"Tatarzy Krymscy przetrwają, czekają na krach putinowskiej Rosji"
Na Krymie służby rosyjskie porywają Tatarów, zamykają ich w więzieniach, teraz zlikwidowano ich samorząd. Tatarzy jednak wierzą, że Rosja w obecnym kształcie upadnie, a sprawiedliwość kiedyś zatriumfuje. To kwestia czasu – mówił w rozmowie z portalem PolskieRadio.pl Nedim Useinow, działacz krymskotatarski. Tatarzy proszą, by Zachód utrzymał presję na Moskwę i obserwował sytuację na Krymie.
2016-10-18, 06:00
Powiązany Artykuł
"TATARZY KRYMSCY BOJĄ SIĘ NOWEGO WYSIEDLENIA"
Rosja w ostatnich dniach ostatecznie zdelegalizowała Medżlis Tatarów Krymskich. Sąd Najwyższy Federacji Rosyjskiej uznał go za organizację ekstremistyczną. Społeczność tatarska na Krymie, która stoi po stronie ukraińskiego państwa i nie uznaje aneksji półwyspu przez Rosję, narażona jest na represje. Dochodzi do porwań, aresztowań, zabójstw. Mimo tego Tatarzy kontynuują opór – wyrazem tego była m.in. bardzo niska frekwencja w ostatnich wyborach parlamentarnych do Dumy. Rosja przeprowadziła je również na terytorium okupowanego Krymu. Bojkot głosowania przez społeczność tatarską może spowodować kolejne represje ze strony rosyjskich władz, w odwecie za nielojalność
O tym jak wygląda sytuacja na Krymie, o represjach i na co liczą Tatarzy ze strony społeczności międzynarodowej, mówił w rozmowie z portalem PolskieRadio.pl Nedim Useinow, przedstawiciel Rady Koordynacyjnej Światowego Kongresu Tatarów Krymskich w Polsce, członek ruchu narodowego Tatarów Krymskich, który pozostaje w kontakcie z kierownictwem zdelegalizowanego przez Rosję Medżlisu.
Nedim Useinow, fot. archiwum prywatne
- Mogę powtórzyć apel jednej z Tatarek, które prosiła, by przekazać, że naród krymskotatarski przetrwa okupację Rosji – bo Tatarzy mają już za sobą niemal 50 lat walki o powrót na swoje ziemie, z których zostali wygnani przez Józefa Stalina bez prawa powrotu. Chodzi nam tylko o to, by Zachód wytrwał w swojej postawie wobec Rosji, nie znosił sankcji, nie uznawał aneksji Krymu, traktował złamanie ładu międzynarodowego przez Moskwę jako zagrożenie dla światowego bezpieczeństwa – powiedział w rozmowie z portalem PolskieRadio.pl Nedim Useinow.
***
REKLAMA
Agnieszka Kamińska, PolskieRadio.pl: Co wiadomo o przebiegu zorganizowanych przez Rosję wyborów na Krymie?
Nedim Useinow, przedstawiciel Rady Koordynacyjnej Światowego Kongresu Tatarów Krymskich w Polsce, członek ruchu narodowego Tatarów Krymskich: Według świadectw Tatarów Krymskich, ale też jak przyznawali niektórzy rosyjscy organizatorzy głosowania na Krymie, Tatarzy Krymscy w większości zignorowali wybory.
W wielu miejscowościach, gdzie Tatarzy Krymscy stanowią zwartą grupę mieszkańców lub nawet większość, a tak jest na przykład we wsiach pod Symferopolem, spodziewano się oczywiście niewielkiej aktywności na wyborach, jednak rzeczywistość przerosła oczekiwania - nawet przeszło 90 procent uprawnionych nie pojawiło się w lokalach wyborczych.
To oczywiście forma protestu, ma on oznaczać, że opór Tatarów Krymskich przeciwko okupacji nadal trwa. Jest wyrażany takimi środkami, jakie są obecnie dostępne. Te możliwości Rosjanie na Krymie oczywiście zawężają.
REKLAMA
(Nedim Useinow: Putin próbuje podzielić Tatarów)
W tym kontekście należy przypomnieć, że podczas wyborów w Rosji doszło do licznych fałszerstw. Są one dokumentowane m.in. poprzez nagrania, w różnych okręgach wyborczych. W Internecie można obejrzeć m.in. fragment nagrania z Rostowa nad Donem, gdzie pewna osoba, zapewne z komisji wyborczej, wrzuca do urny dużą ilość kart. Takie fakty wywołały protesty opozycji.
Jeśli chodzi o wyniki w Rosji, na Krymie, wyniki są zatem takie, jakie miały być w zamierzeniach władz Federacji Rosyjskiej. Jedynym plusikiem w tej całej sytuacji jest znacznie mniejsza frekwencja, jeśli chodzi o skalę kraju. To może oznaczać dwie rzeczy: albo że obywatele Rosji niestety nie widzą alternatywy dla rządzących, albo też nie przyszli głosować, bo i tak wiadomo, kto wygra.
(WIDEO: fałszerstwo wyborcze, wrzucenie pliku kart do głosowania do urny w Rostowie nad Donem)
REKLAMA
W każdym razie - niższa frekwencja to jednak mniejsza legitymizacja reżimu i być może na ten aspekt zachodni świat powinien zwrócić uwagę.
Po wyborach na portalach społecznościowych, w Internecie pojawiły się uwagi, że represje wobec Tatarów Krymskich mogą się zaostrzyć – zwłaszcza dlatego, że bojkot okazał się powszechny, a już na pewno widoczny. Jakie są pana przewidywania? Czy do nas docierają w ogóle pełne informacje na temat represji na Krymie? Czy jest blokada informacyjna?
Powiązany Artykuł
CZEGO TATARZY KRYMSCY OCZEKUJĄ OD ZACHODU?
Na szczęście w XXI wieku trudno całkowicie zatamować przepływ informacji. Oczywiście na Krymie blokowane są strony internetowe, media, telewizja, radio, które według administracji anektowanego Krymu są postrzegane jako groźne dla reżimu. Mam na myśli m.in. Radio Swoboda, telewizję ATR, Telewizję Czarnomorską, informacyjny portal internetowy "15 minut”. Na półwyspie zablokowano wiele wiodących mediów nadających z Ukrainy, niedostępny jest ich sygnał, najbardziej poczytna gazeta internetowa na Ukrainie, ”Ukraińska Prawda”, też jest nieosiągalna.
Do tego wiele ważnych mediów krymskiego pochodzenia zostało wyrzuconych z Krymu. Działają poza jego obszarem, ale władze blokują na półwyspie ich sygnał.
Natomiast przepływ informacji w drugą stronę zatrzymać bardzo trudno: wiadomości mamy dzięki aktywności Tatarów Krymskich w sieciach społecznościowych, dzięki temu, że dziś na świecie mamy dostęp do łączy internetowych, do kamer, techniki.
REKLAMA
Gdyby zupełnie wyłączyć Internet na Krymie, zablokować YouTube, sieci społecznościowe, to Krym stałby się podobny do Korei Północnej. Obecnie jednak władze na Krymie wykorzystują sieci społecznościowe, żeby infiltrować i śledzić użytkowników, zwłaszcza tych aktywniejszych.
Mamy zatem na bieżąco dostęp do wiarygodnych informacji z pewnego źródła, sprawdzonych. Informowanie o sytuacji na Krymie przez osoby tam mieszkające jest oczywiście niebezpieczne, dlatego kontaktujemy się ze znajomymi w sposób uwzględniający zagrożenia.
Czasem otzymywane z Krymu informacje bywają przerażające. Mimo że świat dowiaduje się w porę o licznych aktach łamania praw człowieka, ignorowania międzynarodowych zobowiązań Rosji, podpisywanych przecież w rozlicznych traktatach przez ten kraj, to nie zmienia sytuacji - cynizm tego państwa rządzonego przez reżim putinowski wciąż jest tak wielki, że czasem nie poddaje się próbom logicznego uzasadnienia i próbom prognoz.
To duże niebezpieczeństwo i to w skali większej niż regionalna.
REKLAMA
PolskieRadio.pl: Unia Europejska, organizacje międzynarodowe, nie uznają aneksji Krymu, ani referendum, ani rosyjskich wyborów na Krymie. Lider Tatarów krymskich Mustafa Dżemilew został kandydatem do nagrody Sacharowa. Widać wsparcie Zachodu – ono jest, ale z drugiej strony można powiedzieć, że ono jest ograniczone, bo widoczne w sferach moralnej, symbolicznej, czasem prawnej.
Czy taka postawa pomaga Tatarom? Jak oni to odbierają? Co należałoby zrobić, żeby poprawić ich sytuację? Wydaje się bowiem, że będzie im coraz gorzej na Krymie, niestety.
Tatarzy, członkowie Medżlisu, są poddawani represjom. Bardzo prawdopodobne jest dalsze prześladowanie Tatarów, za to, że nie okazują lojalności wobec władz na Krymie. Dlatego poddawani są prześladowaniom, by zdławić w nich ducha oporu.
Mustafa Dżemilew został wcześniej laureatem polskiej Nagrody Solidarności, a teraz jest nominowany do nagrody Sacharowa, przyznawanej przez Parlament Europejski. To na pewno bardzo ważne wyróżnienia, które stanowią wsparcie nie tylko dla samego Dżemilewa, który prowadzi personalną walkę o to, by móc przebywać na swojej ziemi, z której został wygnany dwa lata temu, ale też i przede wszystkim dla jego rodaków.
Jak Tatarzy odbierają takie gesty? To dla nich ważne. Wiem to na pewno. Oni cały czas na to czekają, dostrzegają takie działania. Często spotykam się z tymi, którzy niedawno wyjechali z Krymu – doceniają każdy taki uczynek.
I choć tak gest nie przynosi natychmiastowych rezultatów, nie zmienia sytuacji na Krymie, to przecież ludzie rozumieją, że prawo międzynarodowe, w demokratycznych społeczeństwach, w niektórych przypadkach nie daje możliwości podejmowania decyzji, które są natychmiast implementowane. To tylko w krajach rządzonych przez niedemokratyczne reżimy jedna osoba może personalnie podjąć decyzję o zaanektowaniu terytorium i ta decyzja jest realizowana w ciągu dwóch tygodni.
REKLAMA
Stało się tak, że Putin złamał prawo międzynarodowe. Jednocześnie naruszył też zobowiązania, które zaciągały poprzednie rządy – poprzedni prezydenci, premierzy, w imieniu jego państwa. Pogwałcił i ten porządek, pokazując, że Rosja to państwo, któremu nie warto ufać – bo rządzone przez jedną osobę będzie akceptować prawo międzynarodowe, a jutro, rządzone przez innego przywódcę, nie będzie. To państwo hybrydowe, które nie zasługuje na miano demokratycznego państwa, w którym nie ma ciągłości tradycji, władzy, respektowania świata, w którym się funkcjonuje. Jest tylko siła i prawo dżungli. To podważa wiarygodność już nie Putina, bo ta jest dawno zdeptana, ale Rosji, jak państwa, które dzisiaj w oczach cywilizowanego świata nie jest państwem wiarygodnym.
Nie wiadomo, kto nastąpi po Putinie. Jednak jeśli rosyjskie społeczeństwo godzi się na agresję, aneksję, represje, to znaczy, że nie dojrzało do życia w świecie demokratycznym. Bo zgadza się na to, że Rosja anektuje Krym, łamiąc prawo międzynarodowe. A ono zakazuje organizowania m.in. zmuszania miejscowej ludności do odbywania służby wojskowej, prześladowania, represji za poglądy polityczne. I to prawo jest łamane co dzień.
Na jaką reakcję świata liczą Tatarzy Krymscy?
Dziś w tym momencie, od razu, nie można ukarać sprawców. Jednak te wszystkie zbrodnie są oczywiście rejestrowane przez społeczność międzynarodową. W swoim czasie państwo rosyjskie załamie się, jak kiedyś ZSRR, wycieńczone walką z bogatszym światem zachodnim, który będzie utrzymywał sankcje, nie będzie uznawał wyborów na Krymie i aneksji Krymu, wywierał nacisk i psychologiczny, i materialny na reżim, na władze.
Wystarczy zatem, że Zachód pozostanie wierny decyzjom, które dwa lata temu podjął w kwestii Krymu i agresji rosyjskiej na Ukrainę.
REKLAMA
W ciągu kilku lat, jestem przekonany, organizm państwowy Rosji się załamie, zmniejszy się poparcie dla prezydenta i reżimu, Rosjanie zrozumieją, że nie Putin jest "wielki”, a sprzyjały mu okoliczności, przez lata mógł gromadzić pieniądze zarobione na handlu ropą i gazem. To się jednak kończy.
(Nedim Useinow o oczekiwaniach Tatarów Krymskich)
W ogólnym planie najważniejszą rzeczą jest dokazanie, że prawa międzynarodowego nie można bezkarnie łamać. Bo zawsze może znaleźć się inny awanturnik, którzy spróbuje też na skróty osiągnąć swoje populistyczne cele, naruszając interesy innych i krzywdząc inne narody.
Historia Tatarów Krymskich zaczyna się i kończy na Krymie. W Związku Radzieckim walczyliśmy pokojowo, mimo nie mieliśmy nic do stracenia. Mieszkaliśmy wszyscy poza Krymem - nie mogliśmy mieszkać na Krymie, nie pozwalano nam. Stworzyliśmy kulturę pokojowego protestu, którą cenimy dziś najbardziej ze wszystkich metod walki - ponieważ ona dała nam już raz zwycięstwo i stworzyła obraz Tatarów Krymskich w oczach wolnego świata jako obywateli, członków społeczności świadomych swoich marzeń, celów, pragnień.
REKLAMA
Dziś walczymy trochę innymi metodami, ponieważ mamy już ziemię pod swoimi nogami. Tatarzy Krymscy, mieszkający dziś na Krymie, pozostaną tam po aneksji. Nie wyjadą stamtąd. Byłby to zbyt hojny prezent dla Putina. Dlatego metody są inne. Liczymy się z tym, że to wszystko może też trochę potrwać.
Bardzo liczymy na to, że Zachód nie zapomni o nas wszystkich, tak jak było za czasów ZSRR, gdy nasi dysydenci kontaktowali się z obrońcami praw człowieka na Zachodzie, kiedy Radio Wolna Europa nadawały audycje poświęcone dysydentom sowieckim. Chodzi o to, by organizacje międzynarodowe, OBWE, organy ONZ, UE, cały czas interesowały się sytuacją na Krymie i podnosiły tę sprawę.
Przede wszystkim prosimy teraz o dopuszczenie na Krym stałej misji obserwacyjnej - nawet niewielkiej, ale takiej, która mogłaby przez długo czas tam przebywać i monitorować sytuację na Krymie. Krótkie przyjazdy niewiele dają. Można wjechać, zobaczyć co się dzieje, napisać raport, opublikować. Jednak po pół roku to opracowanie przestaje być aktualne. Rosjanie wracają do swych praktyk, których na moment wjazdu obserwatorów zaprzestają
W więzieniach wciąż zamykani są Tatarzy, Ukraińcy, niektórzy są porywani, znikają. Mój przyjaciel Erwin Ibragimow – w maju został porwany, właściwie na oczach świata, bo potem to nagranie obiegło cały świat, przez ludzi ubranych w mundury służb związanych z państwem rosyjskim. Do tej pory nie jest znany jego los. To młody 30-letni człowiek, bardzo ostrożny w wypowiedziach, rozsądny. On jest tylko symbolem, jednym z wielu porwanych, zakatowanych i zabitych młodych ludzi.
REKLAMA
Nasi więźniowie polityczni, siedzą w więzieniach, skazani na wieloletnie wyroki. Wywożeni są z Krymu do łagrów. Nikt nic nie może zrobić.
(Porwanie Erwina Ibragimowa w Bachczysaraju)
Co jeszcze pana zdaniem może zrobić teraz Zachód?
REKLAMA
Mogę opowiedzieć moją rozmowę sprzed niewielu dni z Tatarką Krymską. Prosiła: „Przekaż proszę swoim przyjaciołom na Zachodzie, że my się nie boimy, niech się nie martwią o nas. Mamy za sobą prawie 50 lat walki - zaczynając od 1944 roku – kiedy Józef Stalin deportował nas do Azji Środkowej z Krymu. Mamy doświadczenia walki dysydenckiej. Mamy z tego czasu doświadczenie stwworzenia wielkiego społeczno-politycznego ruchu dysydenckiego, który walczył metodami walki pokojowej, dysydenckiej, demokratycznej o powrót na Krym. Niech się Zachód nie martwi, że brak nam cierpliwości. My obawiamy się, żeby Zachodowi nie zabrakło cierpliwości. Chcemy, by Zachód konsekwentnie nas wspierał, powtarzał to co mówi dzisiaj o nieuznawaniu aneksji. Naciskał na Rosję, utrzymywał sankcje. Modlimy się nie o to, żeby nam nie zabrakło cierpliwości, tylko by Zachód pozostawał wytrwały w tych swoich obecnych działaniach – Zachód, czyli świat wolny, który respektuje stworzone przez siebie zasady cywilizowanego współistnienia we współczesnym świecie.”.
***
Rozmawiała Agnieszka Kamińska, PolskieRadio.pl
Wideo: Beata Krowicka, Agnieszka Kamińska, PolskieRadio.pl
***
Nedim Useinow urodził się w Uzbekistanie, dokąd Tatarów Krymskich zesłał Stalin w 1944 roku. W 1989 roku, mając wtedy 5 lat z rodziną i setkami tysięcy innych wracających do ojczyzny rodaków przeprowadził się na Krym. Uczęszczał do pierwszej i jednej z 15 szkół krymskotatarskich, gdzie redagował szkolną gazetę. Po ukończeniu liceum w 2001 roku wyjechał na studia do Polski dzięki stypendium, zaoferowanemu przez polskie organizacje pozarządowe, które pomagały w odradzaniu edukacji krymskotatarskiej. Na studiach zaangażował się w działalność organizacji pozarządowych. Jako politolog z wykształcenia komentował dla mediów polskich i ukraińskich wydarzenia w czasie Rewolucji Godności na Majdanie, a także podczas rosyjskiej aneksji Krymu i agresji na Donbasie. Jest przedstawicielem Rady Koordynacyjnej Światowego Kongresu Tatarów Krymskich w Polsce i pracownikiem Fundacji Solidarności Międzynarodowej.
REKLAMA
REKLAMA