Nowy pomysł ws. "prezydenta Europy". Szef PE: niech będzie jeden przewodniczący KE i RE
Szef Parlamentu Europejskiego Antonio Tajani, który zaproponował takie rozwiązanie w wywiadzie dla dziennika "Corriere della Sera", podkreślił, że taką możliwość przewidują traktaty unijne.
2017-04-11, 11:57
W rozmowie z gazetą Antonio Tajani nawiązał do przedstawionej na jej łamach propozycji utworzenia stanowiska "prezydenta Europy", wybieranego w wyborach bezpośrednich, który miałby nadać przeżywającej kryzys Unii Europejskiej prawdziwą polityczną tożsamość.
Przewodniczący Parlamentu Europejskiego przypomniał, że wymagałoby to zmiany obecnych traktatów. Za "utopię" uznał możliwość uzyskania obecnie jednomyślnego porozumienia w UE w tej sprawie.
Zauważył jednak, że istnieje inna, łatwiejsza droga. - Te same traktaty przewidują, że mogą zostać połączone stanowiska przewodniczącego Komisji Europejskiej i przewodniczącego Rady Europejskiej - wyjaśnił.
- Już podczas następnych wyborów do PE w 2019 roku możemy mieć kandydatury zgłoszone przez partie, które należą do różnych rodzin politycznych - Europejskiej Partii Ludowej, socjalistów, liberałów - a zatem i w zasadzie bezpośrednie wybory jednego lidera, który także przy obowiązujących traktatach miałby większe znaczenie, większą siłę, większe poparcie - wskazał.
Zdaniem Tajaniego przydatne byłoby zarówno połączenie stanowisk szefów KE i RE, jak i pomysł, by kandydowały na nie "czołowe osobistości krajowych scen politycznych, znani liderzy".
- Uważam, że także wspólna deklaracja, którą wszyscy podpisaliśmy w Rzymie z okazji 60-lecia Traktatów Rzymskich, idea wspólnej i uzgodnionej obrony, która obejmie cztery wielkie kraje - Niemcy, Francję, Włochy i Hiszpanię - idzie w tym kierunku - oznajmił.
W jego przekonaniu konieczna jest debata o wyjściu poza wizję Unii, którą "trzyma razem tylko wspólna waluta czy bank centralny".
W opinii Tajaniego należy poszukiwać silnego przywództwa we Wspólnocie i odwoływać się do wspólnych korzeni kulturowych, by miała ona wyraźną polityczną tożsamość. Obecnie "wśród 27 państw, różnej polityki, różnych sił zbrojnych UE ma trudności, by stanąć jak równy z równym naprzeciwko potęg takich jak USA, Rosja, Chiny".
kk
REKLAMA
REKLAMA