Lewicowe pozory

Dla lewicowych publicystów solidarność zamyka się w postulacie łupienia obywateli z dochodów i rozdawanie tej zdobyczy tak zwanym najuboższym.

2007-06-20, 14:31

Lewicowe pozory

Być może zmiany w polityce gospodarczej rządu Jarosława Kaczyńskiego nie są zbyt radykalne, ale tłumaczenie, że polityka gospodarcza rządu polega na zamykaniu ludzi w więzieniach to gruba przesada.

Rzeczywiście Prawo i Sprawiedliwość szło do wyborów pod hasłem budowy państwa solidarnego. Powtarzało przy tym wiele innych postulatów, jak chociażby walkę z przestępczością, czy rozliczenia z przeszłością. Realizacja tych postulatów wcale się nie wyklucza. Wprost przeciwnie. Ograniczenie przestępczości, w tym gospodarczej powinno przyczynić się do stworzenia warunków rzeczywistej konkurencji rynkowej. Ujawnienie i przerwanie powiązań sięgających PRL-u, uzmysłowić w jakich patologicznych warunkach funkcjonuje polska gospodarka. Tylko, że zrozumienie, że istnieje wspólny mianownik między tymi sprawami jest dla lewicowego manifestanta (taki pisarz manifestów) niemożliwe.

Dla lewicowych publicystów solidarność zamyka się w postulacie łupienia obywateli z dochodów i rozdawanie tej zdobyczy tak zwanym najuboższym. To solidarność z przestępcą, któremu niewygodnie na pryczy. To również absurdalny pacyfizm, wedle którego należałoby rozbroić polską armię, a oszczędności wydać na walkę z amerykańskim imperializmem. Zadymy alterglobalistów to też wyraz solidarności. To bunt pokoleniowy młodzieży, uciskanej przez niesprawiedliwy system społeczny. Bardzo niesprawiedliwy, bo większość z nich mogła kończyć najlepsze licea, studiować na najlepszych uniwersytetach, a przecież miliony tego doświadczyć nie mogły. Dlatego trzeba wyrzucić z siebie ten kompleks. Najlepiej kamieniami w stronę policjantów. W imię solidarności z biednym południem, głodem w Afryce i uciskanymi bojówkami lewackimi w Ameryce Południowej. Jest jeszcze moja ulubiona solidarność – ta ekologiczna. To współczucie dla przyrody, które skazuje nas na jazdę po dziurawych, ciasnych drogach, bo kilku solidarnych i spragnionych kamer głupców powiesiło się na drzewach. Wiszą i opowiadają,  że chcą oddać życie za kawałek lasu, nie licząc się z życiem ludzi ginących na drogach. Wszystko przepełnione jest troską o kolejne pokolenia.

Cała ta ideologia jest podszyta jakąś irracjonalną odrazą dla egzekucji prawa. Każda próba egzekwowania go znajduje tysiące sprzeciwów. Na przykład handel narkotykami w szkołach jest w porządku. Zamykanie dealerów w więzieniach, to wyrządzanie im szkody. Cóż, młodzież musi zarobić na wakacje, a tzw. miękkie narkotyki to tylko zabawa. Szukanie dowodów na korupcję w służbie zdrowia oznacza łamanie praw obywatelskich. Tępienie przestępczości powoduje, że w więzieniach jest zbyt ciasno. Dla mnie jest to argument za budową więzień. Dla lewaka, który solidaryzuje się z pokrzywdzonym skazanym – by ogłosić amnestię, a najlepiej zmienić złe prawo. Złe, bo nie oddaje rzeczywistości społecznej. Zbyt wiele osób łamie prawo, a więc trzeba je złagodzić, jak rozumiem.

REKLAMA

Z moimi lewicowymi kolegami zgodzę się w jednej kwestii. Współczesna Polska nie jest państwem solidarnym. Widać to gołym okiem przy okazji strajku w służbie zdrowia, gdzie postkomunistyczna organizacja związkowa (cześć OPZZ) podnosi wrzawę i uprawia swoją politykę. Grupa zawodowa, która w ostatnich latach otrzymała najwyższe podwyżki i obietnicę kolejnych, pokazuje, że solidarność jest jej obca. I to jest poważny problem społeczny – brak jakiejkolwiek odpowiedzialności za państwo, czy za wspólnotę. Pokutuje myślenie - należy mi się, więc chcę dostać dziś. Podobnie jest z innymi: kolejarzami czy nauczycielami. Ale problem leży nie w manifestach politycznych, a w myśleniu obywateli. O sobie i państwowym cycu, z którego można doić do końca. Swojego, albo cyca.

Janusz Podolski

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej