Kilka dni temu była radość, dziś Brazylia zalała się łzami. Brutalnie przerwany sen Chapecoense

Jeszcze kilka dni temu brazylijski zespół Chapecoense cieszył się z awansu do finału Copa Sudamericana. 29 listopada doszło jednak do tragedii, która wstrząsnęła nie tylko piłkarskim światem.

2016-11-30, 09:15

 Kilka dni temu była radość, dziś Brazylia zalała się łzami. Brutalnie przerwany sen Chapecoense
Kibic Chapecoense przed zdjęciem z piłkarzami jego drużyny. Foto: PAP/EPA/Fernando Bizerra Jr.

- To koniec pięknego snu - skomentował prezes klubu Plínio David de Nes Filho, kiedy dowiedział się o katastrofie. Na pokładzie samolotu, którym Chapecoense leciało na finał rozgrywek Copa Sudamericana, było 81 osób, w tym dziewięcioro członków załogi. To drugie najważniejsze klubowe rozgrywki na całym kontynencie, odpowiednik Ligi Europy.

W Brazylii wstrzymano wszystkie rozgrywki do odwołania. Nastał czas żałoby, a dla nielicznych ulgi, że ich bliskim udało się ujść z życiem.

Powiązany Artykuł

brazylia 1200.jpg
Świat futbolu w żałobie. Brazylijscy piłkarze z klubu Chapecoense zginęli w katastrofie

Niewielki klub przeżywał właśnie najlepszy sezon w swojej krótkiej historii. Został założony w 1973 roku z połączenia dwóch amatorskich drużyn. Jeszcze w 2009 roku występował w Serie D, czwartej lidze w kraju. W 2014 roku awansowali do Serie A, dołączając do elitarnych zespołów z wielką historią i znacznie mocniejszym zapleczem. I nie odstawał z tego grona.

To była jedna z tych historii o piłkarskich kopciuszkach, które pracują na to, by znaleźć się pośród wielkich. Historia piłkarzy, trenerów i pracowników klubu, którzy stają przed szansą na namieszanie w szykach faworyzowanych rywali - tak jak w Copa Sudamericana, w którym Chapecoense odprawiło z kwitkiem Independiente i San Lorenzo, niespodziewanie wchodząc do finału rozgrywek. Po raz pierwszy w historii ci gracze mieli zagrać o taką stawkę. Ale ta opowieść nie ma szczęśliwego zakończenia.

REKLAMA

- Ten zespół był jak rodzina, żyliśmy w harmonii i szczęściu. Wczoraj rano, gdy żegnałem się z piłkarzami i działaczami, powiedzieli mi, że jadą zrobić wszystko, żeby ten sen się ziścił. Tej nocy sen się skończył - powiedział w wywiadzie dla dziennika "Bom Dia Brasil" szef rady nadzorczej klubu David De Nes Filho. Jego nazwisko widniało na liście zaproszonych na mecz w Kolumbii, jednak ostatecznie nie znalazł się na pokładzie. Podobnie jak kilku piłkarzy, którzy z różnych powodów nie polecieli razem z resztą drużyny.

Ich zdjęcie w pustej szatni, w której jeszcze niedawno wszyscy zawodnicy cieszyli się z awansu do finału, mówi wszystko. 

Katastrofę w Kolumbii przeżyło sześć osób, w tym trzech piłkarzy: obrońcy Neto, Alan Ruschel i bramkarz Follmann. Ponadto wśród ocalałych znalazło się dwoje członków załogi i jeden dziennikarz. Świat błyskawicznie obiegły zdjęcia rozbitego samolotu, zawodników, którzy cieszyli się z bramek i sukcesów. Kibiców, którzy zbierali się pod skromnym stadionem Arena Conda. Stadionem, który okazał się zbyt mały do tego, by rozegrać na nim drugi finałowy mecz Copa Sudamericana. Po spotkaniu w Kolumbii piłkarze i fani mieli udać się do Coritiby na rewanż, 400 kilometrów od domu.

REKLAMA

- Cuda się zdarzają - powiedział strażak uczestniczący w akcji ratunkowej. Mówił o Neto, który został wyciągnięty z wraku w momencie, gdy już nikt nie wierzył, że uda się odnaleźć jeszcze kogoś żywego. To życie udało się uratować, ale limit cudów był tego dnia bardzo ograniczony.

Wśród ofiar katastrofy jest m.in. znany z występów w Primera Division Cleber Santana. 35-letni Brazylijczyk spędził na Półwyspie Iberyjskim trzy lata jako piłkarz Atletico Madryt, ale na rok został wypożyczony do Mallorki. W Atletico rozegrał 63 spotkania, w Mallorce 40.

- To był dobry chłopak, na początku trochę nieśmiały. W podstawowym składzie znalazł się 27 razy, zdobył dla nas pięć bramek. Wyróżnił się w kilku spotkaniach, szczególnie w tym wygranym z Realem Madryt na Santiago Bernabeu - wspominał swojego podopiecznego ówczesny trener Mallorki Gregorio Manzano w rozmowie z hiszpańską "Marcą".

REKLAMA

Kondolencje spływały we wtorek ze wszystkich zakątków piłkarskiego świata. Stosowne wpisy na portalach społecznościowych zamieścili m.in. reprezentanci Polski Arkadiusz Milik, Kamil Grosicki, Kamil Glik, Brazylijczyk Neymar, Argentyńczyk Lionel Messi, Belg Thibaut Courtois, Hiszpan Iker Casillas, Anglik David Beckham. Głos zabrali także działacze, m.in. prezydent FIFA Gianni Infantino, oraz kluby i instytucje sportowe. Piłkarze czołowych drużyn pamięć ofiar uczcili przed treningiem minutą ciszy.

Wzruszający gest wykonała ekipa finałowych rywali, czyli Atletico Nacional, która zaproponowała przyznanie trofeum drużynie Chapecoense. Z inną propozycją wyszła Brazylijska Federacja Piłkarska (CFB) - zwróciła się do CONMEBOL, aby przyznała trofeum obu finalistom. Przedstawiciele Konfederacji poinformowali brazylijskie media, że zastanowią się nad tym, ale nie zamierzają podejmować żadnych decyzji tak szybko.

Powiązany Artykuł

katastrofa 663.jpg
Piękny gest rywali zespołu dotkniętego tragedią. Atletico National chce poświęcić mu trofeum

Władze Brazylii ogłosiły trzydniową żałobę narodową. W Chapeco potrwa ona 30 dni, nie odbędzie się też tam żadna oficjalna impreza sylwestrowa.

To nie pierwszy raz, kiedy katastrofa lotnicza pochłonęła życie tak dużej grupy sportowców. Do najtragiczniejszych należy wypadek z 6 lutego 1958 roku, kiedy zginęło ośmiu członków Manchesteru United. Nic nie zmieni tego, że każda z podobnych tragedii będzie wstrząsem nie tylko dla piłkarskiego świata.

REKLAMA

Ślepy traf w całej swojej potwornej sile zadecydował o tym, że tragedia dotknęła właśnie ten zespół. Maszyna, którą lecieli piłkarze Chapecoense , była wielokrotnie używana przez drużyny piłkarskie. Samolotem należącym do boliwijskiej spółki LaMia często latały na mecze rozgrywek kontynentalnych południowoamerykańskie kluby. Korzystała z niej również reprezentacja Argentyny, gdy wracała z wyjazdowego meczu eliminacji mistrzostw świata przeciw Brazylii. 

Rodziny piłkarzy i wszystkich innych pasażerów, tysiące kibiców pod stadionem, czy miliony na całym świecie, które czekały na najnowsze doniesienia o katastrofie - skali tej tragedii, jak i każdej podobnej, po prostu nie da się zmierzyć. I nie pozostanie bez reakcji. Chapecoense było jedną z tych rzeczy, które w liczącym nieco ponad 200 tysięcy mieszkańców mieście dawało radość. Teraz dominujące uczucie jest tylko jedno - strata.

Inne kluby już zaoferowały swoją pomoc. Flamengo, Palmeiras i Sao Paulo zaproponowały, że mogą za darmo wypożyczyć piłkarzy do Chapecoense. Kolejna brazylijska uznana marka, Corinthians, wystąpiła z pomysłem, zgodnie z którym klub miałby przez najbliższe sezony mieć zagwarantowane miejsce w Serie A. Czy drużyna dotknięta tak ogromnym dramatem będzie w stanie się po nim pozbierać? 

Źródło: x-news

REKLAMA

Paweł Słójkowski, PolskieRadio.pl

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej