdzeniu, że każda Legia z ostatnich lat przyjęłaby podobnych rywali w drodze do piłkarskiej elity z dużą wdzięcznością i bez większych problemów odprawiłaby z kwitkiem rywali. 

Źródło: x-news

REKLAMA

Na inaugurację zmagań w Champions League drużyna w kompromitującym stylu przegrała z Borussią Dortmund aż 0:6. Hasi zresztą nie łudził się już wcześniej, mówiąc na przedmeczowej konferencji, że jedyną szansą jego zespołu będzie słabszy dzień rywali, a jego piłkarze mogą mieć problemy z wyjściem z własnej połowy. Cóż, trzeba przynajmniej przyznać, że w tej kwestii się nie pomylił.

Hasi w czasie swojej pracy narzekał na wiele rzeczy, ale nigdy nie brał odpowiedzialności na siebie. Potrafił oskarżać piłkarzy, nie bał się bezpośrednio wskazywać winnych. Kadra nie była wystarczająco szeroka, kadra nie była wystarczająco mocna, nowe nabytki potrzebowały czasu na to, by dojść do formy i zgrać się z drużyną - można tak właściwie bez końca, ale wystarczyło popatrzeć nie tyle na wyniki, co na prezentowane przez zawodników zaangażowanie, żeby dojść do prostych wniosków.

Brakowało przygotowania, a Hasi dodatkowo miotał się w poszukiwaniu rozwiązań. Już samo to, że właściwie od początku swojego pobytu w Legii do składu wskoczył Vadis Odjidja-Ofoe, było zaskakujące, biorąc pod uwagę, że po prostu nie był przygotowany do gry. Kilka nadprogramowych kilogramów nie przeszkodziło mu w tym, by regularnie pojawiać się w wyjściowej jedenastce. Kazaiszwili rozpoczął mecz z Borussią Dortmund, dopiero później okazało się, że nie zna nawet imion swoich nowych kolegów. Zresztą każdy ze sprowadzonych przez Albańczyka piłkarzy dostawał olbrzymi kredyt zaufania, nie odpłacając za niego na boisku. Może to miało być odmienieniem drużyny, jednak rzadko kiedy zdarza się, by w tak krótkim czasie wprowadzać do zespołu tylu nowych piłkarzy. Kuriozalnych decyzji nie brakowało.

Transfery Hasiego wyglądały zresztą na solidarne ze "starą gwardią", bo trudno było zauważyć kogokolwiek, kto chciałby pójść w ogień za szkoleniowcem. Od jakiegoś czasu pewnie znalazłoby się za to przynajmniej kilku graczy, którzy czekali na zmianę trenera. To jednak nic w porównaniu z tym, jakie reakcje wywoływał on na trybunach.

REKLAMA

Źródło: TVP

Chyba nikt nie liczył na to, że Albańczyk zrezygnuje z prowadzenia Legii i tym samym zrzeknie się pieniędzy, które w razie zdymisjonowania go mieli wpłacić na jego konto włodarze klubu. Ile wiary było w słowach dotyczących tego, że jest w stanie podnieść zespół z kryzysu? To chyba banalne pytanie. Zresztą same okoliczności zrezygnowania z jego usług były dziwne.

- Wciąż jestem trenerem Legii. Jeżeli klub zdecyduje inaczej, to przyjmę tę decyzję. W poniedziałek odbędą się rozmowy z władzami. Nie będę mówił o tym publicznie, bo rozmowy będą w zamkniętym gronie - powiedział na pomeczowej konferencji prasowej po porażce z Zagłębiem Lubin. Na Twitterze Bogusław Leśnodorski napisał, że trener został odsunięty od pracy z pierwszym zespołem.

Dla władz Legii to trzecia zmiana szkoleniowca w ostatnich dwunastu miesiącach. W październiku zeszłego roku został zwolniony Norweg Henning Berg. Jego miejsce zajął Stanisław Czerczesow, z którym po sezonie nie został przedłużony kontrakt, a w czerwcu przyszedł na Łazienkowską Hasi. Umowę podpisał na dwa lata, łatwo więc policzyć, że stołeczny klub czeka naprawdę solidny wydatek.

REKLAMA

Władze Legii Warszawa prawdopodobnie rozpoczęły poszukiwania nowego trenera już wcześniej. Według doniesień medialnych najwyżej na liście kandydatów na nowego szkoleniowca mistrzów Polski stoi Jacek Magiera, były piłkarz tego klubu, który obecnie prowadzi Zagłębie Sosnowiec.

- Jest dobrym kandydatem, bo zna środowisko, był tu kilka lat, wszystkich zawodników praktycznie zna, oprócz tych, co przyszli w ostatnim okienku transferowym. Zasłużył na to, bo przez kilkanaście lat był asystentem trenerów, był przygotowywany do tej roli i w sytuacji, gdy odszedł Czerczesow wydawało mi się, że to on obejmie Legię, ale propozycji nie było, szukano gdzie indziej. To by było dobre rozwiązanie i korzystne dla klubu - tak w rozmowie z x-news kandydaturę Jacka Magiery ocenił były trener Legii, Stefan Białas.

Źródło: x-news

Zadanie będzie jednak bardzo trudne, bo Legia jest rozbita. W tym momencie rywale nie widzą w niej wielkiego zagrożenia, czują, że niemoc można wykorzystać. 

REKLAMA

Choć na poziomie Ekstraklasy jej skład wciąż robi wrażenie, nie wiadomo, jak przygotowani do sezonu są zawodnicy i jak szybko uda się doprowadzić ich do tego, by byli w stanie realizować taktyczne założenia. Na pewno jednak poczują swoją szansę na to, że można skorzystać na zmianach. 

Hasi zostawia jednak piłkarzy ze swojego zaciągu i oni pozostają dużą zagadką. Czy nowy trener będzie w stanie zmotywować ich do tego, by wrócili na właściwy tor? Straty finansowe, związane z koniecznością wypłacenia Albańczykowi odprawy, mogą nie być największymi. Można przypomnieć sobie przypadek Roberta Maaskanta w Wiśle Kraków. Wtedy w "Białej Gwiaździe" postawiono wszystko na jedną kartę w walce o Ligę Mistrzów, Holender sprowadził wielu zawodników, którzy inkasowali bardzo duże pieniądze, nie udało się jednak osiągnąć celu, a wielu z nich zostało w klubie po tym, jak szkoleniowca już dawno w nim nie było. 

Mistrz Polski musi pozbierać się w bardzo krótkim czasie. Strata do czołówki w Ekstraklasie rośnie, Liga Mistrzów budzi w kibicach strach po laniu od Borussii Dortmund. Wyczekiwane odejście Hasiego musiało zadowolić fanów z Łazienkowskiej. Pytanie tylko, co dalej. 

Paweł Słójkowski, PolskieRadio.pl

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej