NBA: druga porażka Marcina Gortata w półfinale Wschodu. Polak patrzył, jak rodziła się legenda
Jest niższy od przeciętnego Polaka, w NBA nie miał zrobić kariery. Isaiah Thomas - bo o nim mowa - pisze jednak historię koszykówki. Na oczach Marcina Gortata.
2017-05-03, 09:54
Posłuchaj
Isaiah Thomas. Skąd to znamy? Na przełomie lat 80-tych i 90-tych ligą NBA rządził i dzielił Isiah Thomas, rozgrywający Detroit Pistons. Lider "Złych Chłopców" Chucka Daly'ego dwa razy sięgał po mistrzostwo, w 1989 i 1990 roku.
Ojciec Isaiah był kibicem Lakersów. W 1989 roku założył się z kolegami, że nazwie syna po koszykarzu "Tłoków", jeśli jego ukochani "Jeziorowcy" przegrają finał z Pistons.
Thomas od urodzenia był naznaczony. 175 centymetrów. Z takim wzrostem ciężko przebić się w piłce nożnej, a co dopiero pod koszem. W naborze do NBA został wybrany z ostatnim numerem.
REKLAMA
Grał w Sacramento Kings, potem w Phoenix Suns. Nikt nie spodziewał się, że w barwach Boston Celtics nawiąże do legend klubu z Billem Russellem, Johnem Havlickiem czy Larry Birdem na czele.
Sezon zasadniczy zakończył z fantastycznymi średnimi - prawie 29 punktów na mecz i sześciu asyst. Celtics wygrali Konferencję Wschodnią. I od razu pojawiły się schody, z których wielu - nie tylko sportowców - zleciało by na łeb na szyję. W wypadku samochodowym zginęła jego młodsza siostra.
Thomas płakał na treningach, szatnia była załamana. Chicago Bulls wygrali z nimi dwa pierwsze mecze play-off.
REKLAMA
Youtube.com
Dezintegracja pozytywna. Coś musi się rozsypać, by zebrać w całość pozostałe elementy. Thomas poprowadził Celtów do czterech kolejnych wygranych. W półfinale Wschodu prowadzi z Wizards Gortata już 2:0. W pierwszym meczu stracił zęba, "jedynkę". Minionej nocy rzucił 53 punkty. Aż 29 uzyskał w czwartej kwarcie i dogrywce.
Gortat zapomina o finale, Thomas ma go na wyciągniecie ręki. Fantastyczny występ zanotował w szczególny dzień. Ukochana siostra skończyłaby dzisiaj 23 lata.
kbc
REKLAMA
REKLAMA