Kierownictwo Domu Współpracy Polsko-Niemieckiej odcina się od działań dawnych pracowników. Chodzi o wyłudzanie dotacji
- Kierownictwo Domu Współpracy Polsko-Niemieckiej w Gliwicach (DWPN) oświadczyło, że kategorycznie odcina się od osób i działań, do których - według ustaleń prokuratury - dochodziło przed laty w tej placówce. Chodzi o podejrzane faktury i umowy.
2017-02-22, 12:02
Śledczy zarzucają dawnym pracownikom Domu wyłudzanie dotacji od różnych podmiotów. Oskarżono o to pięć osób.
"DWPN nie jest stroną w sprawie"
W środę PAP otrzymała stanowisko dyrektora generalnego DWPN Lucjana Dzumli – w odpowiedzi na pytania przesłane w poniedziałek.
"Dom Współpracy Polsko-Niemieckiej nie jest stroną w sprawie, która dotyczy wydarzeń sprzed 10 i więcej lat. Postępowania toczą się wobec osób prywatnych, stąd DWPN nie jest informowany przez prokuraturę o przebiegu postępowania" - napisał dyrektor.
Zaznaczył, że obecnie w DWPN nie pracuje nikt z zatrudnionych w czasach, których dotyczy ta sprawa, a wobec aktualnych pracowników DWPN nie toczą się żadne postępowania. Kierownictwo Domu oświadczyło też, że kategorycznie odcina się "od osób i działań" opisywanych przez media.
"Po wykryciu sprawy natychmiast wprowadzono nowe procedury dotyczące rozliczeń i przepływów finansowych, które są konsekwentnie stosowane i praktycznie uniemożliwiają działania, o jakich mowa w artykule. Finansowanie DWPN jest przejrzyste, a wydatkowanie dotacji rzetelnie rozliczane i kontrolowane" - oświadczył Dzumla.
Kilkakrotne korzystanie z tych samych faktur
Według ustaleń Prokuratury Okręgowej w Gliwicach, która badała funkcjonowanie DWPN w latach 2001-2008, dochodziło w nim do przypadków podrabiania i poświadczania nieprawdy w dokumentach w celu wyłudzania dotacji, na czym podmioty wspierające DWPN straciły blisko milion złotych. Dotychczas w tej sprawie oskarżono pięć osób, śledztwo w dalszym ciągu trwa.
Nieprawidłowości - według ustaleń śledztwa - polegały m.in. na kilkakrotnym wykorzystaniu tych samych faktur, rachunków oraz umów, często nierzetelnych bądź fikcyjnych, w rozliczeniach kosztowych różnych przedsięwzięć prowadzonych w tym samym czasie.
Wśród pokrzywdzonych podmiotów znalazły się m.in. fundacje: im. Friedricha Eberta, Konrada Adenauera i Stefana Batorego, a także Komisja Europejska, polskie ministerstwo kultury, niemieckie ministerstwa spraw wewnętrznych i zagranicznych oraz urzędy marszałkowskie ze Śląska i Opolszczyzny. Podmioty te przekazywały pieniądze na realizację projektów, które nie odbyły się lub zostały zrealizowane w inny sposób niż to określili donatorzy - ustalili śledczy.
W sprawie zostało już oskarżonych pięć osób, m.in. b. wiceszefowa Domu. Przedstawiono im m.in. zarzuty posługiwania się podrobionymi lub przerobionymi dokumentami i poświadczania nieprawdy w dokumentacji w celu osiągnięcia korzyści majątkowej. Grozi za to kara do 8 lat więzienia.
Postępowanie przedłużone
Śledztwo nie wykazało, aby pieniądze trafiały do prywatnych osób. Chodziło o rozliczenie dotacji, których beneficjantem był DWPN - przedstawiciele placówki, którzy usłyszeli zarzuty, mieli fałszować dokumenty, by nie zwracać niewykorzystanych pieniędzy z dotacji. Środki te trafiały na działalność DWPN.
Postępowanie wciąż nie jest zamknięte, zostało przedłużone do 29 lipca. Prokuratura podkreśla, że śledztwo ma złożony, wielowątkowy charakter. W dalszym ciągu będą przesłuchiwani świadkowie - m.in. pracownicy DWPN, którzy mieli uczestniczyć w realizacji projektów, oraz osoby z podmiotów gospodarczych współpracujących z tą placówką. W zależności od ustaleń możliwe jest przedstawienie zarzutów kolejnym osobom – zaznacza prokuratura.
Otwarty w 1998 r. z udziałem ówczesnego prezydenta Niemiec Romana Herzoga Dom Współpracy Polsko-Niemieckiej to pierwsza tego typu bilateralna organizacja - pierwszy polski związek stowarzyszeń, w którego skład wchodzą organizacje polskie i niemieckie. Dom powstał jako miejsce dialogu i współpracy przedstawicieli obu narodów. Zajmuje się działalnością kulturalną i edukacyjną.
dcz
REKLAMA