Strach Antypasa
W minioną sobotę przypadła kolejna rocznica pogrzebu ks. Jerzego Popiełuszki.
2007-11-05, 08:52
W minioną sobotę przypadła kolejna rocznica pogrzebu ks. Jerzego Popiełuszki. Duchowny znany był z kazań odważnych wobec opresyjnej władzy. Został zamordowany, a okolicznosci jego śmierci do dziś nie zostały w pełni wyjaśnione.
Pamiętamy tę scenę z Ewangelii. Święty Mateusz opisał to w rozdz. 14 (werset 6), a święty Marek w rozdz. 6 (werset 21). Święty Jan Chrzciciel został ścięty na rozkaz króla Heroda Antypasa w dniu, kiedy król akurat obchodził swoje urodziny. Uwięziony został już wcześniej – za to, że miał odwagę publicznie wytykać niegodziwość króla. Takich męczenników było sporo, w różnych krajach i w różnych czasach.
W minioną sobotę przypadła kolejna rocznica pogrzebu ks. Jerzego Popiełuszki. Duchowny znany był z kazań odważnych wobec opresyjnej władzy. Został zamordowany, a okolicznosci jego śmierci do dziś nie zostały w pełni wyjaśnione.
Podobieństwo sięga jednak dalej niż w wypadku takich męczenników, jak choćby św. Stanisław ze Szczepanowa († 1079) albo dwaj Anglicy – św. Tomasz Beckett († 1170) i św. Tomasz Morus († 1535). Choć prawdopodobnie usiłowano dokonać tej zbrodni na ks. Jerzym już trochę wcześniej, ostatecznie do porwania ofiary doszło w dniu 19 października. Wybór daty zapewne nie był tym motywowany, ale tak się złożyło, że były to urodziny. Czyje? Ano, "króla" – gen. Czesława Kiszczaka. W dniu 19 października 1984 r. generał ukończył 59 lat Gdyby udało się utrzymać w tajemnicy to, kto uprowadził księdza, sprawcy mogliby potem solenizantowi zameldować: "oto jest głowa zdrajcy". (Te pamiętne słowa, znane jako polski tytuł filmu, odnoszą się do ściętego w Anglii św. Tomasza Morusa, a oczywiście zdrajcami nie byli ani św. Tomasz Morus, ani ks. Jerzy Popiełuszko, ale władza, nie znosząca sprzeciwu, chętnie za zdrajcę poczytuje każdego tak odważnego człowieka.) Jednak zaledwie w dziesięć miesięcy wcześniej, w grudniu 1983 r., reagując na ofertę wypuszczenia kilkunastu czołowych więźniów politycznych, za cenę ich wyjazdu na emigrację i wyłączenia się z aktywności politycznej, oburzony tym Adam Michnik – jeden z tych więźniów, do których owa propozycja się odnosiła – napisał z aresztu śledczego list do ministra spraw wewnętrznych, czyli właśnie do gen. Kiszczaka, gdzie umieścił m. in. takie oto szyderstwo: "ofiaruję Panu przeto, śladem pana Zagłoby podążając, tron w Niderlandach! »Monarcha Niderlandów, król Kiszczak I« - czy nie znajduje Pan urody w tym sformułowaniu?". Nominacja szydercza, ale jakże pamiętna!
REKLAMA
No, dobrze, powie ktoś, ale przecież ani Polska nie była w 1984 r. monarchią, ani gen. Kiszczak nie sprawował w niej najwyższej funkcji państwowej. Owszem, Czesław Kiszczak formalnie nie sprawował najwyższej władzy w Polsce. Nie był przewodniczącym Rady Państwa, ani prezesem Rady Ministrów, ani I sekretarzem Komitetu Centralnego PZPR. Najwyższa władza w państwie i w partii była skupiona wtedy w rękach gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Jak jednak od stosunkowo niedawna, dzięki Instytutowi Pamięci Narodowej, wiadomo, wcale nie byłoby dziwne, gdyby w tamtym czasie to premier, będący generałem armii, musiał – po prostu: musiał! – być posłuszny ministrowi spraw wewnętrznych, będącemu zaledwie generałem dywizji (zamiast odwrotnie). Gen. Kiszczak już wówczas i przez poprzednie ponad 30 lat wiedział o gen. Jaruzelskim to, czego prawie nikt w świecie wtedy wiedzieć nie mógł...
Jest jeszcze jedno podobieństwo między śmiercią ks. Jerzego Popiełuszki a śmiercią św. Jana Chrzciciela: strach wrogów przed zamordowanym. Król Herod Antypas już po straceniu proroka usłyszał o nauczającym Jezusie i zaniepokoił się, że to jest zmartwychwstały Jan Chrzciciel. W wypadku ks. Jerzego nawet samo jego imię budzi alergię, o czym świadczą usiłowania [post?]komunistów, dążących do tego, aby nie było ulic, nazwanych imieniem zamordowanego księdza. Oczywiście, jak wiele innych niecnych pomysłów, także ten można ustroić w mylące pozory, np. "obrońcy ulicy Stołecznej".
Konrad Turzyński
REKLAMA