Prof. Piotr Wawrzyk: Francuzi dali się oszukać specjalistom od PR
- Nowemu prezydentowi trudno będzie zawiązać koalicję większościową w parlamencie. Dlatego spodziewam się, że zarówno on jak i Zgromadzenie Narodowe nie dotrwają do końca kadencji - tłumaczy w rozmowie z portalem Polskiego Radia prof. Piotr Wawrzyk, politolog z Katedry Europeistyki Uniwersytetu Warszawskiego.
2017-05-08, 19:32
Emmanuel Macron pokonał Marine Le Pen stosunkiem 66 proc. do 34 proc. Część komentatorów jest zaniepokojona niewielką różnicą głosów, zauważając, że kandydatka Frontu Narodowego uzyskała ponad dwukrotnie lepszy wynik niż jej ojciec w 2002 roku.
Wynik wyborów prezydenckich we Francji jest dużym sukcesem Frontu Narodowego. Widzimy, że ugrupowanie Marine Le Pen rośnie w siłę, ale wciąż nie jest wstanie przeciągnąć na swoją korzyść większości Francuzów. Myślę, że FN powinien zastanowić się nad tym, czy nie należy poszerzyć formuły w kolejnych wyborach. Nie wystarczy sama zmiana retoryki na łagodną. Uważam, że potrzebne są też inne działania, które sprawią, że zacznie on być przez Francuzów inaczej postrzegany i akceptowany. Zmiana formuły mogłaby się odbyć, np. poprzez utworzenie „koalicji patriotów”, o której mówiła Marine Le Pen.
Największe powody do zadowolenia ma jednak Macron, który w ciągu kilku miesięcy przerodził się z anonimowego polityka w „pierwszego obywatela Francji”. Z czego wynika jego sukces?
Wydaje mi się, że Francuzi dali się oszukać specjalistom od PR i marketingu politycznego. Tamtejszy establishment wpadł w panikę, gdy prawybory u Republikanów wygrał Francois Fillon, bo przy wysokich notowaniach sondażowych Marine Le Pen oznaczało to, że władzę w kraju przejmie polityk niezwiązany z obecną elitą partyjną, medialną czy biznesową. Dlatego w gronie współpracowników Francois Hollande zapadła decyzja, aby wykreować kogoś, kto będzie kontynuował jego politykę i będzie reprezentował establishment, a jednocześnie zostanie przedstawiony jako osoba z zewnątrz, dzięki czemu zyska sympatię wyborców. Jak widać operacja się powiodła. Teoretycznie Francja ma prezydenta, który nie jest przedstawicielem politycznej elity, bo nie jest związany z żadną z dwóch głównych partii, ale w rzeczywistości jest reprezentantem establishmentu i został wykreowany na potrzeby kampanii.
Jakim prezydentem będzie Emmanuel Macron?
Biorąc pod uwagę jego dziwne wypowiedzi z kampanii wyborczej oraz niewielkie doświadczenie, to mam duże wątpliwości, czy będzie on potrafił poradzić sobie z takimi problemami jak terroryzm, kwestia obniżenia kosztów pracy we Francji i innymi problemami gospodarczymi oraz budżetowymi. Wyzwań jest naprawdę wiele i obawiam, że młody polityk może im nie podołać. Tym bardziej, że do kryzysów o których już wspomniałem może dojść jeszcze jeden, polityczny. Wydaje mi się, że nowemu prezydentowi trudno będzie zawiązać koalicję większościową w parlamencie. Dlatego spodziewam się, że zarówno on jak i Zgromadzenie Narodowe nie dotrwają do końca kadencji.
Wtedy Macron przeszedłby do historii w jeszcze gorszym stylu niż Hollande.
Pamiętajmy, że Hollande miał większość w Zgromadzeniu Narodowym. Myślę, że Macronowi trudno będzie ją uzyskać. Partia Socjalistyczna, do której kiedyś należał i z którą mógłby zawiązać koalicję, znajduje się w stanie rozkładu i trudno będzie uzyskać jej dobry wynik. Natomiast Republikanie nie będą popierali większości inicjatyw liberała, a część z nich może być nawet skłonna do współpracy z Frontem Narodowym, np. w zakresie polityki imigracyjnej. Wspólnie mogą oni zablokować niektóre pomysły prezydenta lub spróbują przeforsować własne.
REKLAMA
Za kilka tygodni we Francji odbędą się wybory parlamentarne. Jakich rozstrzygnięć pan się spodziewa? Czy En Marche stać na powtórzenie sukcesu Emmanuela Macron?
Wiele będzie zależeć od tego co się wydarzy. Każdy zamach terrorystyczny czy bijatyka na ulicach będą umacniać pozycję Frontu Narodowego. Podejrzewam, że partia Le Pen będzie najsilniejszym ugrupowaniem w Zgromadzeniu. Zazwyczaj było tak, że wokół tego ugrupowania powstawał pewien kordon, który miał za zadanie je zablokować. Już widzimy, że Macron podąża w tym kierunku i dlatego wzywa do utworzenia wspólnych list proprezydenckich.
W połowie mają one składać się z nowych twarzy, drugą część będą stanowić politycy wywodzący się z Partii Socjalistycznej i Republikanów.
Nie wierzę, że będzie to duża liczba osób. Nawet jeśli wystartują pod wspólnym szyldem, to wydaje mi się, że w praktyce nie będą mieć większości. Socjalistów i Republikanów zbyt wiele różni. Tu otwiera się pole do rozpadu tej listy. Poza tym nie sądzę, aby politycy obu partii przystąpili do wspólnego bloku.
Skąd ta pewność?
Republikanie i socjaliści mają już we Francji wyrobioną markę, niezależnie od wyniku ich kandydatów. Trzecie miejsce Fillona w I turze wyborów prezydenckich pokazuje, że jego partia cieszy się we francuskim społeczeństwie sporym poparciem. Dlatego wątpię, żeby Republikanie zdecydowali się przystąpić do wspólnego bloku. Mając silną pozycję w społeczeństwie oraz w Zgromadzeniu Narodowym mogą zdecydować się na prowadzenie samodzielnej polityki.
Jak będą wyglądać nasze relacje z Francją rządzoną przez Emmanuela Macron, który w kampanii wyborczej nie szczędził krytycznych uwag pod adresem Polski?
Polski rząd już wyciągnął rękę, a dowodem na to jest aproszenie wystosowane przez panią premier Beatę Szydło. To świadczy o chęci ułożenia wzajemnych relacji. Prezydent Francji nie ma wielkiego wyboru. Jednym z jego celów jest reforma Unii Europejskiej i stworzenie głębszej integracji w ramach strefy euro. Do realizacji tego rodzaju pomysłów potrzebna będzie zgoda Polski. W związku z tym uważam, że Macron będzie współpracował z naszym krajem, a współpraca ta będzie miała charakter bardziej pragmatyczny niż emocjonalny.
REKLAMA
Macron jest zwolennikiem Unii „dwóch prędkości”. Jakie ma szansę na zrealizowanie tego celu?
Nie dojdzie do niej, jeśli zostaną podtrzymane zapisy deklaracji rzymskiej, które mówią o tym, że bliższa współpraca może być nawiązana tylko w ramach obecnych przepisów. Możliwa jest natomiast jakaś nowa umowa, na wzór paktu fiskalnego, która zostanie podpisana poza UE. Tak naprawdę w tej sprawie więcej zależeć będzie od wyniku wyborów parlamentarnych w Niemczech. Jeśli wygrają je socjaldemokraci, to wtedy możliwe będzie stworzenie głębszej integracji. W przypadku triumfu chadeków nie powinniśmy spodziewać się pogłębienia integracji.
Innym pomysłem Macrona, niekorzystnym z punktu widzenia polskiej racji stanu jest zapowiedź wprowadzenia zmian do europejskiej dyrektywy, które zrównają płace i składki pracowników delegoanych z obowiązującymi w kraju pracy.
Uważam, że będzie to trudne do przeprowadzenia. Przeciwko temu rozwiązaniu zaprotestuje nie tylko Polska, ale również inne kraje z naszego regionu. Poza tym sam Macron mówił, że w tej sprawie wina leży nie tylko po stronie Unii Europejskiej, ale również Francji, której polityka zachęca firmy przenoszenia działalności za granicę. Dlatego myślę, że Macron będzie działał w tej kwestii dwutorowo. Podejmie próbę modyfikacji traktatów, ale też uelastycznienia zasad w samej Francji, co może skończyć się niepowodzeniem, bo zostanie zablokowane przez Zgromadzenie Narodowej.
- rozmawiał Michał Fabisiak, PolskieRadio.pl
REKLAMA