Australian Open: niedosyt polskiej tenisistki. Finał był do wygrania
Maja Chwalińska z Dąbrowy Górniczej w parze z Igą Świątek doszła do finału juniorskiego debla w wielkoszlemowym Australian Open. - Wróciłam z pewnym niedosytem. Stać nas było na zwycięstwo w finale. Zabrakło naprawdę niewiele – powiedziała 15-letnia tenisistka.
2017-01-31, 18:58
W finale Polki uległy w Melbourne rozstawionym z "trójką" Kanadyjce Biance Vanessie Andreescu i Amerykance Carson Branstine 1:6, 6:7 (4-7).
- Myślę, że gdybyśmy zagrały na sto procent swoich możliwości, to zdobyłybyśmy tytuł. Ale to sport, gorsze dni się zdarzają. Z singla też nie jestem zadowolona. Wiem na co mnie stać, mogło być o wiele lepiej. To było dla mnie nowe doświadczenie, dobra lekcja. Mam nadzieję, że zaczyna się rok pełen sukcesów – dodała zawodniczka trenująca na co dzień w Dąbrowie Górniczej, ale reprezentująca formalnie klub BKT Advantage Bielsko-Biała.
Na półfinale gry podwójnej chłopców w Australii zatrzymał się Kacper Żuk, któremu partnerował reprezentant gospodarzy Alexei Popyrin. Cała trójka polskich juniorów zgłosiła się też do singla, ale wszyscy odpadli w pierwszej rundzie.
Długa droga do tenisa seniorskiego
Chwalińska przyznała, że przyjemna jest świadomość, że zaszła w australijskim turnieju tak daleko. - Ale przecież nie da się porównać tenisa juniorskiego z seniorskim. Do miejsca, w którym jest Agnieszka Radwańska wiedzie bardzo długa droga- – zaznaczyła.
Dąbrowianka po raz pierwszy miała okazję zagrać w zawodach Wielkiego Szlema, w dodatku w Melbourne, którego odwiedzenie było jej marzeniem. - Bardzo mi się podobało. Miasto jest piękne, przyjazne, czyste. Dwa razy wieczorem byliśmy nad oceanem, jednego dnia podczas wycieczki widziałem kangury. Nie pojechałam tam na zwiedzanie, tylko żeby grać – podsumowała trzytygodniowy pobyt zawodniczka.
Powiązany Artykuł

Australian Open
Udział w zawodach pozwolił też podpatrzeć gwiazdy światowego tenisa. - Miałam okazję zobaczyć z bliska swoich idoli. Widziałam trening Rogera Federera. To było takie przeżycie, że zaczęłam płakać. Podczas innych turniejów nie byłam nigdy tak blisko czołówki. Rafael Nadal był razem z nami do siłowni, przychodził do centrum juniorskiego, trenował obok na korcie – wspominała.
REKLAMA
Sport to nie wszystko - teraz czas na szkołę
Chwalińska wróciła do domu w poniedziałek po południu, we wtorek rano musiała się zmierzyć ze szkolną rzeczywistością w trzeciej klasie gimnazjum. - Wstałem o czwartej rano, wydawało się wyspana i... po dwóch godzinach w szkole na lekcji matematyki zasnęłam. Jeszcze musi trochę potrwać, aż się przestawię – śmiała się Maja.
Dodała, że może liczyć na pomoc ze strony nauczycieli, którzy pozwalają jej zaliczać kartkówki i testy. - Teraz się fajnie złożyło, by były ferie i tak dużo nie straciłam. Ale często muszę się mocno mobilizować, by nadrobić zaległości – wyjaśniła.
Po powrocie z Australii dostała od trenera kilka dni wolnego od treningów. Od soboty zacznie przygotowania do dwóch turniejów o puli 15 tys. dolarów w Wielkiej Brytanii i Francji. - To przyjemne uczucie i duża satysfakcja, kiedy się widzi swoją podopieczną, wychowankę na takim turnieju. Ma wielkie możliwości, droga do zawodowego tenisa jest jeszcze daleka, ale idziemy w dobrym kierunku – stwierdził trener Mai Paweł Kałuża, który „wyłowił” ją podczas akcji „Talentiada Tenisowa” zorganizowanej w Dąbrowie Górniczej osiem lat temu.
Radość z każdego zagrania
Zaznaczył, że nie boi się, by jego podopiecznej sukcesy zawróciły w głowie. - Jest mentalnie przygotowana do sportu wyczynowego. Dużo rozmawiamy - dodał.
Podkreślił, że Chwalińska ma w Dąbrowie Górniczej wspaniałe warunki do treningu. - Mamy wsparcie ze strony miasta, Centrum Sportu i Rekreacji, pomaga bielski klub BKT Advantage – wyliczył.
Maja reprezentuje ten klub, bo w Dąbrowie istnieje tylko sekcja tenisowa, w której ćwiczy 30 dzieci w wieku 6–9 lat. - Rozpierała mnie duma. Maja zawsze jest tak nastawiona, że jedzie po to, by wygrać. Kibicujemy przy każdej zagranej piłce, meczu. Cieszymy się z każdego zagrania. Sąsiedzi, znajomi nam gratulują. Zawodowy tenis to marzenie, cel córki. Chce wygrywać, my się staramy jej pomóc w realizacji tych marzeń, jak możemy. Co przyniesie przyszłość – zobaczymy – podsumował ojciec zawodniczki Tomasz Chwaliński.
man
REKLAMA
REKLAMA