Minister przestępców

Działania prokuratury wyglądają jak rewanż za problemy byłych klientów Zbigniewa Ćwiąkalskiego.

2008-07-09, 17:16

Minister przestępców

Działania prokuratury wyglądają jak rewanż za problemy byłych klientów Zbigniewa Ćwiąkalskiego.

Kolejna prokuratura prowadzi śledztwo dotyczące Zbigniewa Ziobry. Tym razem śledczy zajęli się sprawą laptopów byłego ministra sprawiedliwości. Chcą sprawdzić, w jakich okolicznościach doszło do zniszczenia komputera używanego przez b. ministra oraz jego asystenta. Szkody wyceniane są na 17 tys. złotych.

Sprawa stała się głośna na początku obecnej kadencji Sejmu. Nowy minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski poinformował wtedy na konferencji prasowej, że były szef resortu dopuścił się uszkodzenia służbowego sprzętu. Choć Ziobro tłumaczył, że doszło do niego podczas przeprowadzki, a on był i jest nadal gotów zapłacić za sprzęt, posłowie PO uznali, że zniszczony laptop to dowód na łamanie demokracji przez rządy PiSu, gdyż na dysku na pewno znajdowały się dokumenty świadczące o ręcznym sterowaniu prokuraturą. Minister sprawiedliwości, chętnie oskarżający swojego poprzednika o zbyt częste występowanie w mediach, poinformował na kolejnej konferencji prasowej, że uszkodzenia laptopa Ziobry mają „charakter nieprzypadkowy”. Dał w ten sposób do zrozumienia swoim podwładnym – prokuratorom, że wyjaśnień Ziobry nie należy traktować poważnie. Nikt jednak nie uznał tego za wywieranie nacisku na prokuraturę.

Sprawę laptopów prokuratura w Warszawie prowadzi na wniosek dyrektora generalnego Ministerstwa Sprawiedliwości – poinformowała Katarzyna Szeska, rzeczniczka warszawskiej Prokuratury Okręgowej. Wojciech Kijowski wystąpił z takim wnioskiem, gdyż, jak tłumaczy rzecznik Ministerstwa Sprawiedliwości, „bez wyjaśnienia całej sprawy” resort nie może wystawić rachunku za zniszczony sprzęt. Tłumaczenie to budzi jednak wątpliwości, gdyż koszty zakupu nowego laptopa można spokojnie oszacować bez prokuratorskiego śledztwa, wystarczy pójść do sklepu z komputerami. Z drugiej strony Zbigniew Ziobro informował, że przed odejściem z funkcji chciał zapłacić za zniszczony sprzęt, lecz poinformowano go, że nie ma takiej potrzeby. To sprawia, że rodzą się podejrzenia o polityczny charakter decyzji o wszczęciu śledztwa ws. laptopów. Wzmacnia je fakt, iż wniosek o wszczęcie śledztwa wypłynął z Ministerstwa Sprawiedliwości. Dziwi także, że jeszcze kilka miesięcy temu szef tego resortu Zbigniew Ćwiąkalski mówił, że wniosku o wszczęcie śledztwa nie będzie. – Sprawą nie zajmą się śledczy, bo nie da się wykazać, że do zniszczenia doszło wskutek umyślnego działania – tłumaczył ówczesny rzecznik resortu, Sławomir Różycki. Choć obecnie śledczy sprawą się zajmą, nie wiadomo, czy oznacza to, że są dowody na celowe niszczenie sprzętu.

REKLAMA

Biorąc pod uwagę, że Ćwiąkalski nadal poświęca bardzo dużo czasu na tropienie rzekomych nieprawidłowości w resorcie za kierownictwa Ziobry, zdaje się, że w całej sprawie może chodzić raczej o polityczną awanturę i chęć oczernienia byłego ministra, do czego żadne ekspertyzy nie są potrzebne. Skandaliczna jest jednak sytuacja, w której obecny szef resortu sprawiedliwości wykorzystuje prokuraturę do rozprawiania się ze swoim poprzednikiem i politycznym rywalem. „Laptopowe” śledztwo wpisuje się w cały szereg działań śledczych wobec Ziobry.

Zbigniew Ćwiąkalski, źr. premier.gov.pl

W środę do Sejmu trafił wniosek o uchylenie immunitetu posłowi. Prokuratura chce mu postawić zarzuty za pokazanie akt śledztwa ws. mafii paliwowej Jarosławowi Kaczyńskiemu. Były minister sprawiedliwości zdaniem śledczych przekroczył swe uprawnienia, gdyż w 2006 roku pokazał akta śledztwa prezesowi PiS-u. Był on wtedy liderem partii rządzącej i członkiem Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Jednak według posłów dzisiejszej koalicji to za mało, by udostępnić mu akta sprawy. Choć Ziobro tłumaczył, że podjął taką decyzję, gdyż rezultaty śledztwa były porażające a Kaczyński był jednym z najważniejszych polityków w kraju, posłowie PO w wypowiedziach mówili, że cała sprawa jest oburzająca i zapowiadali, że będą za zniesieniem immunitetu Ziobry. Swoje poparcie dla wniosku prokuratury zapowiedzieli też posłowie PSL i SLD.

Sprawa oczywista dla posłów PO, PSL i SLD nie jest jednak oczywista dla mecenasa Piotra Kruszyńskiego. Zaznaczał on, że Kodeks Postępowania Karnego nie precyzuje, w jakich przypadkach dokumenty ze śledztw można pokazać osobom trzecim, w związku z czym sprawa nie jest jednoznaczna. „Za zgodą prokuratora akta w toku postępowania przygotowawczego mogą być w wyjątkowych wypadkach udostępnione innym osobom” – głosi KPK, jednak nie precyzuje, jakie sytuacje są wyjątkowe. Prokuratorzy jednak chyba wiedzą. Ich zdaniem zeznania, mówiące o wielomilionowych łapówkach dla ludzi z otoczenia premiera i prezydenta, jakie mieli dostawać w związku z kontraktami naftowymi Orlenu, nie miały znamion sprawy wyjątkowej.

Decyzja prokuratury pokazała złą wolę śledczych, którzy wątpliwości prawne interpretują na niekorzyść Zbigniewa Ziobry. Wygląda na to, że doszukiwali się oni za wszelką cenę jakiejś nieprawidłowości w działaniach byłego ministra sprawiedliwości. Rodzi się pytanie, czy śledczy nie dostali „zlecenia” na Ziobrę od obecnego ministra Zbigniewa Ćwiąkalskiego.

REKLAMA

Chęć zaszkodzenia Zbigniewowi Ziobrze przeniosła się także na prokuratora prowadzącego sprawę mafii paliwowej, który na prośbę byłego ministra pokazał akta Kaczyńskiemu. Wojciech Miłoszewski może stracić immunitet prokuratorski. Śledczy z Płocka chcą mu postawić zarzut przekroczenia uprawnień. Według nich nie tylko Ziobro, ale także Miłoszewski nadużył uprawnień, pozwalając, by materiały śledztwa czytała osoba – ich zdaniem - nieuprawniona. Prokurator nie poczuwa się do winy i mówi, że decyzja o pokazaniu akt była zgodna z przepisami. Sprawa ma wyraźny kontekst polityczny. Zdaniem Miłoszewskiego cała sprawa to rewanż za to, że nie chciał donieść na byłego ministra. Ujawnił on, że prokurator z Płocka chciał, aby złożył zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez Ziobrę. - Nie zgodziłem się. Wtedy wezwali mnie jako świadka – powiedział prokurator Miłoszewski.

Zbigniew Ziobro i inni posłowie PiSu nie mają wątpliwości, że ostatnie działania prokuratury są przykładem politycznej walki z byłym rządem. – To, co się dzieje, to zemsta Donalda Tuska za to, że zwalczałem korupcję w czasie, gdy uwikłani w nią byli politycy i ludzie biznesu związani z PO - powiedział Ziobro na konferencji prasowej. Działanie Ćwiąkalskiego i kierowanych przez niego instytucji rzeczywiście wygląda jak polityczne polowanie na byłego ministra sprawiedliwości. Podejrzenia te zwiększa fakt, że Ćwiąkalski był czynnym adwokatem i bronił przed sądem m.in. aferzystów i łapówkarzy. Działania prokuratury wyglądają jak rewanż za problemy byłych klientów ministra sprawiedliwości. Skandaliczne jest, że wykorzystuje się do tego organa ścigania. Szczególnie, że rząd i partia rządząca czyni to głośno krzycząc o potrzebie rozliczenia faszystowskich rządów Prawa i Sprawiedliwości.

Stanisław Żaryn

 

REKLAMA

Przeczytaj także:

Prezent dla aferzystów

Wygląda na to, że minister sprawiedliwości wykorzystał stanowisko, by pomóc swoim kolegom-adwokatom i osobom podejrzanym o afery gospodarcze.

REKLAMA

 

 

Coraz bardziej anty-Ziobro

Ciekawe, czy pomysły Zbigniewa Ćwiąkalskiego na wymiar sprawiedliwości są tymi samymi, które miał Donald Tusk, zanim został premierem.

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej